Już sam tytuł dzisiejszych artykułów "Jarosław Kaczyński chce kompromisu ze Zbigniewem Ziobro" ubawił mnie do łez. Od 20 kilku lat Jarosław Kaczyński jest tak skory do kompromisów jak do małżeństwa i prawa jazdy. W słowniku Prezesa słowo "kompromis" oznacza - "wiernopoddańczość" , "zdradę narodowych interesów" , "lęk przed postawieniem ultimatum" , "strach przed odważnymi decyzjami".
Z kompromisem Prezesowi kojarzy się na przykład "Okrągły Stół" i dlatego mimo że brał w nim udział jest on znienawidzonym meblem IV RP.
Gdy słyszę słowo "idziemy na kompromis panie Ziobro" z ust Prezesa Kaczyńskiego oczami wyobraźni widzę Zbyszka Ziobrę przykutego do ściany lochu w siedzibie PiS i okładanego po plecach silną ręką posła Hofmana uzbrojoną w pejcz. Zbigniew Ziobro mnie tylko w moim przekonaniu utwierdził wyrażając się o owym prezesowym "kompromisie" :
"Kompromis, sprowadza się do tego, że postawiono nas w stan oskarżenia, wszczęto wobec nas postępowanie dyscyplinarne, zażądano podania się do dymisji i przyznania do błędów, których, jak uważamy, nie popełniliśmy" - za gazeta.pl
Co tu dużo więcej dodać. Jarosław Kaczyński do kompromisu był i jest jak kot do wody. Europosłowie "ziobryści" mogą co najwyżej liczyć na mniej obciachowe wypadnięcie z partii PiS niż to uczyniono z grupą tworzącą później PJN. Mogą co najwyżej liczyć na brak totalnego potępienia w mediach z jednej prostej przyczyny. Jarosławowi Kaczyńskiemu jeszcze się kiedyś przyda elektorat który Ziobro z Kempą i magikiem Kurskim są wstanie zagospodarować dzięki błogosławieństwu Ojca Imperatora z Torunia.
kliknij i promuj
pozdrawiam
------------------------------------------------------------------
więcej wpisów :
Przemyślenia z drogi...