kemir kemir
550
BLOG

Debata, czyli czerwone korale, arcykapłanka i spocony Trzaskowski

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 33

Nie bardzo byłem zainteresowany debatą prezydencką w „czystej wodzie”, bo wszystko już było. Właściwie zadawałem sobie dwa pytania: czy p. Senyszyn wystąpi w czerwonych koralach oraz jak skutecznie Karol Nawrocki obroni się przed pewną nagonką dotyczącą tzw. afery kawalerkowej. Czerwone korale - a jakże - były, a Karol Nawrocki założył tak szczelną gardę, że była ona nie do przebicia. Zabrakło mi tylko zdecydowanego kontrataku, ale rozumiem, że dla p. Karola był to kolejny dzień w biurze. Nie wygrał tej debaty, ale po pierwsze nie musiał jej wygrać, a po drugie nie przegrał - i to w jego sytuacji jest najważniejsze. 


Debata, generalnie za długa, nudna i sztywna, jak niektórzy „sztywniacy”, którzy w niej uczestniczyli, do naszej wiedzy o kandydatach niczego nowego nie wniosła. Co nie znaczy, że nie było „momentów” i elementów zaskoczenia. Zaimponował mi Krzysztof Stanowski, który bardzo jednoznacznie „wyjaśnił” TVP w likwidacji i panią „Hienę Roku”, nazywając ją „arcykapłanką świątyni propagandy partyjnej”. W punkt, bingo albo sztos - jak kto woli. 


Natomiast zaskoczyło mnie - chociaż raczej nie powinno - dramatycznie skrajne wyczerpanie Trzaskowskiego. Spocony, sztywny, zdenerwowany, agresywny, nienaturalnie wzburzony, nie panujący nad mową ciała i mimiką twarzy. Gubiący się w zeznaniach. Opowiadający jakieś okrągłe dyrdymały. Dramat.Ten facet może do drugiej tury wyborów nie dożyć, bo stres jego najwyraźniej przerósł. Ten człowiek ma być prezydentem? Pomijając wszystko inne, tylko ten jeden, psychologiczny argument, kandydata Trzaskowskiego kompletnie dyskwalifikuje. On doskonale radzi sobie w warunkach sterylnych, takich laboratoryjnych, gdzie ma obok siebie potakujących klakierów i wyznawców - w warunkach bitewnych jest jak wrak starego samochodu na szrocie. I choćby tylko z tego jednego powodu ktoś taki nie może być prezydentem Polski. To jest bezdyskusyjne i do dyskusji w tym punkcie nie zapraszam. Nie ma oczym mówić. 


Spijanie sobie nektaru z dzióbka Hołowni nic nie pomogło. Sojusz marszałka rotacyjnego z Trzaskowskim był aż nadto widoczny. Hołownia tylko potwierdził, że czymś zupełnie innym jest prowadzić „Mam talent” a mieć talent - w tym wypadku talent polityczny. On jest znakomitym mówcą, świetnie posługuje się się słowem, ale… w tym słowie nic nie ma - jest kompletna pustka wyświechtanych hasełek i sloganów, jak np. słynny lekarz dzwoniący do każdego z nas w trosce o zdrowie. To jest życzeniowo - nierealny matrix pana Hołowni. Ktoś to kupi?


O reszcie uczestników tego „teleturnieju” pt. „Jak oni kłamią” nie bardzo jest co napisać. Może poza Adrianem Zandbergiem, który był i jest najbardziej merytoryczny, konkretny i szczery. Szkoda, że to lewak i postkomusza woda po kisielu, bo być może miałby mój głos. Plus przy nazwisku Mentzen, ale to za mało, żebym poszedł za nim w ogień, chociaż marzy mi się rozbicie morderczego dla Polski duopolu PO - PiS. To się musi zadziać, chociaż pewnie jeszcze nie teraz. Na teraz, przede wszystkim wrak trzeba wysłać tam, gdzie jego miejsce - na szrot. 


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka