Dobry1 Dobry1
136
BLOG

Moja wizja Chrystusowego Mesjanizmu

Dobry1 Dobry1 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4


W powszechnym obiegu Chrześcijanie Syna Bożego – Jezusa Chrystusa uznają, za zapowiadanego Narodowi Wybranemu Mesjasza. To oczekiwany Mesjasz miał wyzwolić ludzkość z jarzma grzechu, cierpienia i wszelakiego zła. Dlatego też Chrześcijanie nazywają Jezusa Zbawicielem, Odkupicielem, Wybawicielem, jak również Ofiarą za grzechy, czy też Zadośćuczynieniem.
Muszę powiedzieć, ze mnie te tytuły, nie pasują do takich pojęć jak, Wszechmocność Boża, Dobroć Nieskończona, a już najbardziej do Nieskończonej Miłości Boskiej. Etymologicznie wiążą się ze zmianą na lepsze dotychczasowego usytuowania podmiotu, którego dotyczą. W naszym przypadku Pan Jezus swoim życiem, swoją nauką i swoją męką miałby nas uwolnić od zmazy grzechu, od złego, czy też wyzwolić spod wpływu szatana. Zawierają w sobie nazwę czynów, dzieł mających być, przez Chrystusa dokonanych.
Nie będę kwestionował wielkości dokonań Chrystusowych. Ale na czym miałoby polegać Zbawienie, Odkupienie, Wybawienie – trudno dociekając. Popróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie:  Czy po zaistnieniu całego aktu uczłowieczenia się Syna Bożego -  począwszy od narodzenia, skończywszy na śmierci krzyżowej – coś w stosunkach międzyludzkich się zmieniło, na lepsze? Odpowiem wprost i jednoznacznie – nic na lepsze się nie zmieniło. Wojny jak były, tak są nadal. Choroby jak były, tak nadal są. Jak byli biedni i bogaci, tak nadal są. Jak byli wykorzystujący i wykorzystywani, tak nadal są. Ogólnie rzecz ujmując można powiedzieć - jak było zło i dobro, tak nadal jest, a także relacje pomiędzy tymi „stanami rzeczy” nie uległy zmianie. Świat nadal pozostał światem, a nie rajem. Skąd więc się wzięło przypisywanie Chrystusowi dzieł, których skutków ludzkość nie odczuła?
 
Wydaje mi się, że winą za to przypisywanie Chrystusowi, owych dzieł należałoby obarczyć psychikę ludzką. Ponieważ ludzkość od dawien dawna krzywdująca sobie i narzekająca na występujące i dotykające ją zło, które niosło ze sobą śmierć, cierpienie i ból oczekiwała, a może nawet była przekonana, wierzyła, że kiedyś jej Jedyny Bóg (Jehowa) odmieni jej życie na lepsze, w którym nie będzie cierpienia, bólu, a ziemia stanie się rajem. Dlatego – tak mniemam – parcie na polepszenie bytu było tak silne, ze ludzie nie dopuścili do siebie ewentualności, nie spełnienia oczekiwań - uwierzyli w Zbawcze Dzieło Chrystusa i nadal wierzą. No bo jak tu nie uwierzyć, skoro Mesjasz, za przyczyną Ducha Świętego rodzi się z Marii Dziewicy, żyje wśród nas, naucza i czyni cuda – umęczon- umiera, a po trzech dniach zmartwychwstaje i wreszcie w niebo wstępuje, i tam zasiada po prawicy swego Ojca, to nie sposób aby nas, nie wybawił od złego.
 
 
Wypełniły się proroctwa zapisane w Starym Testamencie. Mesjasz rzeczywiście zrodził się w Narodzie Żydowskim. Ale, jak wspomniałem zło, cierpienie i ból, jak było tak nadal, na świecie pozostało i w nie mniejszym stopniu, nadal ludziom doskwiera. Bezwiednie, wierzącemu nasuwa się zaraz sprzeciw – przecież Bóg wszechmocny, doskonały, przepełniony dobrocią, nie mógł dać Narodowi Wybranemu „Pustej Obietnicy”. Znowu odniosę się w tym miejscu do ludzkiej psychiki i powiem, że to człowiek treść obietnicy boskiej „dopasował” do swoich oczekiwań. Któż może nas zapewnić, że Bóg (Jehowa) obiecując Izraelowi Mesjasza, miał w zamiarze obdarzenie Go mocą niszczącą wszelakie zło na ziemi. Zesłany Mesjasz, nie dość że nie usunął zła, ale to zło doprowadziło do Jego, męczeńskiej śmierci. - Chociaż w ostatecznym rozrachunku, to śmierć, przez Mesjasza została pokonana.  
 
