Takie slogany jak – „Przyznawanie uwłaszczonym spółdzielcom dodatkowych uprawnień. Ostrze nowej ustawy wymierzone w serce spółdzielczych molochów rodem z PRL-u, które niewiele mają z ideami spółdzielczości. Pozytywne, dla nowej ustawy opinie uczonych w prawie i piśmie – imć Pietrzykowskiego i Wrzołek-Romańczuk. Przywracanie spółdzielczości mieszkaniowej autentycznie dobrowolnego charakteru. Właściciel wyodrębnionego lokalu pozbawiony jest całkowicie wpływu na sposób i koszty zarządzania swoim lokalem, co jest, nie tylko krzywdzące właściciela lokalu, ale i nie konstytucyjne. Nowa ustawa pozwoli właścicielowi na współdecydowanie w zarządzaniu i ustalaniu wszelakich kosztów związanych z utrzymaniem nieruchomości, oraz wzmocni jego pozycję wobec władz spółdzielni poprzez podwojenie wpływu na zarządzanie, jako właściciel i jako spółdzielca” – towarzyszą ogólnorządowej, jak i tej skołowanej, zmanipulowanej, no i tej czującej zapach mieszkaniowego szmalu części społeczeństwa polskiego w akcji promującej nową ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych przygotowaną przez rząd Donalda Tuska.
Czy polski sejm uchwali nową ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych? – Wydaje mi się, że wszystko rozbije się o skuteczność wpływu lobbystów, czyli macek mieszkaniowych bossów, którzy czują zapach wielkiego szmalu płynącego z przejęcia spółdzielczego majątku mieszkaniowego. W wymienionych wyżej sloganowatych argumentach zawarta jest cała chwytność, przebiegłość i wyrafinowanie twórców ustawy działających – niby to – dla dobra spółdzielców.
„Lokatorzy wezmą sprawy w swoje ręce.”, „Kończą się czasy wszechmocnych prezesów spółdzielni” takie sformułowania powszechnie spotkać można na różnych stronach internetowych. Ileż w nich jest hipokryzji, to wiedzą tylko ci, co te sformułowania wprowadzili do publicznego obiegu. Dla pewności wstawię definicję hipokryzji wg Wikipedii. „
Hipokryzja (od
gr. ὑπόκρισις
hypokrisis, udawanie) – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.”
Ludzie! Nie dajcie się w tak perfidny sposób oszukiwać. Już – „dla waszego dobra” – porozkradali przedsiębiorstwa, które to miały być lepiej zarządzane i przynosić większe zyski – właścicielom i Wam. Przedsiębiorstwa w większości poupadały i zostały polikwidowane, a Was na bruk wyrzucili. Czy teraz dopuścicie, żeby Was na bruk wyrzucili z waszych mieszkań? Powiem Wam – dopuśćcie do uchwalenia nowej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych przygotowanej przez Platformę Obywatelską, to będziecie to mieli zagwarantowane, jak w szwajcarskim banku.
Przypomnę! Nikt nikomu nie zabrania w obecnych spółdzielniach brania udziału w zarządzaniu spółdzielczym mieniem, kształtowaniu i wpływaniu na koszty. Kwestią jest tylko czynny udział w spółdzielczych organach samorządowych. Ale rzadko komu chce się w tych organach brać czynny udział. Na zebrania członkowskie, też rzadko kto przychodzi. A jak przyjdzie, to siedzi, jak mumia egipska. Po wyjściu zaś gdera, że nic mu nie dali powiedzieć. Do spółdzielni mieszkaniowej należę od 1968 roku. Zanim wyprowadziliśmy ją na „prostą” wielu z nas zarwało wiele dni i nocy. Bywało, że zebrania przeciągały się do późna w noc, jak też zostawały przenoszone na drugi dzień.
Dzisiaj Polakom – jak wspomniałem – nie chce się brać czynnego udziału w organach samorządowych spółdzielni. Dzisiaj większość Polaków najchętniej – gorące kasztany – by konsumowała, a wyciąganie ich z ognia, żeby dla nich niewidzialna ręka wykonywała. Tak dobrze nie było i nie będzie. Same gołąbki nie lecą do gąbki. Każdy – nie tylko prezesi spóldzielniani – kto się podejmie wyciągania tych „gorących kasztanów z ognia” będzie usiłował część z nich sam skonsumować. Kwestią pozostaje ilość konsumowanych kasztanów przez wyciągającego, a właściwie dopilnowanie, żeby ich nie zjadł za dużo. Ale tego sami musimy dopilnować. W przypadku spółdzielni obowiązujące prawo spółdzielcze nikomu tego nie zabrania, lecz stwarza możliwość kontrolowania zarządów, uchwalania programów działalności i rozwoju jednostek spółdzielczych. Jeśli chodzi o występowanie nieprawidłowości – to one występują w każdej formie działalności gospodarczej, nie tylko w spółdzielczości. One zawsze będą występowały. Je można i trzeba minimalizować, jak również eliminować. Ale to wymaga systematyczności nadzoru, którego prowadzenie należy do użytkowników danej firmy i do powołanych w tym celu państwowych organów kontrolnych.
Tyle tylko, że w systematyczności Polacy nie gustują. Wszystko chcieliby załatwić – cały obraz namalować – „jednym pociągnięciem pędzla”. A jak do tej „naprawy” spółdzielczości mieszkaniowej mają się ciągle wzrastające koszty utrzymania, ciągły wzrost cen artykułów pierwszej potrzeby w domowych gospodarstwach? Dlaczego to rząd i sejm Rzeczpospolitej Polskiej nie przejmie się losem ludzi, którzy nie mają co do garnka włożyć i nie obniży podatków i innych świadczeń, które muszą być wkalkulowywane w ceny wyrobów i usług?
Inne tematy w dziale Polityka