Umarł dziś (22/8/2011) w Szklarskiej Porębie. Już są pierwsze nekrologi (gazeta.pl).
Dobra, umarł to umarł, każdemu kiedyś przyjdzie pora. Już niedomagał, płuca mu wysiadały. Lecz nadal pił i palił i się nie poddawał.
Gazeta podaje, że miał 73 lata. Czyli to trzy lata temu, w 2008, obchodził 70-lecie i był wspaniały jubileusz. Wywiady, film, telewizja, ponad setka osób przewinęła się w ciągu weekendu przez pracownię. Filmowcy, piękne dziewczyny, modelki i artystki. Znajomi z młodości. Niektórzy w międzyczasie zostali już profesorami. Była duża pracownia, piętro niżej mieszkanie, a jeszcze na płaskim dachu młodzież urządziła sobie koczowisko. W sali dużej jak aula awangardowy zespół dawał prywatny koncert. Towarzysze z młodości, co razem zakładali pierwszy Zen w Polce, wymieniali wspomnienia i oglądali slajdy. Część gości przyjechała ze śpiworami i spało się gdzie popadnie. Poczęstunek był zapewniony przez wegetariańską restaurację trzeciej (?) żony. A grubo po północy aktualna żona, brunetka, w wieku blondynki córeczki, roznegliżowane odtańczyły dziki taniec. Towarzyszyła im jeszcze ruda diabliczka. Doceniłam.
Nie każdemu dane mieć takie 70-te urodziny.
I ja tam byłam, whisky piłam i marihuanę paliłam.
.
Komentarze