Adwersarze moi, w tym miejscu mieli by podstawy do zarzutu, że ograniczam się do kontestowania Mesjanistycznego dzieła Chrystusa – Zbawienia ludzkości. Mogli by też zapytać. Jeśli nie Zbawienia ludzkości, to czego miałby dokonać Syn Boży zstępując na ziemię i przybrawszy ludzką postać, przeżyć wśród ludzi 33 lata, doznając odczuwania, podobnie jak oni, tak przyjemności, uznania, chwały, jak również przykrości, poniżenia pogardy, nienawiści, bólu, cierpienia, pohańbienia. By na koniec umrzeć, w męczarniach na krzyżu, potem zmartwychwstać i wstępując w niebo zasiąść po prawicy Ojca swego, jako trzecia osoba Boga w Trójcy Jedynego? 
 
Podejrzewam, że nie ja pierwszy i nie ostatni zastanawiałem się i nadal się zastanawiam nad odpowiedzią na to pytanie. – Popróbuję odpowiedzieć.
 
Jako żem jest człowiek prosty, z wykształcenia mechanik i z filozofią wiele nie miałem do czynienia. Jedynie, z potrzeby ducha , co nieco liznąłem korzystając z biblioteki publicznej. Więc moja wizja Chrystusowego Mesjanizmu nie będzie miała znamion pracy naukowej. Ja uważam, że Bóg nasz jako istota doskonała, a tym samym wszystkowiedząca, wiedział że życie ziemskie nie będzie lekkie i łatwe, miłe i przyjemne. Wiedział, bo sam wszystko tworzył. Znał zmienność natury rzeczy, a więc, człowieka też. Wiedział że człowiek, obdarzony Jego szczególnymi darami i względami, ciałem i duszą – mówiąc inaczej – ideą i materią. – Twory te zawierają w sobie świadomość, intelekt, percepcję, wyobraźnię, zmysły, oraz umiejętności porozumiewania, odkrywania ukrytych w świecie tajemnic, przystosowywania się do środowiska i oddziaływania na nie, rozwojowe i rozrodcze. Wszystkie – że tak powiem – narzędzia, jakie człowiek otrzymał od Boga są, rzeczywiście szczególne, ale tym co – chyba najbardziej – wyróżnia go wśród innych stworzeń, jest – wolność wyboru i samodzielność decyzyjna. Te dwa dary zawierają w sobie, najwięcej znamion natury boskiej w człowieku. One bowiem mają największy wpływ na kształt relacji człowieka z – szeroko pojętym – otoczeniem.
 
Wiedząc o tym wszystkim i mając to wszystko na względzie, a szczególnie to, czym obdarzył człowieka, postanowił nie wypuszczać, całkowicie ze swoich rąk, wodzy nad światem. A tak szczerze mówiąc, to chociaż mówimy o stworzeniu świata, w czasie przeszłym, to ja uważam, że Bóg przez cały czas, ten świat tworzy nieustannie i nieustannie, na niego oddziaływuje. To właśnie w procesie oddziaływania dochodziło i dochodzi do kontaktów człowieka z Bogiem.
Podczas jednego z takich spotkań Bóg obiecał człowiekowi zesłanie na ziemię, w stosownym czasie Mesjasza – Boga-Człowieka, Nauczyciela przykładnego życia w świecie, jedynym jaki był możliwy do urzeczywistnienia, w świecie pełnym zależności i wzajemnych oddziaływań, na siebie, poszczególnych jego elementów. Poza nauczaniem, dawaniem przykładu, ten Nauczyciel miał uświadomić ludziom, że trud i znój, cierpienie i ból, marność życia, ale także szczęście i radość, uwielbienie i chwała, sława i uznanie, jak również rozkosz – te jak również wszelkie inne stany i odczucia, to są składniki, nie rozerwalnie związane z życiem, z istnieniem, z bytem. Żadnego z nich nie da się z życia wyeliminować.
Chrystus, nasz obiecany Mesjasz, Bóg-Człowiek, żyjąc wśród nas, czując jak my, doświadczając wszystkiego, co może w życiu spotkać człowieka, tym samym zaświadczył, że ta istniejąca rzeczywistość jest jedyną i niezastępowalną. Jego postać, czy rolę można postrzegać, nie tylko jako Nauczyciela, ale jako Dobrego Pasterza, Dobrego Wodza, wreszcie Dobrego Króla, który nie tylko potrafi, siedząc na tronie, władać i rozkazywać, ale w razie potrzeby staje do walki, tak jak każdy z jego żołnierzy i swoim męstwem zagrzewa do boju.
 
Taka to jest moja wizja Chrystusowego Mesjanizmu. Z niej, na czoło wysuwa się – w moim odczuciu najważniejszy – przekaz Chrystusowej obecności wśród nas. Jest nim uświadomienie ludziom, że istniejący „Stan Rzeczy” jest, na obecnym etapie rozwoju, tą jedyną, niezastępowalną rzeczywistością. A tuż zaraz za nim, na drugim miejscu plasuje się ewangeliczny przekaz:   (Mt 23,1-12) "Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony." 
 
Wydawałoby się, że po spełnieniu Boskiej Obietnicy ludzie posiądą pełnię świadomości i wiedzy, którą wykorzystają do wdrożenia ładu umożliwiającego, godne dla wszystkich życie. – A jednak?
Dobry1
O mnie Dobry1

Dziennikarzem Obywatelskim

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura