Szewach Weiss w swoim artykule w "Rzeczpospolitej" , pt. "Wojna w mieście pokoju", ubolewa nad kolejnymi ofiarami w Jerozolimie. Tak się jakoś jego myśli układają, że widzi on tylko jedną stronę cierpienia, izraelską. Nie szkodzi, że w tej walce siły są nierówne i więcej ofiar pada po stronie palestyńskiej. Weiss ubolewa nad okrutnie zabitą rodziną żydowską, wymienia ofiary ostatnich zamachów, ale zapomina wspomnieć o tym, jakie w tym samym czasie padły ofiary po drugiej stronie, ile znów dzieci palestyńskich zginęło niewinnie. Nie, słowo "niewinnie" zarezerwowane jest tylko dla żydowskich ofiar.
Nie szkodzi więc, że na atak granatnikami armia izraelska odpowiada zmasowanym bombardowaniem lotniczym. Na atak kamieniem Izraelczycy odpowiadają ogniem z karabinów maszynowych. Sam Weiss opisuje nawet taką scenę: "W piątek na drodze do Tyberiady Palestyńczyk rozbił kamieniem głowę żołnierzowi, po czym został postrzelony w nogi." Weissa nie obchodzi już jednak, co doprowadziło tego człowieka do takiego desperackiego aktu, że rzucił się sam jeden na grupę w pełni uzbrojonych żołnierzy Izraelskich? Acha! To był kolejny niebezpieczny "terrorysta", z gołą pięścią? To w takim razie, kto tam nie jest terrorystą albo terrorystów nie wspiera?
Weiss powtarza stare slogany: "Jerozolima jest bowiem odwieczną stolicą narodu żydowskiego, ale równocześnie to w tym mieście swoją stolicę chcą mieć Palestyńczycy." Nie , to nie Izrael jest tu "na prawie". To Palestyńczycy mają tu prawo, a Izraelczycy tylko pretensje. To prawo zagwarantowały Palestyńczykom rezolucje ONZ i prawo międzynarodowe w 1949 r. Wykonanie tego prawa uniemożliwia Izrael i jego wielki sojusznik - USA. Zwykłego prawa powrotu do domu.
Kiedy Weiss odwołuje się do woli Boga, to wywołuje mój uśmiech: to tak bardzo przypomina mi arabskie "Insz Allah"! Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba! Jesteśmy wszyscy do siebie podobni, tak chętnie zwalamy wszystko na "Bóg tak chciał"... A tymczasem odpowiedź na pytanie, co się będzie dalej działo w naszym Świętym Mieście, jest nie u Boga, ale w naszych głowach.
Kiedy Bóg dawał ludziom przykazanie "nie zabijaj", to nie kierował go do jednego "narodu wybranego" - do Palestyńczyków, jak sugeruje Weiss, ale do wszystkich ludzi, i do Żydów też. Politycy Izraelscy twierdzą, że Palestyna ciągle nie jest gotowa na pokój, a czy oni sami są nań gotowi? Czy potrafią się zatrzymać, zanim zabiją ostatniego palestyńskiego "terrorystę"?
Kiedy skończy się ta "wieczna wojna w Jerozolimie"? Kiedy Szewach Weiss przestanie być oskarżycielem jednej strony, a nawet stawiać się w roli sędziego, a będzie potrafił stać się adwokatem ofiar palestyńskich, wdów i sierot, pięciu i pół miliona uchodźców?
http://www.rp.pl/artykul/632467.html?print=tak
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka