Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1739
BLOG

Prawicowe menu: CETA i galareta

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 104

Jeśli ktoś gra na gitarze, nawet na poziomie podstawowym, wie, że przy strojeniu tego instrumentu, tak z grubsza, chodzi o to, żeby dana struna po naciśnięciu piątego progu zabrzmiała w tej samej tonacji co ta niższa. Różnią się dwie struny grubością, ale w ostateczności muszą wydać ten sam dźwięk. To skojarzenie nawiedziło mnie od samego początku, gdy do moich duszu zaczęły dochodzić potępieńcze skowyty w temacie CETA. CETA to nowy strach na wróble zmontowany wśród mnożących się na potęgę internetowych prawicowców, a tam jak wiadomo sprawą najważniejszą jest bycie najlepiej poinformowanym radykałem. Do dziś podczas pogadanek w prawicowych katakumbach omawiana jest zbrodnia Lecha Kaczyńskiego, czyli podpisanie Traktatu Lizbońskiego. Nie ma znaczenia, że to wszystko nie działa, i każdy robi co chce, efektem głównym tego Traktatu jest Tusk jako król Europy, ale co się na ten temat nagada, to już tego nikt nikomu nie zabierze.

W tej chwili przyszła nowa fala. Szansą stała się CETA, czyli układ ekonomiczny, o którym tak naprawdę nikt nic nie wie. No tak, to znaczy nikt nie wie, oprócz Jabłonowskiego vel Olszańskiego.
Każdy kto choć trochę zdążył rozejrzeć się po tym świecie, to wie, że ten świat wygląda z grubsza tak, że oplatają nas najprzeróżniejsze biznesy, korupcja, i inne chachmęty. Jedyną obroną wobec tych brzydkich spraw, jest tworzenie dla nich przeciwwagi. Gdyby nie CETA, to w ogóle nie byłoby mowy o przewadze gospodarki amerykańskiej na świecie, prawda? Gdyby nie CETA, to pozostalibyśmy w pokoju, pośród europejskich korporacji utrzymujących u nas setki hipermarketów zawalonych ogórkami, które nawet przez sekundę nie widziały gruntu. Gdyby nie CETA, to moglibyśmy odetchnąć z ulgą, bo przecież rządzi nami Angela Merkel, przepełniona miłością do nas, a jej kolega Donald Tusk daje nam rękojmię.

Stawiam karkołomną tezę. Sprawa z CETĄ, to nie jest wbrew temu co mówią nam internetowi prawicowcy sprawa przykrywana przez sprawy mniej ważne, choćby takie jak aborcja niewiennych
maleństw. Jest dokładnie odwrotnie. CETA ma przykryć aborcję. To przykład pierwszy z brzegu, bo CETA jest też chmurką mającą przysłonić mniej istotne kwestie. A najważniejsze w CETA jest jeszcze co innego. Najważniejsze w CETA jest to, że akurat teraz rządzi PiS, a waląc w CETA wali się w ten PiS, niezależnie czy się idzie z KOD-em, czy z Jabłonowskim.

Teraz rozwiązanie zagadki. Co miałem na myśli bredząc o tych strunach w gitarze? Ano to, że poetyka prawicowego (prawdziwie prawciowego) internetu brzmi identycznie jak struna niższa choć ta jest w innej owijce. Właśnie obejrzałem kolejną odezwę Jabłonowskiego, w której ten tym razem nie obiecuje walić z bańki każdemu kto mu się nawinie, tylko gada od rzeczy o PiS chcącym karać matki za odmowę rodzenia zdeformowanych dzieci. Mówi też o tym, że jego marzeniem jest chłopak spod tęczowej flagi idącym ramię w ramie z chłopakiem z ONR-u w walce o czystą wodę. Słuchamy o „pośle Kaczyńskim” chowającym się za spódnicą „baby”, i oczywiście o Kaczyńskim, który nie posiada rodziny, a który w związku z tym powinien raz na zawsze się schować.

Polski rolnik za chwilę będzie musiał zwijać biznesy. Otóż oświadczam prawicowcom z internetu, że polski rolnik nie da się żadnej CETA, tak samo jak nie dał się Stalinowi, jak i nie dał się Brukseli. Jeśli prawicowy internet wierzy w to, że Polak będzie żarł jakieś GMO, bo będzie trzy złote tańsze niż najtańsze gówno z hipermarketów, to muszę uznać, że ktoś tu gra na czysty chaos. Czy nikogo nie zdziwiło, że przeciwko CETA wystapiło z brzegów Polskie Stronnictwo Ludowe, czyli postkomusze zgrupowanie zajmujące się od ćwierczwiecza degradowaniem polskiego rolnictwa i usiłującego przez to ćwierćwiecze zamienić polskiego rolnika w pijaka upojonego tanim jabolem?

Chciałbym doczekać czasów, kiedy prawicowy internet zostawi na chwilę kwestię reparacji żydowskich, CETĘ, traktat Lizboński, spotkania Jaruzelskiego z Rockeffelerem, czy tam przestanie  zaglądać Kaczyńskiemu do łóżka. W tym czasie można na przykład zacząć czytać, to co Kaczyński w istocie chce nam powiedzieć, i choć, kurna, na sekundę uznać, że ten facet od ćwierćwiecza to jedyny istotny polski polityk, który powoduje, że takiemu Tuskowi robi się gorąco na sam jego widok. Gdybym był złośliwy, to zapytałbym, dlaczego Jabłonowski nie wyskoczył z tą swoją furażerką jakieś dwa, albo siedem lat temu. Czemu nie pojawił się na Krakowskim Przedmieściu, albo nie protestował przeciwko podwyżce VAT-u. Może nie przyszło mu do głowy?

Prafrazując Dmowskiego: niektórzy bardziej nienawidzą Kaczyńskiego niż kochają Polskę. To poważna choroba. Niebezpieczna i łatwo roznosząca się.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka