W dzisiejszymT(ł)ok fm jakiś śmieszny facecik tłumaczył się z działań HGW na polu reklamy outdoorowej. I na bezpośrednie pytanie, czy skutkiem "uporządkowania" ulic w zakresie reklam zewnętrzych będzie zmniejszenie ilości reklam na ulicach (co też popieram, gdyz państwo powinno wpływać na wygląd naszej biednej Ojczyzny), wydukał, że "też"... Natomiast ani on, ani prowadzący w agorowej radiostacji nawet się nie zająknęli, że liczą na skutek szczególnie miły właścicielowi firmy AMS-największemu operatorowi rynku outdoorowego, czyli Agorze, mianowicie wzrostu obłożenia jego powierzchni reklamowych. Czyżby już sponsoring firm państwowych nie wystarczył? Oj stacza się ta nasza kochana szechterowa firemka...
Swoją drogą Agora powtarza ten sam numer, który sto lat temu wykonał amerykański magnat prasowy W.R. Hearst na wieść, że grupa przemysłowców przymierza się do rozpoczęcia produkcji papieru z celulozy z konopi indyjskich (przypomnę dla niewtajemniczonych: z 1 hektara konopi rocznie można mieć ok. 100 razy większą produktywność celulozy niż 1 ha lasu), wpadł na genialny pomysł utrącenia tej technologii za pomocą serii artykułów na temat zgubnego wpływu spożycia marychy, którą w tamtym czasie zażywali tylko nieliczni, chociaż narkotyk był znany od tysięcy lat... Dodam tylko dla porządku, że tak przy okazji Hearst był w tym czasie właścicielem dziesiątków tysięcy hektarów lasów, których wartość spadła by wielokrotnie w przypadku utraty możliwości zbytu drewna na papier...
Patrząc na skutek dla Ameryki penalizacji zażywania marychy, czyli tysiąckrotny wzrost spożycia tego świństwa, aż strach pomyśleć, co będzie skutkiem "zwycięstwa" Agory w zakresie bilboardów...
Inne tematy w dziale Polityka