Poseł Błaszczak pozostał przewodniczącym klubu parlamentarnego PiS dzięki , jak to sam zainteresowany powiedział , miażdżącej przewadze. Wybór ów wyraźnie pokazał że PiS chyba jednak nie jest zainteresowany zmianami które zapoczątkował Zbigniew Ziobro. Dla mnie jako przeciwnika ideii prezentowanym nam przez PiS decyzja to jest jak miód na oczy. Nikt tak pięknie nie kompromitował partii w poprzedniej kadencji jak poseł Błaszczak. Miły , spokojny ale totalnie bezpłciowy - do dziś mam obraz zapędzonego w kozi róg polityka przez wampa Radia Zet Monikę Olejnik.
Pierwszego wywiadu poseł udzielił dla VOD niezależnej.pl i chętnie go sobie zobaczyłem. Początek rozbawił mnie solidnie gdyż zapowiadało się kolejne bicie nieszczęsnego posła przez kobietę-dziennikarza. Pani Hejke rzuciła się z tipsami na posła któremu jakoś trudno było się bronić gdy dziennikarka atakowała go w zemście za posądzenie Gazety Polskiej i jej redakcji za porażkę PiS - jak w partii sugerowano. Poseł nie wiele miał do powiedzenia - nie pierwszy raz z resztą - i znów musiał się od kobiety nasłuchać. Druga część rozmowy dotyczyła rozliczenia się PiS za nieudaną kampanię. Poseł Błaszczak skompromitował się według mnie dziecinnym odpieraniem zarzutu 6 krotnej porażki partii. Porównanie partii władzy do jakiej aspiruje PiS z ludowcami z PSLu jest nawet więcej niż dziecinne - jest głupie. To że PSL nie wygrywa wyborów i często nie przekracza nawet 10% poparcia nie jest niczym nowym i trudno tym samym stawiać PSLowi zarzut w podobnym guście jak stawia się partii Jarosława Kaczyńskiego. Każdorazowe wybory i stały wynik PSLu można wręcz traktować jako sukces tej partii ponieważ praktycznie zawsze staje się siłą godną koalicji. Krótko pisząc Pawlak nie musi się wstydzić za kolejny wynik wyborczy bo gwarantuje mu rządzenie natomiast Jarosław Kaczyński powinien się wstydzić że partia Premiera Samozwańca w błękitnej koszulinie nie jest wstanie przekonać do swoich idei wystarczającej ilości wyborców .
W dalszej części wywiadu redaktor Hejke starała się pociągnąć za język posła w sprawie buntownika Zbigniewa Ziobro. Jak widać także środowiska "niezależne" żyją specyficzną sytuacją w partii Jarosława Kaczyńskiego i prób rozliczania władz partii za przegraną potyczkę. Przypadek europosła Ziobry budzi ich zainteresowanie wbrew powszechnym opinią środowisk pisowskich iż jest to tylko zasłona dymna na złą sytuację w kraju i groźbę kolejny 4 lat złego rządzenia. Polityka to także ewolucje i rewolucje w poszczególnych partiach - tuż po wyborach starano się zgłębić dyktatorskie zapędy Donalda Tuska. Teraz przyszedł także czas na grzebanie we wstydliwych pamiętnikach PiS - naturalne dla demokracji i tabloidalnego społeczeństwa jakim się stali Polacy. Styl w jaki dziennikarka próbowała posła przepytać wskazuje wyraźnie że w rywalizacji Ziobro vs Kaczyński Gazeta Polska i jej środowisko ma dość wyraźnie ukształtowany pogląd kogo poprzeć.
Końcówka to już wzajemne lizanie się po ranach i standardowe dla rozmów niezależnych płakanie nad swoim losem i losem Polski na skraju przepaści. Same czarne scenariusze i iskra nadziei dla tegoż środowiska którą Tomasz Sakiewicz już nie raz próbował na prawicy wzniecić - krótsza kadencja spowodowana kryzysem i katastrofą finansową Polski. Zaczynam się zastanawiać czy ów kryzys i jego potencjalne skutki nie są w PiS i w środowisku neoendeckim wyczekiwane jak mityczne oczekiwanie na Mesjasza. Najwyraźniej liczą na tąpnięcie i gospodarczą katastrofę Polski aby na gruzach zatknąć swój narodowo-socjalistyczny sztandar i powtórzyć sukces Orbana na Węgrzech. Trochę chore oczekiwanie które mimo wszystko z tym odszczekiwanym to tu to tam patriotyzmem ma niewiele wspólnego.
kliknij i promuj :)
pozdrawiam
------------------------------------------------------------------
więcej wpisów :
Przemyślenia z drogi...
Inne tematy w dziale Polityka