Podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości wiele mówiono o aspiracjach, innowacjach i młodzieży, ale zabrakło jednego kluczowego wątku - innowacyjnej, uczciwej komunikacji w polityce, bez której żadna idea nie dotrze dziś do obywateli.
Miałam przyjemność uczestniczyć w kilku interesujących panelach dyskusyjnych podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Jednym z nich był panel zatytułowany: „Nasze aspiracje, nowe technologie, innowacje w gospodarce, młodzież a kryzys tożsamości”. Nie będę opisywać jego treści - każdy, kto zechce, może je sobie odtworzyć. Chciałabym natomiast napisać o tym, czego zabrakło. A zabrakło rozmowy o innowacyjnej komunikacji w polityce.
Od dziesięcioleci żyjemy w przestrzeni publicznej przesyconej nienawiścią i hejtem, zalewani kłamstwami i pomówieniami. Funkcjonujemy w komunikacyjnym chaosie. Co gorsza, nie tworzą go ludzie z marginesu społecznego, lecz ci ze świecznika – osoby publiczne, które swoim zachowaniem często ów margines przebijają. Niszczenie ludzi, manipulacja i kłamstwo w żywe oczy stały się normą, a prawda i szacunek - postawą niemal wywrotową.
W mediach wciąż powtarza się ten sam schemat. W TVN i TVP – nieustannie „osiem gwiazdek”, w Republice i wPolsce - „Tusk, Tusk, Tusk”, aż niedobrze się robi. Społeczeństwo zostało pozbawione prawa do rzetelnej informacji. Większość z nas zapewne słyszała takie pojęcia jak federalizacja, pakt migracyjny, umowa Mercosur czy zielony ład. Ale ilu obywateli ma rzeczywistą, pogłębioną wiedzę na ten temat?
Dlaczego Polacy nie chodzą na wybory do Europarlamentu, choć to tam zapadają decyzje mające ogromny wpływ na nasze życie? Czy politycy naprawdę wyjaśnili nam, dlaczego te wybory są tak ważne i jakie konsekwencje niosą unijne decyzje?
Nie zamierzam w tym tekście analizować wszystkich unijnych projektów - choć bez ich zrozumienia trudno podejmować świadome decyzje wyborcze. Chcę raczej zwrócić uwagę na fatalny stan komunikacji politycznej.
Owszem, politycy próbują docierać do nas poprzez media społecznościowe. Problem w tym, że ich wpisy na Twitterze czy Facebooku trafiają do garstki odbiorców, po czym błyskawicznie giną w natłoku nowych informacji. Dokładnie tak samo stanie się z wiedzą przekazaną podczas wspomnianych paneli dyskusyjnych. Czy ktoś „na górze” naprawdę zastanawia się, jak dotrzeć do przeciętnego człowieka z dużego miasta, który po pracy wraca do domu, włącza telewizor i poznaje „prawdę objawioną” w jednym tylko wydaniu?
Dziś Polacy nie wybierają już między partiami, lecz między wizjami Polski. Obecna władza – przy wsparciu części wymiaru sprawiedliwości – bezpardonowo łamie prawo, w tym Konstytucję, i otwarcie się z tego śmieje. Po drugiej stronie – cisza. Zamiast reakcji, udawanie, że nic się nie dzieje.
Bez podstawy prawnej odwołano Prokuratora Krajowego i powołano jego dublera dekretem. Od lat ten człowiek podejmuje decyzje, które wpływają na losy wielu obywateli. Toczą się procesy, zaprzyjaźnione sądy uznają, że opinia prawna może zastąpić ustawę - co w normalnym państwie oznaczałoby natychmiastowe wydalenie sędziego z zawodu. Ktoś zostaje skazany, ale ostatecznie zostanie uniewinniony, bo złamano zasady proceduralne. I wiecie, co to znaczy? Że my - społeczeństwo - wypłacimy przestępcom odszkodowania.
Dodajmy to do gigantycznej dziury budżetowej, a może zrozumiemy, że są to działania celowe. Ich ostatecznym celem jest doprowadzenie Polski do bankructwa i poza traktatowe przekształcenie Unii Europejskiej w federację, ale nie w żadne „Stany Zjednoczone Europy”, lecz w eurokołchoz zarządzany przez Niemcy. Oczywiście nie wolno tego głośno napisać, bo przyszły zaborca już wprowadza regulacje cenzorskie.
Czasu dla Polski jest coraz mniej. Tymczasem politycy - jak gdyby nigdy nic - bujają w obłokach. Obywatele, nieświadomi niczego, śpią spokojnie.
Piszę tutaj bo nie mogę już biernie przyglądać się kłamliwej propagandzie i likwidowaniu Państwa Polskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka