kemir kemir
577
BLOG

Katastrofa. Raczej niezbyt piękna

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 22

Gdybym miał określić jednym słowem wczorajsze starcie jeden na jeden kandydatów na prezydenta to byłoby to słowo: katastrofa. Mam na myśli nie tylko osobę Rafała Trzaskowskiego, który sam w sobie jest w stu procentach chodzącą Wielką Katastrofą i który budzi moje najbardziej negatywne uczucia i emocje, jakie można mieć do człowieka ze strefy publicznej. Może prywatnie Rafał Trzaskowski jest fajnym facetem – nie wiem i wiedzieć nie chcę – ale nie potrafię zdzierżyć tego, że ten człowiek obraża moją inteligencję, ma mnie za zupełnego idiotę, chama i faszystę, opowiadając jednocześnie jakieś kocopoły o jedności, o „wysokich standardach”, o swoich urojeniach ubranych w pustosłowie nawiedzonego kaznodziei, który przemawia do członków sekty z pozycji zesłanego przez niebiosa mesjasza. 


Problem m.in. w tym, że Trzaskowski i owszem, zesłany jest, ale nie przez niebiosa, ale przez cały konglomerat „otwartych” organizacji założonych przez Sorosa, które jako swój główny cel mają stworzenie „otwartych” społeczeństw z „otwartymi” ludźmi, czyli nowymi „homosovieticus”, oddanymi lewackiej ideologii i całkowicie tej ideologii podporządkowanymi. Kto chociaż pobieżnie zna temat owej „otwartości”, ten z łatwością wychwyci jak bardzo Trzaskowski jest „wytresowany” przez lewackich ideologów i jak daleko obce mu są narodowe interesy Polski i Polaków, chociaż potrafi o tym pięknie opowiadać. A właściwie pięknie kłamać, bo kłamie jak z nut – nie gorzej, niż jego partyjny szef, Donald Tusk. Nie wiem, czy na miejscu Karola Nawrockiego nie zdjąłbym mu tego plastikowego uśmieszku kłamcy, „wypłacając” siarczystego „liścia” prosto w plastikową twarz. Ale, z drugiej strony, chyba byłby to akt swoistej łaski, wszak jakaś siła już go pokarała, czyniąc z niego memiczną postać chodzącej katastrofy.  


Nie, nie ma się już co znęcać nad tym pustym w gruncie rzeczy człowiekiem i jego pyszałkowatością bujającą się gdzieś na wysokości Drogi Mlecznej. Nie wyobrażam sobie w żaden sposób, żeby ten plastikowy twór miał zostać prezydentem. Jeżeli tak by się stało, to znaczyłoby, że nad Polską wisi jakaś klątwa, a Polacy to naród głupców i kompletnych debili. Sprzedających swoją wolność i dumę za kupę plastiku, ze znajomością iluś tam języków obcych. Wielka mi rzecz... byle, również plastikowe urządzenie z popularnego serwisu aukcyjnego, zna tych języków przynajmniej kilkadziesiąt. Mieści się w kieszeni i nie bredzi o swoich urojeniach. 


Wyszło zatem na to, że normalny Polak nie ma wyboru. Wszyscy jesteśmy teraz jak ten "Zorro" - każdy, byle nie Trzaskowski. Tak się złożyło, że tym „każdym” jest Karol Nawrocki. Polubiłem pana Karola w trakcie tej kampanii. Imponuje mi spokojem, dość specyficznym luzem, godnością z jaką znosi cały ten obrzydliwy, nie mieszczący się w ramach cywilizacyjnych, hejt skierowany przeciwko niemu i celnymi (chociaż nie zawsze) ripostami nie pozbawionymi poczucia humoru. To facet, z którym poszedłbym ochoczo „w miasto”, napił się wódki, pogadał i – jakby trzeba było – wspólnie przylał komuś w mordę. Swój chłop, z bliskiego mi mentalnie i pochodzeniowo osiedlowego środowiska, który „wyszedł na ludzi” i zrobił doktorat. Trzeba to docenić i cenić, zamiast czyni z tego oś hejtu uprawianego przez idiotów i kanalie. 


Ale czy to odpowiedni prezydent dla dumnych Polaków? Doraźnie tak, bo to jedyna droga do obalenia antypolskiego rządu Tuska i przedterminowych wyborów. Na dłuższą niż jedna kadencja raczej nie, ponieważ Polska potrzebuje prezydenta w rodzaju „wszyscy won”, czyli kogoś pokroju Ronalda Reagana czy choćby Donalda Trumpa. Karol Nawrocki taki prezydentem nie będzie – chociaż chciałbym się mylić. Stawiam pytanie: gdzie jest w naszym 40 milionowym kraju ktoś, kto samą swoją aurą dostojeństwa i mądrości będzie budził powszechny szacunek i zdecydowana większość Polek i Polaków pomyśli – tak, to ten! Bo przy całym moim polubieniu Nawrockiego, trzeba sobie jasno powiedzieć, że on tego nie ma. Jak to bardzo trafnie określił Krzysztof Jakub Stanowski: Nawrocki byłby perfekcyjnym kierownikiem Ośrodka Sportu i Rekreacji, ale prezydentem... niekoniecznie. 


I tak mamy wybór między plastikowym produktem ideologii obcej dla polskiej tradycji niepodległościowej, chodzącą katastrofą w wielu wymiarach, a kierownikiem OSiR. Taki wybór jest drugim wymiarem katastrofy, o jakiej wspomniałem na początku tych rozważań. Cóż, jak kto nie lubi Nawrockiego to musi i tak zacisnąć zęby, zatkać nos i pójść oddać głos na pana Karola. Musimy to zrobić po to, żeby z tej katastrofy się wygrzebać. Amen!


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Polityka