kemir kemir
1927
BLOG

Platforma się sypie

kemir kemir PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

Nie jest łatwo w czasach pandemii być sympatykiem Prawa i Sprawiedliwości, ale jeszcze gorzej mają wyborcy POKO: stan Platformy to bardziej stan umysłu, niż kondycja obozu, któremu szefuje Borys Budka. Zwolennicy PO, jedyną radość jaką mają, czerpią już w wyłącznie z TVN, która codziennie dostarcza im "działeczkę" antypisowskiego narkotyku, bo poczynania Budki coraz bardziej spychają partię na margines jakiegokolwiek sensownego bytu.


Ale czy są to rzeczywiście poczynania Borysa Budki? Wydaje się, że nie do końca, bo skończył się czas PO jako partii wodzowskiej. Budka nie ma szans, żeby wejść w buty Donalda Tuska - zresztą dziś w PO nie ma nikogo takiego, a i od 2014 roku, (gdy Tusk odszedł z PO) w polskiej polityce zmieniło się tak wiele, że powrót założyciela partii w roli zbawcy wjeżdżającego na białym koni nie jest możliwy. Budka miał być kompromisem walczących frakcji, a przede wszystkim być antidotum dla rozdmuchanych ambicji Schetyny, któremu - i owszem - buty Tuska się marzyły. I tu pojawia się pierwszy wielki problem Platformy, bo Budka nie tylko nie pogodził walczących ze sobą frakcji, ale konflikty wręcz  rozdmuchał - czego dowodem jest dramatycznie fatalna kampania Kidawy - Błońskiej i wymiana jej (?) na Trzaskowskiego. Klęska Kidawy i jej "odwołanie" z roli kandydatki na urząd prezydencki, jest klęską nie tylko samej "prawdziwej prezydent", ale klęską samego Budki. Odstrzelenie Kidawy jest równoznaczne z ostrzelaniem szefa PO i należy się spodziewać, że "Borysław" politycznie tej strzelaniny nie przeżyje. Tym bardziej, że nie ma innego wyjścia niż robienie dobrej miny do złej gry i przyjdzie mu firmować następny, bardzo niepewny projekt z Trzaskowskim. Reszta platformersów umywa rączki ( w razie klęski będą sterylnie czyści), "Zniszczę cię" Schetyna zaciera rączki, bo im gorzej w PO, tym lepiej dla niego, a na dokładkę strawione już resztki po "Nowoczesnej" są coraz bardziej wkurzone, bo w ugrupowaniu zwanym POKO nie robią już nawet za statystów - prędzej wyłącznie za armatnie mięso przeznaczone i tak na utylizację.


Od 2005 roku – gdy PO pierwszy raz stała się główną opozycją dla PiS – partia ta nigdy nie była tak słaba jak dziś. Od przegranych przez Bronisława Komorowskiego wyborów prezydenckich wiosną 2015 roku zaliczyła serię pięciu wyborczych porażek w czterech latach: dwa razy w wyborach parlamentarnych, raz w europejskich i raz w samorządowych. Bo chociaż w tych ostatnich wyborach PO utrzymała wielkie miasta – spektakularnie wygrywając w takich miejscach jak Warszawa i Poznań – to straciła władzę aż w siedmiu województwach. W tym na Dolnym Śląsku, uchodzącym za jeden z mateczników partii. Nawet obecną większość w Senacie i marszałkowski urząd Grodzkiego, zawdzięczają wyłącznie podłemu "paktowi senackiemu", który - tak naprawdę - wypaczył rzeczywisty wynik wyborów do Senatu. Wybory prezydenckie 2020 niczego o tutaj nie zmienią - kampania Kidawy pokazała, że po stronie PO brak jest nie tylko jakiegoś sensownego programu, ale zwyczajnie brak jest tam wyborczej energii i determinacji, która w całości jest skierowana na obstrukcję państwa i szaleńczy już "antypis". Jakieś dziwne deklaracje Kidawy, jej liczne wpadki i zupełna niemrawość jej sztabu wyborczego, słusznie odbierane są jako wyraz arogancji i lekceważenia dla peowskiego elektoratu. Jeśli sztab wyborczy - pewnie już Trzaskowskiego -  się nie ogarnie, jeśli nie pojawi się tam ktoś, kto kampanii nada jakikolwiek kierunek i energię, to skończy się gorzej niż kompromitacja Komorowskiego pięć lat temu.


Nie ulega wątpliwości, że PO się sypie. W powietrzu już krążą sępy, gotowe się padliną pożywić - jeśli nawet nie samą PO, to jej elektoratem. Na jej rozbiór liczy zarówno lewica, jak i ludowcy, a i PiS będzie chciał uszczknąć coś dla siebie. Co prawda PO ciągle jest najmocniejszą partią antypisowskiej opozycji. Ma najwięcej pieniędzy i najsilniejsze struktury. A właśnie to jest w polskiej polityce kluczowe. To dlatego Platforma przetrwała, ale - jeżeli spełni się scenariusz totalnego odpływu totalnego elektoratu - to jakiejś frakcji PO przyjdzie budować nową partię na gruzach tuskowego tworu, który przez lata swojego istnienia wyrządził Polsce niepowetowane szkody. Swoją drogą ciekawe jest pytanie: co zostało z tej partii "trzech tenorów" -  typowo mieszczańskiej, rynkowej, umiarkowanie konserwatywnej partii, reprezentującą nielewicowy elektorat, który był zmęczony nieskutecznym przynudzaniem Unii Wolności i chaotyczną amatorszczyzną AWS-u? Tusk, na tej wtedy potrzebnej Polsce fali - zamiast rozprawy z postpeerelem - poszedł drogą układów z szemraną i postkomunistyczną "elitą" III RP, "ciepłej wody w kranie" i wyprzedaży polskiego majątku. Fasadowa modernizacja "ten kraju", za unijne fundusze i oddanie Polski w niemiecki protektorat, wytworzyła pewną formułę partii, którą ów mieszczański elektorat w końcu odkrył i  poczuł się oszukany reformą OFE –  "Tusk zabrał mi moją emeryturę”. I tak - w uproszczeniu - powstała Nowoczesna. Podniesienie wieku emerytalnego napędziło PiS elektorat ludowy. Afera podsłuchowa ośmieszyła partię w oczach normalsów. W efekcie PO znalazła się w opozycji. Tam jej pomysłem był i jest nadal antypis: rzucamy wszystko, bronimy III RP i miejsca Polski w Europie przed pisowską rewolucją. Ten manewr pozwolił zatrzymać odpływ elektoratu, ale  dziś widać,  że ta formuła przestaje działać. Bo ani Platforma nie rozliczyła się za lata "błędow i wypaczeń", ani nie ma niczego - poza antypis - do zaoferowania.


Tak jak Polska potrzebuje silnej i poważnej partii opozycyjnej, tak PO potrzebuje nowego pomysłu na siebie. Wybory prezydenckie dla PO  - obojętnie z jakim kandydatem - to tylko kroplówka dla umierającej partii, która jest równie banalna co Kidawa - Błońska. Mało jest bowiem rzeczy równie banalnych niż deklaracje polityków, że będą "słuchać ludzi”. Owszem, w demokracji powinni ( chociaż w ustach polityków PO brzmi to wyjątkowo obłudnie) , ale zadaniem demokratycznego przywódcy jest też inspirowanie ludzi, przedstawianie im nowych propozycji i idei. Jeżeli politycy zamiast tego produkują banały, to znaczy, że sami nie mają żadnych wartych uwagi pomysłów. Na pewno takiego pomysłu nie ma Budka, nie ma Schetyna, a innych  nie widać, bo co wartościowszych "wyciął" Tusk, resztę zniszczył Schetyna. Zresztą - skoro kadry PO reprezentuje dziś ktoś taki, jak Klaudia Jachira czy "mamunia od Kubunia" to nic więcej w tym temacie pisać nie trzeba. Kadrowo Platforma nie wygląda źle - wygląda katastrofalnie tragicznie.


W świetle takiego "portretu" PO, Rafał Trzaskowski niczego nie zmienia. Jest on co najwyżej próbą wykreowania "polskiego Macrona", czyli ślicznego lalusia z czarującym uśmiechem. Oczywiście to wystarczy, żeby oczarować miejskie "lemingrady", ale nie ma szans powodzenia w Polsce powiatowej. Paradoksalnie, Trzaskowskiemu i PO grozi to samo, co pozornie gorszej i beznadziejnej Kidawie, czyli bolesna porażka z Hołownią i "tygryskiem". Ciekawe, jak zareagują łże-media, bo zanosi się na antyhołowanie i koniec tygryskowania. Czy to nowe otwarcie końca PO - przekonamy się wkrótce.



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka