Mój komentarz do notki @Kierownika karuzeli - tutaj w wersji poprawionej i rozszerzonej.
"Nie chcem, ale chyba muszem", zresztą nie mam w zwyczaju chować się za węgłem. Tekst notki @Kierownika karuzeli to fajna, życzeniowa publicystyka, w której jest zero konkretów. Podobnie zresztą jak w komentarzach pod moją notką, gdzie niepotrzebnie wdałem się w naparzanie o detalach bez znaczenia dla samego clou tekstu. Zadziwiające jest wielkie ukraińskie poruszenie tych, co niedawno krzyczeli, że Łupaszka to morderca- a co jeszcze bardziej dziwne: wtórują im ci, którzy się na to oburzali. Mam nadzieję, że z okazji następnej rocznicy Wyklętych z taką samą zapalczywością będziecie szerzyć naszą historię ( trudną i bolesną) jak czynicie obecnie z Ukrainą. To jest wasz sprawdzian polskości, którego - założę się - nie zdacie.
Na dziś jesteście bardziej ukraińscy niż Ukraińcy - szczerze pisząc, nie wiem z jakich powodów.Sami Ukraińcy, którzy są już od jakiegoś czasu w Polsce i tu się asymilowali, podchodzą do tego, co się dzieje w ich Ojczyźnie z dystansem, chociaż są oczywiście zatroskani. Wiem, bo rozmawiałem, chociaż - rzecz jasna - to tylko uogólnienie. Ale oni mają świadomość, że ich krajem rządzą tak naprawdę oligarchiczne mafie, które Ukrainę i jej niepodległość mają w głębokim poważaniu. I z tych właśnie powodów wyemigrowali do Polski. Ktoś oponuje, że to bez znaczenia, zresztą w Polsce też są oligarchowie. Chwila, czołowa siódemka ukraińskich bogaczy to majątek około 20 mld. dolarów - w Polsce tylko Michał Sołowow ze swoją branżą chemiczną może się z nimi równać. Porównajmy: Rinat Achmetow z kapitałem 7,6 miliarda dolarów, Sołowow około 6 mld, następny Polak, Jerzy Starak niecały miliard dolarów. Ukraińscy bogacze mają w ręku cały przemysł wydobywczy i rynek surowcowy, przemysł metalurgiczny paliwowy i energetyczny - czyli elementy kluczowe dla istnienia państwa. Ponadto wszyscy są mniej lub bardziej związani z rządem w Kijowie. Tak ostatnio wynoszony na pomniki Wołodomyr Zełenski to wynalazek oligarchy Ihora Kołomojskiego, zwaśnionego z Poroszenką, w którym to sporze chodziło o interesy Kolomojskiego.
Podziwiam zatem szczerze zachwyty niektórych tutaj, jak to cudownie Ukraina po wojnie okrzepnie, zbrata się z Polakami i - jak to ujął @Szeliga - trzeba w to inwestować. Czyli inwestować w oligarchów, którzy tak myślą o Polsce, jak myślał Bandera. Rok 2019 był w okręgu lwowskim rokiem Bandery, przy aprobacie władz w Kijowie. Jeszcze raz: rok 2019! To nie są opowieści dziadków przy piwie, to się wciąż dzieje. A co, kiedy po wojnie - oby zakończonej pomyślnie dla Ukrainy - to Ukraińcy "zainwestują" np. w Przemyśl, bo takie głosy się na Ukrainie pojawiają i to na najwyższych szczeblach? Tam są ludzie domagający się rewizji granic z Polską, ale o tym się nie mówi. Cicho sza, bo wyjdziesz na propagandystę Putina. Ale ciekawe, czy jak rząd w Kijowie upomni się o Przemyśl, to będziecie wtedy nawijać o okrzepnięciu narodu ukraińskiego i wrzeszczeć "sława Ukrainie"? To też test na polskość, którego nie zdacie! Chyba, że Ukraińcy naprawdę wezmą sprawy swojego kraju w swoje ręce - czego im serdecznie życzę - ale myślę, że wątpię.
Śmieszy mnie pisanie o mnie jako o śpiochu Putina , albo o tym że piszę teksty na ruskie zamówienie. Inni piszą, że zwariowałem. Trzeba mieć naprawdę nieźle zryty beret, żeby dochodzić do takich wniosków. Mojego dziadka , już po "wyzwoleniu" Poznania, pijany sowiet rozjechał czołgiem na pulpę. Człowieka, który uchował się przed gestapo i całą okupację grał Niemcom na nosie, angażując się w nielegalny wtedy przemyt: żarcia, lekarstw i bibuły z info o wojnie. Mam zatem osobiste powody, żeby ruskich nienawidzić. Problem w tym, że aktualna licytacja na nienawiść do ruskich do niczego nie prowadzi - a raczej prowadzi do narażenia Polski na atak szaleńca z Kremla. Znam Rosjan trochę ( bo byłem w Rosji) i tak się dziwnie składa, że wszyscy ci moi znajomi nienawidzą Putina tak samo, jak ja nienawidziłem imperialnego Związku Sowieckiego Breżniewa i teraz neo- imperializmu Putina. Ale jednocześnie oni zdają sobie sprawę z czym i kim mają do czynienia, są do bólu pragmatyczni i wiedzą, że jak Putin padnie, to przyjdzie następny aparatczyk, być może gorszy od tego zbrodniarza. Ja też jestem pragmatyczny i pisząc cokolwiek w tym temacie, od tego nie tylko nie uciekam, ale do tego pragmatyzmu namawiam, co jest odbierane jako rusofilia.
Ręce opadają. Jasne - łatwo pisać ***** Putina, sława Ukrainie, którą natychmiast należy przyjąć do NATO I UE, inwestować naszą pomoc w ukraińskich braci, bo my wtedy wygramy. Co wygramy? Jak długo potrwają te sankcje na Rosję, bo to bat obustronny - co też trzeba wiedzieć. Ile w tym, co pokazują i o czym informują media jest prawdy, ale ile zwykłego bicia piany? ile piany jest w oświadczeniach Zachodu? Ktoś to wie? Czy tak sobie wierzycie, jak w 1939 roku Polacy wierzyli w dyrdymały Brytyjczyków? W swojej notce wzmiankowałem o powiązaniach Rosji z Niemcami na grube miliardy dolarów. Tak jest też z innymi krajami Zachodu. I myślicie, że tak sobie, z dnia na dzień, ktoś to przerwie jednym cięciem? Twierdzenie, że Polska coś wygra (oby!), to wróżenie ze szklanej kuli i zwykły lans niedzielnych grafomanów, którym trudno pokusić się nie tylko o myślenie, ale także o sprawdzenie "co naprawdę jest grane". No, ale to ja jestem wariatem...
Na koniec. Nie rozumiem waszego amoku, tak samo, jak wy nie rozumiecie, tego co usiłuję powiedzieć. Ale biorę to na klatę, bo pewnie popełniłem błędy komunikacyjne. Czas pokaże, kto ma rację i kto zdał egzamin z polskości. Niedzielni grafomani z lansem wojenno - pro -ukraińskim ( które napędza propaganda w mediach), czy ludzie rozsądni, pragmatyczni i autentycznie zatroskani Polską, których na szczęście nie brakuje.
Inne tematy w dziale Polityka