Odpowiedź na pytanie, czy Polska zajmuje pozycję peryferyjną w znacznej mierze zależy od rozumienia tego stanu. Jest na ten temat obszerna literatura, którą znam tylko w małej części. Przyjmuję tu generalnie – lekceważąc własną ignorancję – że peryferyjność wiąże się z charakterem gospodarki, a szczególnie z zależnością rozwojową danego kraju od procesów gospodarczych w innym kraju (lub ich grupie). Oczywiście chodzi tu o zależność dalej idącą niż ta która wynika ze „zwykłej” globalizacji w obrębie gospodarki światowej. Natomiast ta zależność może być pochodną ukształtowanych przez rynek struktur i/lub niesuwerenności (lub ograniczonej suwerenności) kraju. Ten ostatni czynnik (polityczna zależność) przesądzał przez długi okres o peryferyjności Polski względem ZSRR.
Od 1990 ustała polityczna zależność Polski od wschodniego sąsiada (co skądinąd wiązało się z perturbacjami), ale – wydaje się – stopniowo narastają czynniki nowej zależności. Polska gospodarka rozwija się w znacznej mierze na podstawie inwestycji zagranicznych, które lokowane są w Polsce bądź to ze względu lepszy dostęp do rynku krajowego, bądź ze względu na relatywnie tanią (ale o przyzwoitych kwalifikacjach) siłę roboczą, energię i ziemię. Istotną rolę odegrała prywatyzacja, która umożliwiła zagranicznym inwestorom pozyskać stosunkowo tanio znaczny majątek i dostęp do krajowego rynku (to dotyczy przede wszystkim bankowości i ubezpieczeń).
Inwestorzy zagraniczni zachowują kontrolę nad technologią i dostępem do rynków eksportowych. Bardzo duża część kluczowych przedsiębiorstw działających w Polsce znajduje się pod pełną kontrolą ich zagranicznych właścicieli (przedsiębiorstw „matek”) i są w istocie oddziałami globalnych firm o ograniczonej autonomii. W Polsce nie ma chyba żadnej siedziby „globalnego” przedsiębiorstwa i bardzo nieliczne są przypadki, gdy przedsiębiorstwo zagraniczne na terenie naszego kraju prowadzi badania. W konsekwencji tych wszystkich okoliczności przedsiębiorstwa zagraniczne zajmują uprzywilejowaną pozycję rynkową.
Sprawą o kluczowym znaczeniu jest dalsza ewolucja systemu. Liberalni ekonomiści sugerują, że stopniowo struktura gospodarki polskiej zmierzać będzie w kierunku typowym dla krajów wysoko rozwiniętych. Że pojawiać się będą „przedsiębiorstwa technologiczne” i podmioty posiadające cechy przedsiębiorstw „globalnych”. Na ogół przyjmują też, że sprzyjać temu będzie pogłębienie integracji (także politycznej) w obrębie Unii Europejskiej. Jestem w tej kwestii sceptyczny. Wydaje mi się, że te oczekiwania opierają się o utopijną wizję rynku i założenie, że UE nie jest kontrolowana przez grupę krajów najwyżej rozwiniętych. Tymczasem więzi, zarówno między wielkimi przedsiębiorstwami i państwami w których działają, jak i miedzy tymi państwami a brukselską biurokracją są silne i trudno się spodziewać, by siła która z tych więzi wynika nie była spożytkowana dla podtrzymania przewagi konkurencyjnej krajów wysoko rozwiniętych. Nie ma zresztą wystarczających powodów by przyjmować, że „czysty rynek” pozwala skutecznie przezwyciężać względne zacofanie. Sukces odniosły na tej drodze za to takie kraje jak Japonia, Tajwan czy Korea Południowa i były to sukcesy silnie „wspomagane” przez instytucje państwa.
