kemir kemir
3971
BLOG

Co może Tusk?

kemir kemir Donald Tusk Obserwuj temat Obserwuj notkę 117

Notka napisana tylko "gościnnie", ze względu na gorący temat powrotu Donalda Tuska.


Odpowiadając na tak postawione tytułowe pytanie, należy krótko odpowiedzieć: nic nie może. Te wszystkie mądre i głupie analizy, ( spodobał mi się tylko rzeczowy, krótki i konkretny felieton Sławomira Jastrzębowskiego) oceny i opinie dotyczące powrotu Tuska do krajowej polityki można właściwie zgnieść w kulkę i spokojnie wyrzucić do kosza. Bo w istocie tego comebacku, Tusk wylazł na mównicę i powiedział, że jest debeściakiem, będzie bardziej totalny od Budki, Trzaskowskiego i Brejzy razem wziętych i że to on pokaże Kaczyńskiemu gdzie raki zimują. Tyle to i ja mogę, bo napiszę na ten przykład, że jestem młodym, przystojnym, wysportowanym blondynem i wygram konkurs Mister World. Niestety rzeczywistość jest inna i niezmiennie osadzona w konkretnych warunkach.


Anno Domini 2021 w Polsce ( i w całym świecie, głównie tzw. zachodnim) warunki bytu politycznego kształtuje pandemia. Podziały polityczne, chociaż oczywiście dalej istnieją, determinują lockodowny, covidowe statystyki, szczepienia i teorie, które z biegiem czasu okazują się wcale nie takie spiskowe. Tusk uderzył mocno w nuty starych podziałów PO vs. PiS, czyli polskiego Tutsi i Hutu, licząc zapewne, że zadziała wypróbowany w 2007 roku sposób "polityki miłości". Problem w tym, że od roku 2015 totalny anty-pis po prostu nie działa, przy czym totalność jest odwrotnie proporcjonalna do pożądanych skutków, o czym boleśnie przekonał się Schetyna i Budka, nie licząc KODziarzy i popłuczyn po Petru. Ale merkelowy debeściak uważa, że teraz będzie inaczej. I tu może mieć nawet rację, bowiem pomysł powrotu na polską scenę polityczną nie zrodził się pod peruwiańską czapeczką podczas wypalania kubańskiego cygara, ale został raczej precyzyjnie zaplanowany w gabinecie Frau Merkel, co to straciła cierpliwość do Polski. - Bo widzicie, rozumicie Tusku, musisz pojechać do Polen i zrobić tam ordnung, przynajmniej taki, coby ten burak Kaczyński przestał nam bruździć. Bo my przecież, wicie, rozumicie, nowy ład postpandemiczny wprowadzamy i nie możemy sobie pozwolić, żeby za Odrą mieć wieczny burdel.


Czy tak zdefiniowała to Frau Merkel nie wiem, ale wiem, że w powrocie Tuska przypadku nie ma, bo być nie może. Jak wiemy, UE stworzyła fundusz odbudowy gospodarki europejskiej, w którym jest 750 miliardów euro. Już samo mówienie o odbudowie jest sporą manipulacją, bo chodzi o tworzenie nowej gospodarki, a nie rekonstrukcję tego, co ucierpiało w wyniku pandemii. Unia nie będzie koncentrować się na tym, by pomóc szewcowi, który padnie, wspierać krawca, fryzjera, właściciela baru, gospodarstwa agroturystyki, firmy transportowej, kwiaciarni czy osiedlowego sklepu z mydłem i powidłem. Gigantyczne środki mają iść na "transformację klimatyczną i cyfrową” oraz na "zrównoważony rozwój":  cokolwiek to znaczy - strach się bać. Te gigantyczne środki to pieniądze pożyczone, a skoro tak, to UE pożyczkę musi spłacić. Jak? To proste: w Brukseli już się mówi o konieczności zmian podatkowych. Wprowadzone będą zatem nowe opłaty paneuropejskie – od transakcji finansowych, cyfrowe, korporacyjne, od krzywych ogórków i prostych bananów -  przecież wyobraźnia eurokratów jest nieskończona.


No dobrze - powie ktoś -  ale przecież Morawiecki z Kaczyńskim dali się bez oporów zaprząc w szaleństwo transformacji klimatyczno- cyfrowej, a "Nowy Ład" i "zrównoważony rozwój" PiS wzięło sobie na sztandary. Zauważmy jednak, że przy całym złu wejścia w unijny fundusz odbudowy ( który na pokolenia wiąże Polskę finansowo) PiS zamierza lwią część otrzymanych (czyt. pożyczonych) funduszy zainwestować w projekty rozwojowe dla polskiej gospodarki. Różne, bo są to projekty i infrastrukturalne i przemysłowe, problem tylko w tym, że ich realizacja stoi ością w niemieckim gardle, bo po co nam to wszystko, skoro wszystko jest w Berlinie? Kto ma spłacać gigantyczne długi zaciągnięte przez UE w bankach? Niemcy? Francuzi? Holendrzy? Belgowie? No nie, od tego są Polacy, Czesi, Rumuni, Bułgarzy, Węgrzy, może jeszcze Grecy, bo cholernie są leniwi. Mają tyrać na dobrobyt transformacyjny Niemca i Francuza i koniec. A jak będą mieć swoje dochodowe przedsięwzięcia, to owszem, długi będą spłacać, ale zyski zostaną  u nich, a my (Niemcy) obejdziemy się smakiem. Proste jak budowa cepa, zwłaszcza kiedy zauważymy jaką wojnę "totalsi" toczą o podział funduszu, domagając się przekazania kasy samorządom, czyli tak naprawdę roztrwonienia pieniędzy na tęczowe bzdury i lokalne zachciewajki samorządowych kacyków.  Jako pewnik należy też przyjąć, że ewentualna władza w rękach Tuska spowoduje przeniesienie wszystkich planowanych nakładów inwestycyjnych na blitzkrieg uderzający w polskie kopalnie węgla i elektrownie, skazując Polaków na drogi import energii,  fotowoltaikę i wiatraki, które jak w styczniu zamarzną, to przeniosą nas wprost do Teksasu z minionej zimy.


I tu dochodzimy do clou zjawiska pt. powrót Tuska. Jak już powszechnie wiadomo, od połowy sierpnia będziemy mieć w Polsce ( i nie tylko w Polsce) czwartą falę covidową - zatem najpewniej czeka nas powtórka z rozrywki, czyli lockdown co dwa tygodnie, covidowe szpitale, przychodnie zamienione w twierdze, zdalną naukę i kwarantannowy cyrk. Podziały polityczne pójdą w odstawkę, podział będzie przebiegać raczej po linii ludzi martwiących się o pracę i swoje wolnościowe swobody obywatelskie, o swoje małe biznesy restauracyjno- fryzjerskie i gorącymi zwolennikami covidowej religii i regulacji a'la Horban. To jest zła wiadomość dla Tuska, który agresję polityczną będzie musiał schować głęboko do kieszeni. Oczywiście zmieni retorykę na atakującą rząd w kwestii służby zdrowia, szczepień, szpitali etc., ale linii podziału nie jest w stanie zmienić.


Pytanie, która strona uzyska przewagę. Rzad PiS marnie bo marnie, ale cząstkowo liczy się z generalnie anty-covdowymi i anty-szczepionkowymi nastrojami Polaków, jak gdyby wyznaczając sobie granice zdrowego rozsądku, czyli dotąd tak, ale nie dalej. Przynajmniej - jak na razie - nie posunęli się do wprowadzania godziny policyjnej, stanu wyjątkowego czy rozważania postulatu przymusu szczepień - i to mimo nacisku "Horbanów". Stawiam dolary przeciwko orzechom, że Tusk żadnych skrupułów mieć nie będzie: stan wyjątkowy, drakońskie restrykcje, i doprowadzanie opornych do szczepienia pod bronią - niekoniecznie tylko gładkolufową. Oczywiście dla dobra "ogółu" Polaków, bo przecież były premier tylko dobrem Polski i Polaków się kieruje.


Byłbym bardzo naiwny, gdybym sądził, że taka ewentualna sytuacja Tuska zaskoczy. Nie, on bez wątpienia ma rozpisany scenariusz covidowy i być może agresywne wejście Tuska teraz, to pewnego rodzaju przygotowanie artyleryjskie, które narobi hałasu i szumu, ale szkód nie uczyni. Za to odwróci uwagę Nowogrodzkiej. PiS z napisanymi gdzie indziej scenariuszami zupełnie sobie nie radzi, ale nie przesądzałbym o tryumfie Tuska - zadecyduje postawa społeczeństwa i biegnąca linia podziału. Tusk nic nie może, nawet przy wsparciu mocodawców, którzy powierzyli jemu taką misję. 


Kemir



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka