NowePeryferie - redakcja NowePeryferie - redakcja
1116
BLOG

acmd: Solidarność, Solidarność i po Solidarności

NowePeryferie - redakcja NowePeryferie - redakcja Polityka Obserwuj notkę 7

 powinni ta cała solidarnosc zlikwidowac - swiete krowy -

nie zauwazyli ze czasy sie zmieniły? to wypierdalac ;)

młoda, wykształcona, z wielkiego miasta”, na fejsbuku, pisownia oryginalna

 

O „Solidarności” przypominamy sobie zazwyczaj w sierpniu każdego roku, przy okazji rocznic porozumień, lecz te obchody są zawsze gładko sprowadzane do „potępieńczych swarów”, rzadko zaś stają się okazją do refleksji nad znaczeniem dziedzictwa S dla współczesności.

Jedną z nielicznych osób, które explicite odniesienie dawnej Solidarności do czasów obecnych był premier Donald Tusk, który publicznie zapytał, dlaczego dzisiejszy związek jest tylko cieniem dawnego 10 milionowego ruchu
http://wyborcza.pl/1,90699,8314767,Tusk__Prawdziwa__Solidarnosc_wyklucza_nienawisc.html). Oczywiście, w ustach Tuska to pytanie służyło do spostponowania obecnych władz związku, którym zdarza się kwestionować rządy miłości i realność cudów. Jednak pytanie zadane przez Tuska jest zasadne: dlaczego dzisiejsza Solidarność jest – przynajmniej liczbowo – cieniem dawniej siebie? I warto postarać się na nie odpowiedzieć teraz, gdy opadł już kurz związany z awanturą wokół tegorocznych obchodów.

Najłatwiejsza odpowiedź wskazuje na nieudolność kolejnych generacji władz związkowych, porzucenie przez nich sprawy robotniczej kosztem zaangażowania w niekoniecznie pro-pracowniczą politykę parlamentarną, czego apogeum przypadło na rządy „rozmodlonych idiotów z AWS” (określenie Remigiusza Okraski). Można też wskazywać na patologiczne relacje, w jakie związki wchodziły z zarządami wielkich przedsiębiorstw państwowych w okresie poprzedzającym ich prywatyzację – i ogólnie, na skupienie się działaczy na „łatwym terenie” zakładów państwowych i budżetówki przy ignorowaniu problemów pracowników firm prywatnych. Na szczęście, ta postawa na szczęście zdaje się już być przeszłością.

Jednak odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego „nowa Solidarność” jest dziś niemożliwa, należy szukać głębiej. Jeśli spojrzeć na obecny system gospodarczy i społeczno-kulturowy, to można zaryzykować hipotezę, że został on zaprojektowany tak, aby nic takiego jak pierwsza „Solidarność” nie mogło się powtórzyć.

Po pierwsze, zlikwidowano niemal cały przemysł ciężki. „Socjalistyczne molochy” były naturalnym polem rekrutacji dla związku zawodowego. Współczesna organizacja pracy zdecydowanie wyklucza taki poziom organizacji pracowniczej. Pamiętam rozmowę z pracownikiem jednej z największych w Polsce firm developerskich, który stwierdził, że oni zatrudniają kilkunastu inżynierów i żadnego robotnika. Kaskadowa struktura podwykonawców prowadzi do sytuacji, w której nie ma żadnych podstaw do roszczeń ze strony „góry” – człowiek ten wspominał sytuację, w której pracownicy „robiący elektrykę” na jednej z budów nie dostali za swoją pracę wynagrodzenia. Przyszli zatem do developera, który, „nawet jakby chciał” to nie mógłby im pomóc – nie łączyła go bowiem z rzeczonymi robotnikami w sensie prawnym żadna relacja.

Kolejnym, być może nawet ważniejszym czynnikiem uniemożliwiającym mobilizację jest masowe, strukturalne bezrobocie. Jeśli wierzyć temu, co pisze w książce „www.polskatransformacja.pl” prof. Tadeusz Kowalik, była to konsekwencja przemian, nawet jeśli nie planowana, to z pewnością przewidywana, już na samym ich początku. Sytuacja w której łatwo pracę utracić a niełatwo nową znaleźć skłania ludzi w naturalny sposób do konformizmu wobec pracodawcy i szeroko rozumianej władzy. „Za komuny” władze mogły zwolnić Annę Walentynowicz i innych niepokornych, ale niewyobrażalne było zwolnienie całej załogi np. Stoczni Gdańskiej. W dobie likwidacji całych zakładów pojęcie strajku solidarnościowego w obronie jednego pracownika wydaje się być nonsensem.

Samo pojęcie pracownika wydaje się być zresztą przeżytkiem w okresie intensywnej promocji samo-zatrudnienia. W idealnym świecie neoliberalizmu pracowników już nie ma – każdy jest przedsiębiorcą i „kowalem własnego losu”. Samodzielny przedsiębiorca nie ma przeciw komu się buntować – za swoją sytuację odpowiada sam. Jak słusznie zauważa Grzegorz Ilka: „Mam wrażenie, że potężna grupa samozatrudnionych uwierzyła, że są prawdziwymi kapitalistami. Samozatrudniona, która wykonuje pracę sprzątaczki, nadal uważa, że jest sprzątaczką. Natomiast samozatrudniony komiwojażer (on siebie pewno nazywa „przedstawicielem handlowym” lub „dilerem”) garnków np. „Zeptera” już uważa się za poważnego biznesmena i stanowi zaplecze wyborcze prawicy. Podobnie właściciel sklepiku na osiedlowym bazarze itd. I na dodatek w ramach narzuconej ideologii „wyścigu szczurów” wierzą, że oni wszyscy za chwilę będą „wielkimi kapitalistami”. (http://www.przeglad-socjalistyczny.pl/wywiad-tygodnia/472-co-pozostao-z-entuzjazmu-1980-roku.html)

Tu dochodzimy do ostatniego punktu, jakim była intensywna promocja ideologii indywidualistycznej przez ostatnie 20 lat. Jakkolwiek wolność i poczucie odpowiedzialności to wartości niewątpliwie wzniosłe, to sposób ich promocji sprawia, że ich przyjęcie wyklucza jakiekolwiek działanie dla innych – pominąwszy, oczywiście, tę „hańbę ludzkości” jak Kornel Makuszyński określił dobroczynność. Grający pod siebie człowiek neoliberalizmu może oczywiście podarować coś innemu przez Owsiaka czy Caritas, zależnie od ideologicznych preferencji, jednak coś takiego jak strajk solidarnościowy – gdy robotnicy z jednego zakładu strajkowali nie po to, by uzyskać coś dla siebie, lecz by wspomóc w strajku innych - nie mieści się w jego wizji świata. Ideologia epoki późnego Gierka, wyrażana w zgrabnym haśle „śmierć frajerom” zdaje się tryumfować w umysłach „młodych wykształconych”, wychowanych w epoce transformacji - niezależnie od tego, że ich sytuacja materialna często nie wygląda aż tak dobrze, jak oni sami chcieliby ją widzieć.

Pytanie, do jakiego zmusza nas dziś „tamta” Solidarność brzmi (jeśli nie uznajemy ustroju Polski po 89 za najlepszy z możliwych światów, który wymaga jedynie dalszych „niezbędnych i bolesnych reform”): czy istnieją jakieś możliwości mobilizacji społecznej, czy też system skutecznie zabezpieczył się przed wybuchem niezadowolenia, używając do tego kija bezrobocia i marchewki indywidualnego sukcesu?

 

http://lubczasopismo.salon24.pl/noweperyferie; mail: nowe.peryferie(at)gmail.com Skład: acmd; andaluzyjka; geissler; kazimierz.marchlewski; michalina przybyszewska; binkovsky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka