kemir kemir
1386
BLOG

Libertyn, libertarianin, wolnościowiec...

kemir kemir Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 56

Pod jedną ze swoich notek - konkretnie pod notką "Pytanie do niezaszczepionych na Covid" - w odpowiedzi na moją deklarację, że czuję się wolnościowcem, spotkałem się z takim oto komentarzem: ""jestem wolnościowcem, nie znoszę żadnych form przymusu""

- jeżdżę/chodzę na czerwonym świetle
- palę w miejscach dla niepalących
- hałasuję po 22:00
- nie płacę podatków
- sikam tam, gdzie mnie przyciśnie
- jeżdżę bez biletów
- jeśli mam chęć kogoś odwiedzić w szpitalu, przychodzę kiedy mi się zechce
- nie posyłam dzieci do szkoły, dopóki istnieje obowiązek szkolny
- nie płacę rachunków
- palę ogniska w lasach
- samochodu nie rejestruję
- nie mam dowodu
- nie stawiam się na wezwania urządów, sądów, policji
- kąpię się w  morzu przy czerwonej fladze
- na pokład samolotu wnoszę ostre przedmioty

itd, itp. Bo nie znoszę żądnej formy przymusu. "Wolnościowiec" ma dylemat ze szczepionką, z maską, z trzymaniem dystansu. Bzdet. Jak zawsze :DDD"


Mógłbym odpowiedzieć trywialnie, że Autorce tego komentarza pomyliły się zasadnicze pojęcia i wzięła mnie za jakiegoś szurniętego anarchistę. Ale OK, zostawmy to tak, jak jest, bo to doskonały przyczynek, żeby porozmawiać o wolności, tym bardziej, że w ciężkich covidowych czasach wolność nabiera zupełnie nowego znaczenia. "Wolność kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem". Każdy zna ten fragment kultowej już piosenki, ale o ile "kocham" jest bezdyskusyjne, to z "rozumiem" mam wątpliwości - jak sądzę, wielu ludziom tylko się wydaje, że rozumieją pojęcie wolności. Z jednym oczywiście zastrzeżeniem: każdy ma prawo rozumieć ją tak, jak uważa. Jeżeli ktoś uważa, że łańcuch na szyi i kajdany na nogach są atrybutami jego wolności, to nic mi do tego. Voilà.


Mój pogląd na wolność jest bardzo jasny i czytelny. Wolność jest dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Państwo jest potrzebne przede wszystkim po to, by tę wolność chronić. Oczywiście, rozmaite grupy interesów próbowały i próbują wmówić, że rezygnacja z wolności jest konieczna. Ale taka propaganda się opiera zawsze na manipulacji. Dla tej antywolnościowej propagandy trzeba było stworzyć tamę i tak powstał libertarianizm, skupiający różne nurty (lewicowe, prawicowe, liberalne, republikańakie, itp), które są odpowiednikiem określonej i niezmiennej postawy etycznej. Postawy, której  zasady opierają się na twierdzeniu, że zakres prerogatyw państwa powinien być mocno ograniczony, a pozostałe sprawy, te poza domeną dobra wspólnego, muszą pozostawać w domenie jednostki, lub też przynajmniej, tam gdzie to niemożliwe, na poziomie jak najmniejszych wspólnot – naturalnych, jak rodzina lub też tych o charakterze obywatelskim. Tych aren bitwy o wolność jest wiele i dotyczą każdej dziedziny życia. Pokazując ludziom, że nie są niewolnikami państwa czy kolektywu, a państwo ma służyć dobru wspólnemu, bezpieczeństwu i ochronie wolności, nie zaś urządzaniu ludziom życia – libertarianin tworzy szansę na to, by świadomość znaczenia wolności rosła. I żeby polityka – także w naszym kraju – była bardziej wolnościowa.


Zdecydowana większość interakcji międzyludzkich kieruje się zasadami libertariańskimi. To etyka, którą wszyscy znamy i  ile nie jesteśmy psychopatami-przestępcami, gwałcicielami, złodziejami, rabusiami, sadystami, mordercami lub jakąś inną kategorią degeneratów, szanujemy dobro każdej napotkanej osoby. Postępujemy zgodnie z libertariańską zasadą " Nie krzywdź innych i nie bierz ich rzeczy”, a kiedy nawet jesteśmy zirytowani poglądami kogoś innego, lub różnią nas całkowicie orientacje polityczne, to ostatecznie - jako libertarianin szanuję oponenta na tyle,  żeby go zostawić z jego poglądami w spokoju. I to wszystko, gdybym miał krótko scharakteryzować czym jest libertarianizm.


Poglądy? Weźmy np. soft narkotyk - marihuanę. Ustawodawstwo antynarkotykowe jest wymysłem XX wieku. Czy ludzie spacerowali odurzeni narkotykami każdego dnia, aż do uchwalenia zakazu używania marihuany w latach trzydziestych XX wieku? Oczywiście, że nie. W istocie można wykazać, iż współcześnie używanie narkotyków jest o wiele bardziej rozpowszechnione, aniżeli było to w okresie poprzedzającym ich delegalizację. Bogactwo i bieda? Nie trzeba być wolnościowcem, żeby dostrzec, iż to państwo jest przyczyną większości ubóstwa, które później rzekomo eliminuje. Społeczna solidarność? Jak najbardziej, zwłaszcza mająca odzwierciedlenie w rodzinie, kościołach, klubach, stowarzyszeniach, uczelniach, czy nawet związkach zawodowych. Bo dla wolnościowca, będącego katolikiem, najważniejszymi podstawami społeczeństwa są rodzina, Kościół oraz instytucje obywatelskie.


Utarł się mit rzekomej niezgodność religii katolickiej i libertarianizmu. Twierdzeniu temu — wygłaszanemu w tekstach publicystycznych oraz w kazaniach — towarzyszy zwykle kilka "rzetelnie zweryfikowanych i prawdziwych” mitów dotyczących libertarianizmu. W rzeczywistości, często wskazują one na słabe zrozumienie tego, czym jest libertarianizm. Libertarianie będący katolikami, tacy jak ja, przyzwyczaili się do pouczeń księży, biskupów i publicystów, chociaż  nigdy nie spotka się całościowego potępienia liberalizmu czy konserwatyzmu, głównie dlatego, że wielu "zachodnich" katolików, zazwyczaj się z nim identyfikuje. Natomiast najczęściej libertarianina myli się z libertynem, czyli z rzekomo amoralnym rozpustnikiem. Jest przy tym prawdą, że niektórzy libertarianie są libertynami, podobnie jak libertynami są niektórzy ludzie deklarujący się jako katolicy nie będący libertarianami. Byłem zdeklarowanym libertynem w czasach mojej młodości. Z dwóch powodów. Pierwszym była potrzeba odreagowania na fakt, że "komuna" zabrała mi najlepsze lata mojej młodości. Drugim była rzeczywistość genialnie przekazana w utworze Martyny Jakubowicz "W domach z betonu nie ma wolnej miłości". Jednak nic bardziej mylnego, jeżeli ktoś libertyna kojarzy wyłącznie ze swobodnymi i dobrowolnymi relacjami seksualnymi. Raczej wyłącznie elitarne, libertyńskie wieczory w prywatnych domach mają co prawda swoją erotyczną aurę, ale "wolna miłość" nie jest ich sednem, ideą samą w sobie, ponieważ libertyna charakteryzuje cały zestaw zachowań, które już w XVIII w. określił Książę de Ligne w eseju "Débauché et libertine" (Rozpustnik a Libertyn). Czytamy w nim, że to rozpustnik jest zezwierzęcony, bierze i dokonuje czynów przeciw wierze i ludzkości bez konkretnego celu. Libertyn zaś wszystko obmyśla, eksperymentuje i dąży do poznania nowych dziedzin ludzkiej psychiki na drodze naukowej, a ponadto zdaje sobie sprawę z grzeszności swych czynów. Libertyn zostaje przez księcia de Ligne sprowadzony niemalże do rangi bohatera, myśliciela poszerzającego swoje myślowe horyzonty i intelektualisty próbującego rozwikłać węzły krępujące wolność i jednostki i całego społeczeństwa.


Niewątpliwie coś w tym jest, ale z bycia libertynem na ogół się wyrasta. Niejako z automatu zostaje się wtedy libertarianinem, czyli ukształtowanym wolnościowcem. Wtedy bardzo głośno słyszy się zarzuty podobne do przytoczonego na wstępie, które streścić można następująco: wy, wolnościowcy, posuwacie się do skrajności. Chcecie ograniczać władzę rządów, tylko dlatego, że niektóre rządy były naprawdę złe. Ale jeżeli tylko zagłosujemy na właściwych ludzi, złe rzeczy nigdy się już nie wydarzą. W odpowiedzi zwykle zadaję jedno pytanie: Jak wam idzie realizacja tej strategii?


Państwo nie jest przyjacielem wolnościowca nad czym szczerze ubolewam - zwłaszcza po wielkich nadziejach związanych z rządami PiS. Co więcej, bieżące wydarzenia związane z "plandemią" i "wyszczepieniem", spowodowały narastającą agresję i przeciwstawianie się libertarianom. Najwyraźniej niektórzy z "rządowych" wyznawców kurczowo trzymają się wyobrażenia na temat rządów ( nie tylko w Polsce), które nigdy nie było prawdziwe. Utrzymują, że państwa są w jakiś sposób zbudowane na zgodzie i cnocie oraz, że robią więcej dobrego niż złego. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nawet najbardziej ograniczone i nieskażone korupcją państwa sieją niezgodę pośród własnych obywateli, hołdując niezmiennej zasadzie "dziel i rządź", wywłaszczając ogromne ilości bogactwa, aby je następnie rozdzielać wśród dobrze usytuowanych politycznie, prowadzą wojny przeciwko ludności cywilnej, zwalczają opozycję, niszczą rodziny i prześladują ludzi religijnych. Tak naprawdę widać, że instytucje sprawowania władzy, które miały i powinny nas doprowadzić do licznych szczęśliwości, nie są praktycznie niczym ograniczone - prawo obowiązuje tylko słabych, mając prawie zerowe przełożenie na kasty uprzywilejowanych. Stąd wniosek, co prawda bardzo generalny, ale w istocie prawdziwy: państwo jest instytucją opartą na przemocy. Doskonale opisał to Św. Augustyn, który porównał świeckich władców do piratów. Według historyka Ralpha Raico:

Św. Augustyn opowiada nam historię o piracie złapanym przez Aleksandra Macedońskiego. Rozgniewany cesarz zapytał stanowczo: Jak śmiesz siać niepokój na morzu? Na co pirat odpowiedział - A ty co sobie myślisz, że po całym świecie niepokój siejesz? Ale, że ja to czynię na małym okręciku, nazywam się łotrem, a ty — że masz wielką flotę — zowiesz się królem. Św. Augustyn stwierdził, że odpowiedź pirata była "doskonała i elegancka”, dziś powiedzielibyśmy, że była "w punkt".


Aleksander usiłował nieść oświecenie i cywilizację światu. Nasz rząd i inne współczesne "demokratyczne" rządy starają się czynić to samo. Czasy są inne, ale efekty są takie same.


Autor korzystał z :

https://www.lewrockwell.com/2012/01/ryan-mcmaken/catholics-and-libertarians/






kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo