Wczoraj, przed spotkaniem Donalda Trumpa z Zełenskim napisałem, że przytomne prognozy wskazują na brak porozumienia i chęć - po stronie kijowskiego dyktatora - na kontynuowanie bezsensownej wojny do ostatniego Ukraińca. Wszystko się sprawdziło, chociaż karczemnej awantury w Gabinecie Owalnym nikt nie był w stanie nawet sobie wyobrazić.
Relacja z tej awantury na Salon 24 obrodziła rekordem ponad 600 komentarzy. Tylu "złotych myśli", głównie w wydaniu kanapowych szabelkistów i ukrofilskich obłąkańców skupionych w jednym miejscu, jeszcze nie widziałem. Wysyp obelgowego, fejkowego i chamskiego słowotwórstwa zatrzymała się na poziomie określanym jako "skala wywaliła". Co się z tymi ludźmi dzieje? Jak to jest, że nie brakuje postaw bardziej ukraińskich, niż u samych Ukraińców? Mieszkam w domu, gdzie kilka mieszkań zajmują ukraińskie rodziny i rozmawiając z nimi często, wiem, że wszyscy oni, gdyby tylko mogli, udusiliby Zełenskiego własnymi rękami. Za to, co uczynił z ich Ojczyzny.
Gabinet Owalny. Przecież to jest bardzo proste. Spotyka się dwóch szefów: jeden to szef światowego mocarstwa, drugi jest szefem zrujnowanego wojną państwa, (którą to wojnę dalej toczy) będącego na utrzymaniu tego właśnie mocarstwa. Szef mocarstwa dąży do zakończenie bezsensownej wojny, powiada, że dosyć już zabijania młodych ludzi - chce pokoju. Wychodzi ze słusznego i logicznego założenia, że trzeba ratować co się da, żeby nie było gorzej, choćby za cenę "zgniłych" kompromisów. Nie chce już pieniędzmi mocarstwowego podatnika finansować tego zabijania - jak to robił jego poprzednik. Obiecał to swoim wyborcom i temu podatnikowi. Czuje się w obowiązku wyplątania zrujnowanego państwa z wojny, w którą wkręcił to państwo jego poprzednik. Wyciąga rękę i proponuje konkretne rozwiązania, chcąc też odzyskać przynajmniej część ogromnych pieniędzy utopionych na froncie i w ukraińskiej złodziejskiej studni bez dna.
Szef zrujnowanego wojną państwa jest gościem w reprezentacyjnym domu mocarstwa, które jest jego dobroczyńcą i jedynym realnie liczącym się sojusznikiem, dzięki któremu jego kraj przetrwał trzy lata wojny. Jako gość - pisząc kolokwializmem - najpierw wysikał się w przedpokoju, po tym wypróżnił się w salonie na dywan, po czym zaczął pluć, rozbił stół i zaczął tupać nóżkami, bo on nie chce pokoju - on chce więcej broni, więcej pieniędzy, więcej zabijania. Dej! Podoba wam się to? Serio?
Obrażony, ponieważ "dej" się skończyło, pojechał w siną dal, zapewne dalej powstrzymywać Putina i bronić "demokratycznych" wartości panów Macrona, Merza i Starmera. Tuska i kanapowych szabelkistów, których kręci zabijanie, bo propaganda wyprała ich z procesów myślowych, wojnę znają ze strzelanek w grach video i tak im się podoba.
Ja wiem, że to apel po próżnicy. Ale ludzie: zastanówcie się minutę nad sobą i nad tym, co publicznie wypisujecie. Tak dalece podoba wam się zabijanie i wojenne ruiny, że dążenie do pokoju odbieracie jak zbrodnię, zdradę i piekielne zło? Serio? Skąd u was tyle chamstwa, nienawiści i zbydlęcenia wobec - najpierw tych, których opluliście nazwą "ruskich onuc", a teraz wobec prezydenta Stanów Zjednoczonych, od którego w znacznej mierze zależy to, czy dalej na tych swoich zapadłych kanapach będziecie wymachiwać papierowymi szabelkami. Bo awantura w Gabinecie Owalnym i szaleniec wywracający stolik z gotową umową, to bardzo prosta droga - właściwie równia pochyła - do III wojny światowej. Chcecie wojny? Naprawdę?
Kijowski szaleniec najwyraźniej stracił "kontakt z bazą". Jemu wydaje się, że może dyktować każdemu warunki, bo "powstrzymuje Putina " - w czym napompowały go, i pompują dalej, pseudoelity zachodniej Europy, czerpiące z wojny na Ukrainie ogromne korzyści. Jak napisałem wczoraj, im bardzo zależy na trwaniu tej wojny tylko z powodu korzyści, a cała reszta to detale, otoczka propagandowa i puste slogany, która jak epidemia rozlała się po "demokratycznej" Europie. Zachodnia Europa uroiła sobie, że Stany Zjednoczone muszą się wynieść z Europy, bo... chcą pokoju na Ukrainie. Żeby było śmieszniej, Macrony i spółka już przebierają nóżkami, żeby dogadać się z Putinem, bo bez rosyjskich węglowodorów zachodnia Europa zdechnie jak wygłodzone zwierzę. Przecież to jest absurd tysiąclecia. Nie widzicie tego? Serio?
Zełenski od początku wojny dąży - także za pomocą niezliczonych już prowokacji i akcji "false flag" - do wciągnięcia najlepiej całej Europy w wojnę, której - pora to sobie wreszcie wbić do głów - sam nie jest w stanie wygrać. Sądzicie, że pod Donbas pojadą Brytyjczycy, Francuzi, Niemcy? Nie - oni nie pojadą. Chodzi o włączenie do wojny Polski. Od początku. Temu, chociaż rzecz jasna nie tylko, podporządkowana jest cała szaleńcza polityka Zełenskiego. Temu podporządkowane jest skandaliczne, rodem z dzikich stepów zachowanie szaleńca w Białym Domu. Tylko zupełny głupiec może mieć jeszcze jakieś złudzenia.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Jeżeli szaleniec będzie wojnę kontynuował, to aktualna przegrana Ukrainy ( bo Ukraina już wojnę przegrała) przeobrazi się w klęskę. Bez amerykańskiej pomocy militarnej i finansowej Rosja najpewniej podbije całą Ukrainę i zatrzyma się na granicy z Polską. Tego chcecie? Serio?
Inne tematy w dziale Polityka