Muszę przyznać, z nieukrywanym rozczarowaniem i gorzką satysfakcją (ile razy o tym wspominałem, ciszej lub głośniej?), że sztabowcy PiS-u, osoby bezpośrednio odpowiedzialne za kreowanie wizerunku Jarosława Kaczyńskiego oraz szukanie szans, okazji, strategii, wykorzystywanie każdej możliwości, działający w wyraźnie niesprzyjających okolicznościach (mainstreamowe media) po prostu... sobie nie radzą. Trudno już naprawdę wszystko zwalać na wszechobecną niechęć wstrętnych dziennikarzy, wyborczej, lemingów, ich brak kompetencji oraz kolejne idiotyczne wpadki nie mogą zostać niezauważone.
Co więcej, są one wodą na młyn politycznych przeciwników, którym przyciśniętym pod ścianę własnymi kłamstwami, nieudolnością rządzenia, hipokryzją, arogancją, podaje się ochoczo rękę. Za chwilę odgryzioną zresztą skrupulatnie i konsekwentnie, za każdym razem. Wizerunkowe wpadki nie są warte głębszej analizy, jako typowa rozrywka dla spragnionych taniej sensacji dowcipnisi (kurtka za długa itp.), ale brak jasno określonej, skrupulatnie realizowanej narracji (Ukraina) to już coś, nad czym wyjątkowo trudno przejść do porządku dziennego.
Brak spójnej narracji, pomysłu, kreatywności i konsekwencji pojawia się w działaniach otoczenia Jarosława Kaczyńskiego coraz częściej, wpadki są nieprzewidywalne, coraz głupsze i pozbawione choćby chwili refleksji. To już nie sam brak swoistego, politycznego instynktu zabójcy, drapieżnika - wystawiający się na pośmiewisko raz za razem premier Tusk jest ofiarą idealną. To brak instynktu przetrwania, otwieranie zatrzaśniętej już na nodze ofiary pułapki.
Żebyśmy mieli jasność, nie krytykuję samej wizyty Jarosława Kaczyńskiego na południu Polski, dramatyczne przerwanie kampanii, w celu sprawdzenia (?), dodania otuchy (?), monitorowania (?) sytuacji, powodziowego zagrożenia. Dokonajmy jednak prostej analizy. Najpierw na obstrzał wystawia się żałośnie lider Platformy Obywatelskiej, jako naczelna pogodynka kraju ostrzegając przed ulewami, strasząc możliwymi powodziami. Zestawiając to w prosty i klarowny sposób z działaniami jego rządu odnośnie zabezpieczeń przeciwpowodziowych, obraz jest jasny - hipokryzja w najczystszym wydaniu, zbijanie wyborczych punktów na ludzkim niebezpieczeństwie, które sam w pośredni sposób wyraźnie w ostatnich latach zlekceważył.
Można zatem, obierając trudniejszą drogę przyspieszenia, faktycznie "przerwać kampanię" (choć brzmi to fatalnie i łatwo się uczepić, nie lepiej "zmienić plany"?) i odwiedzić zagrożone powodzią tereny, z jednoczesnym zaakcentowaniem - premier tylko mówi, ja robię! (w dużym uproszczeniu).
Wybrano, słowami i żartem rzecznika Hofmana opcję agresywną i w sumie prostszą, ciągle logiczną - "premier będzie się teraz puszył, będzie jeździł, będzie biegał po wałach" i pokazywał jakim jest gospodarzem." Przekaz jest jasny - miejsce polityka nie jest na wałach, lecz w miejscu urzędowania, ma rządzić, działać, sypać konkretami, wspierać odpowiednie służby. Propaganda niczemu i nikomu nie służy, jest wręcz śmieszna, groteskowa.
Nie mnie decydować, która opcja miała okazać się skuteczniejsza, lepsza, prawdziwa (ktoś się zapytał swoją drogą Jarosława Kaczyńskiego, co on myśli?). Ale ich wymieszanie okazało się pomysłem idiotycznym, kolejnym przykładem nieudolności, o której wspomniałem wcześniej. Lider opozycji przerywa kampanię i biega po wałach, cytując pana Hofmana. A Tusk, wykorzystując okazję, nie tylko sypie kiepskim żartem (choć jak na niego to i tak niezły), ale przestraszony naród zręcznie uspokaja - padać jednak tyle nie będzie, służby działają, sztaby antykryzysowe gotowe, jak będzie trzeba - pojadę.
Jakbym podejrzewał premiera o większą inteligencję, to bym powiedział - podpucha, na którą sztab PiS-u dał się złapać jak dzieci, wyjątkowo mało sprytne dzieci. Ale to bardziej jednak kolejny unik, szansa, którą ochoczo dostarczają rządzącym prawicowi specjaliści.
Czepiam się, jątrzę, nie pomagam wcale - odezwą się niektórzy (już widzę wybrane komentarze),wcale tak nie jest, wszyscy wiedzą, kto dobry, a kto zły w Polsce, o! Po pierwsze, ci co wiedzą, co by się nie działo, zdania nie zmienią. Jednak jest jeszcze trochę tych, niezdecydowanych, wahających się, podatnych na medialny przekaz - do których dochodzi dziś informacja nie o hipokrycie Tusku, a o szpiegu z Krainy Deszczowców.
Po drugie ja się grzecznie zatem pytam, skoro i tak jest wszystko jasne, po jakiego czorta Kaczyńskiemu ci wszyscy eksperci i doradcy, sztab (pożal się Boże), skoro więcej złego niż dobrego coraz częściej widać, karrrramba?
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka