Grzegorz Napieralski porwał się z motyką na słońce i spłonął zanim tak na prawdę osiągnął w tej podróży ziemską orbitę. W zasadzie nie rozumiem po co szef SLD się na tą rozmowę wybrał bo z góry powinien założyć, że lanie jakie otrzyma sondaży mu nie poprawi. Jednak prawdopodobnie postawiony w sytuacji bez wyjścia postanowił twarz zachować , mimo że sztab robił wszystko by do tej rozmowy jednak nie doszło.
Najpierw SLD stara się schować ową rozmowę (debatę - jak kto woli) zastrzegając dla dziennikarzy zaledwie 10 minut z ponad 1,5 godzinnego wydarzenia. Ostatecznie próbują zniechęcić ministra finansów w rządzie Donalda Tuska zmieniając miejsce spotkania. Do rozmowy jednak dochodzi a minister finansów udowadnia jak się bije w tego typu pojedynkach. Muszę powiedzieć, że pozostał mi pewien "absmak" po widowisku które przypominało walkę KSW Pudziana z jakimś przedszkolakiem. Z jednej strony żal mi przewodniczącego coraz to bardziej dołującej pod jego władzą partii prawie-lewicowej. Z drugiej obserwowałem fachowca, który wie co mówi i co ma powiedzieć. Z racji tego że jest finansistą musiałem oglądać pewnego rodzaju bezczelność, której nie za bardzo lubię. Jakoś tak się w Polsce złożyło że większość ministrów finansów była lub jest na swój sposób bezczelna. Wynika to zapewne z powodu wiedzy jaką posiadali/ją , a która przekracza często poziomy wiedzy o finansach zwykłego człowieka. Świadomość swojej przewagi intelektualnej w danej dziedzinie często powoduje specyficzne podejście osób do rozmów z kimś kto takiej wiedzy nie posiada. Ministrowie finansów pokazują to wzorcowo co mimo wszystko mnie drażni.
Minister Rostowski wiedział jak rozmontować gardę przeciwnika i wyprowadzając krótkie ale celne ciosy powalić na dechy jeszcze zanim się skończy runda pierwsza. Cała reszta pojedynku była już tylko próbą ratowania wizerunku w wykonaniu przewodniczącego SLD. Akademickie spóźnienie i propozycja zmiany ustawienia krzeseł na początku rozmowy była pięknym przykładem tego jak pokonać przeciwnika jeszcze zanim się stanie do walki. Napieralski nie był po tej lekcji pokory już wstanie obronić swoich propozycji wyborczych, które krok po kroku minister Donalda Tuska mieszał z błotem. Argumenty o odbieraniu nie tak ubogim znów rodzinom świadczeń w postaci becikowego oraz ulgi prorodzinnej zaskoczyły chyba wszystkich łącznie z panem Gomułką z BCC. Gdy dysputa dotarła do momentu gdy Napieralski musiałby praktycznie pogrążyć swojego eksperta negując konieczność w Polsce prywatyzacji musiałem przerwać oglądanie tej żenującej potyczki. Żenującej nie z powodu swojego ogólnego poziomu co z powodu poziomu przygotowania przewodniczącego partii, która ma zamiar stać się partią koalicyjną dla przyszłego rządu. Całą resztę nie równej walki opisali w zasadzie wszyscy którzy o nią zostali zapytani więc nie przypuszczam by to co ominąłem znacząca mogło wpłynąć na inny mój do owej debaty stosunek.
Usłyszałem wczoraj od Pawła Poncyljusza w TVN24 słowa że zamiast przewodniczącego SLD powinna w tej rozmowie wziąć udział Beata Kempa SLD czyli poseł Wikiński. Myślę że członek PJN może mieć rację. Jakościowo rozmowa spadłaby pewnie do poziomu zwykłej debaty sejmowej, jednak dziennikarze nie musieliby wycierać tych litrów krwi Grzegorza Napieralskiego z obiektywów kamer. To była specyficzna teksańska masakra jaką przewodniczącemu SLD urządził minister Rostowski. Czy rozmowa pomoże więc SLD odbić się od sondażowego dna które z dnia na dzień osiąga ? Paradoksalnie jest to całkiem możliwe. W Polsce ludzie w wyborach politycznych czasami głosują także z litości :D ...i już chyba tylko na to może liczyć SLD z Grzegorzem Napieralskim na czele.
kliknij i promuj :)
pozdrawiam
------------------------------------------------------------------
więcej wpisów :
Przemyślenia z drogi...
Inne tematy w dziale Polityka