Ochłapczyca Ochłapczyca
308
BLOG

Daniel Lanois - Shine - recenzja

Ochłapczyca Ochłapczyca Kultura Obserwuj notkę 7

 

Próbowałam tłumaczyć tekst tej piosenki.

Nawet w sumie przetłumaczyłam.

Ale po drodze stracił urok przedziwaczności, stracił urok wyrażeń i rytmu słów.

Więc niestety - skazaniście na oryginał.

Wczuć się, uwaga, jedziemy:

 

Daniel Lanois - Fire

My angel I promised her we'd be dressed in a cloud
Standing on pillars on fire singing out loud
Shot from truth and love, not darkness
With the moon under your feet
Where birth goes on and rides terror
My shine will be complete

With your fire your fire
My tremolo
You're my fire

Every so softly it grows when you don't wear your armor
Crushing the burden and confusion sour
Trembling high on every leaf
Raining light down on your belief
Oh my angel unburdened by the race
I'll go down burning in your embrace

On fire, on fire
My tremolo
You're my fire

Don't take away my shine
My shine is all I have
My heat, my love, my beauty and my glad
It worries me sometimes that I want love
And live a life of sad

My tremolo
Sweet baby, my fire
My desire, fire

 

Poznaję poezję, kiedy ją usłyszę/zobaczę.

I wy poznajcie się z panem Danielem Lanois.

Ten pan sam sobie teksty piszę, co wnioskuję z braku informacji, coby pisał je ktokolwiek inny.

Cały album „Shine” odbiera mi rozum, niepokój i pamięć. Cudownie się słucha tego faceta, w jego muzyce jest coś naprawdę niesamowitego. Nie umiem zachwycić się na dłuższą metę Satrianim – może i jest genialny, Daniel Lanois bardziej. Sorry, Winnetou. Zarówno fenomenalny kawałek „Fire” jak i dużo bardziej optymistyczne „Shine” zaspokajają potrzebę dobrej muzyki i… spokoju. Z jednej strony słuchanie tego faceta to uspokajanie się - a z drugiej w tym wyciszeniu jest coś strasznie głębokiego, jak gdyby to cisza krzyczała głośniej niż wrzask. W "Still water" jest jakiś triumf wygranej, triumf słońca po długiej nocy... obłęd. No ja przepraszam bardzo, że się tak egzaltuję, ale obłęd.

Piosenka „Fire” pojawiła się w szóstym sezonie serialu „House” w odcinku pt. „Joy” jako piosenka końcowa i dzięki temu pan Lanois staje się coraz bardziej znany. I dobrze, należy się mu jak Susan Boyle stylista.

Jest w jego muzyce coś niesamowicie uwodzącego. W nienachalnym, nienajniższym głosie, poetyckich tekstach i spokojnej gitarze jest coś po prostu…

No po prostu nie mogę przestać kolesia słuchać. Mam wrażenie, że on śpiewa do ukochanej kobiety, że to wszystko to jeden wielki, ukryty rytuał godowy i że tak naprawdę naruszam cudzą sferę intymności słuchając piosenek przeznaczonych tylko dla jednej kobiety.

A to mi się jeszcze nie zdarzyło.

Dlatego polecam wszystkim coś, co przypomina kołysanki dla dorosłych żyjących trudnym i prawdziwym życiem. Daniel Lanois, album „Shine”.

Macie tutaj piosenkę, która na mojej prywatnej liście, tuż obok "Supergirl" Reamonn, czy "Sonaty księżycowej" Beethovena stoi bardzo wysoko. Oto "Fire", tekst macie u góry.

 

Powiedzcie, że obłęd.

http://www.daniellanois.com/

 

P.S.

Chciałam jeszcze podziękować wszystkim komentatorom, którzy zjawili się u mnie wczoraj i dzisiaj komentować notkę o Matejce.

Leming, waldburg, Ufka, Wawrzyniec, Infidel, Józef K. i wielu innych - dziękuję wam serdecznie, cieszę się okropnie, że do mnie przychodzicie:D

 

Ogłoszenie patrymonialne: Brzydka, otyła i pryszczata córeczka tatusia pozna pięknego, bogatego i inteligentnego pana, który będzie ją kochał po wsze czasy, nawet jak mu Lexusa o słupek rozwali. Żąda biżuterii i dowodów miłości. Najlepiej tak trzy razy dziennie... Zgłoszenia proszę zostawiać w komentarzach wraz z informacją o miesięcznych zarobkach. Nie usuwam komentarzy trolli. No co, własne będę kasować...? Jestem piwniczna. Nigdy nie ląduję na stronie głównej Salonu. ochlapczyca@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura