Miało to być to weekendowe wydarzenie w telewizji niemieckiej ZDF: Dwuczęściowy film 'Die Gustloff'. I rzeczywiście, film cieszył się ogromnej publiczności. Blisko 8 milionów widzów chciało obejrzeć 'antywojenny' film o największej katastrofie morskiej.
Nie jest to pierwszy film tej kategorii, i już nie było tyle widzów jak przy ucieczce młodziej, dzielnej Niemki z Prus Wschodnich ('Ucieczka', 11 milionów widzów).
Ale powoli można odnieść wrażenie w tych filmach, ze okrucieństwo drugiej wojny światowej, to coś, co nadchodziło do Niemców. Jest to wrażenie mylne: Wojna nadchodziła do Europy a przynieśli nią sami Niemcy. Zgadza się: zatoniecie Gustloffa jest największą katastrofą morską w historii ludzkości. I zal mi tych ludzi i ich los. Jednak zatoniecie Gustloffa nie jest przemilczanym symbolem okrucieństwa wojny. Na tle ogólnej zarzynanie w tej wojnie, gdzie czasami więcej ludzi w jednym dniu w niemieckich obozach ginęło, jest to tylko jeden aspekt całej wojennej panoramy.
Wymienić trzeba może jeszcze, ze Gustloff ze szarym kolorem ochronnym, z działami FLAK i 1500 żołnierzami Wehrmachtu na pokładzie musiał uchodzić za statek wojenny, kiedy sowiecka lódź podwodna trafiła 30-tego stycznia 1945 roku swoimi torpedami w statek.
Inne tematy w dziale Kultura