Są przesłanki by przyjąć, że Polska już wykształciła struktury charakterystyczne dla kraju peryferyjnego, a proces ten będzie się nadal pogłębiał. Warto zwrócić uwagę na przemiany w Unii. W przeszłości Unia była czynnikiem ułatwiającym kontrolę przedsiębiorstw z najlepiej rozwiniętych krajów nad gospodarką całego obszaru, ale – trzeba przyznać – istniały tez mechanizmy wspomagania rozwoju krajów słabszych. Rezultat, jak dziś widać, nie jest imponujący. Ale dziś zanosi się na co najmniej znaczne osłabienie działań wspierających (prawie pewna redukcja przepływów finansowych opartych o zasadę solidarności) i wzmocnienie wymagań utrudniających rozwój krajów słabszych (choćby program ograniczenia emisji CO2). Te zmiany w przypadku krajów Europy Środkowo Wschodniej będą miały z pewnością istotne znaczenie.
Jakie są konsekwencje statusu kraju peryferyjnego? Chyba dość oczywiste. Przede wszystkim kraj jako całość doznaje silnego uszczerbku swojej suwerenności, jego pole wyboru w zakresie polityki gospodarczej jest wąskie, co nie może być bez wpływu na możliwości w ogólnej polityce zagranicznej. Przed wszystkim jednak status kraju peryferyjnego oznacza trwale niekorzystna pozycję w „międzynarodowym podziale pracy”. W takim kraju dziedziny gospodarki oparte na wiedzy są w zasadzie nieobecne, natomiast istotne są przemysły surowcowe i/lub bazujące na taniej sile roboczej i intensywnym użytkowaniu środowiska. Z reguły w dłuższym okresie prowadzi to do niekorzystnej z punktu widzenia kraju peryferyjnego ewolucji cen na rynkach międzynarodowych, a w dalszej kolejności jest czynnikiem osłabiającym potencjalny dynamizm rozwojowy. Rozwój w formule peryferyjnej jest też, chyba z natury rzeczy, szczególnie niestabilny (szoki w centrach rozwojowych rezonują szczególnie silnie w krajach peryferyjnych) i sprzyja powstaniu dysproporcji wewnętrznych (w różnych płaszczyznach). Konsekwencją jest też relatywnie powolny wzrost dobrobytu i znaczna społeczna niespójność.
Oczywiście rozwój w formule peryferyjnej jest jednak znacznie korzystniejszy niż stagnacja gospodarek krajów, które zdecydowały się (?) na autarkię. Meksyk, który – wiele na to wskazuje – ma pozycje peryferyjną względem Stanów Zjednoczonych na tle Korei Północnej czy Kuby jest oczywiście krajem sukcesu. Ale o jednym trzeba koniecznie pamiętać: zakorzenione struktury peryferyjne są bardzo trudne do usunięcia, bo przecież ich trwanie jest też w interesie pewnych krajowych grup interesu.
Proces peryferyzacji Polski (dokonujący się jednak równolegle z procesami wzrostowymi) nie postępuje wg jednolitej formuły. W wielkich miastach (szczególnie w Warszawie) obserwujemy największą inwazje kapitału zagranicznego, a jest on ważnym czynnikiem wzmacniającym zależność krajowej gospodarki od zagranicznych centrów. Ale ten proces sprzyja też rozwojowi wielkich miast (jest korzystny dla zatrudnienia i sprzyja dynamice płac). Rejony prowincjonalne na nieporównanie mniejszą skale korzystają ze wzrostu opartego o ekspansję zagranicznych przedsiębiorstw, a jednocześnie doświadczają konkurencji wielkich ośrodków miejskich. Obydwa te czynniki sprzyjają narastaniu podziałów wewnątrz kraju, co ma oczywiście coraz większe znaczenie warunków życia i pracy ludzi (do pracy do Warszawy dojeżdżają ludzie choćby z Radomia).
Jest potrzebna poważna debata o formule rozwoju Polski w następnych latach. Nie uświadamiamy sobie na ogół, że przyszłe uwarunkowania będą trudniejsze niż dotychczas. W tym kontekście trzeba też zadać pytanie, czy dotychczasowa formuła rozwoju „indukowanego” (czytaj: stosowania ”sprawdzonych wzorców”)powinna być kontynuowana.
Ryszard Bugaj
Tekst ukazał się na portalu publicystycznym Nowe Peryferie
http://lubczasopismo.salon24.pl/noweperyferie; mail: nowe.peryferie(at)gmail.com Skład: acmd; andaluzyjka; geissler; kazimierz.marchlewski; michalina przybyszewska; binkovsky
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka