Przyjął się w Polsce fałszywy w swojej istocie pogląd, że Unia Europejska to nasze Eldorado, sam miód, cud i orzeszki, że bez Unii skazani jesteśmy na „ruski mir”, gospodarka runie, będziemy nędzarzami i wszetecznymi pariasami wobec postępowej i progresywnej Europy.
Dziwię się, że nikt z publicystów, czy polityków, tak na grubo, punkt po punkcie nie demontuje tej fałszywej konstrukcji, która stała się dogmatem i czymś w rodzaju religijnej wiary w złotego cielca. Co więcej, ktoś kto podważa naszą obecność w UE, z punktu etykietowany jest jako ruski agent, wywrotowiec, albo – w najlepszym wypadku – pożyteczny idiota. Chyba właśnie to etykietowanie sprawia, że nikt tematem się merytorycznie nie zajmuje, ponieważ wygodniej i bezpieczniej jest dogmat przyjąć, a ewentualne narzekanie i krytykę ograniczyć do granic... tego dogmatu.
I tak mamy całe mnóstwo detalicznej krytyki, wskazywanie, że w tym i w tamtym, UE Polsce szkodzi, że tu i tu narusza traktaty, że jest organizacją do cna skorumpowaną i w istocie antydemokratyczną, że przepoczwarzyła się ZSRR ver. 2.0, że jest już li tylko organizacją ideologiczną, tracącą w świecie na znaczeniu politycznym i gospodarczym. Że zmierza do katastrofy i bolesnego upadku. I co tego wynika? Nic! To jest klasyczne rozwadnianie istoty problemu, bez żadnego konkretu. Wszyscy, bez względu na wyznawaną skalę krytyki, finalnie padają na kolana i modlą się do złotego cielca. Co prawda od czasu pojawiają się odważne głosy, że Polexit to już i natychmiast, ale te głosy nawet na milimetry nie przebijają się do tzw. opinii publicznej, nie istnieją w medialnym mainstreamie (Boże broń, to byłby dopiera skandal!) i finalnie klasyfikują śmiałka w gronie pożytecznych trolli Putina. Świetną robotę robią europosłanki Konfederacji, Ania Bryłka i Ewa Zajączkowska, ale są one - niestety - praktycznie osamotnione i ich wysiłki są pracą Syzyfa lub, jak kto woli, walką Don Kichota z wiatrakami.
Nie zamierzam – rzecz jasna – samodzielnie rozbierać konstrukcji złotego cielca, bo nie mam na to ani środków, ani czasu, ani zasięgów, ani kompetencji. To nie może być rola zwykłego zjadacza chleba. Ja po prostu domagam się rzetelnej dyskusji i szerokiej debaty na temat tego, czy klękanie przed złotym cielcem ma jakikolwiek sens. W moim najgłębszym przekonaniu i wiedzy, jaką zgromadziłem przez całe lata śledzenia relacji Polska – UE, twierdzę, że tego sensu nie ma. A nawet jest gorzej, bo UE zabiera nam metodą salami dosłownie wszystko: suwerenność, prawo do samodzielnego rozwoju gospodarczego, stanowienie o sobie we właściwie wszystkich obszarach codziennego życia, kształtowania społeczeństwa w zgodzie z polskimi tradycjami i wartościami cywilizacji łacińskiej. Itd...
Ale... może się mylę. Może te wszystkie straty, które widać gołym okiem, a nie widzi tego albo ślepy, albo głupi, albo ten co widzieć nie chce, bo jest do cna przesiąknięty dogmatem unijnej „demokracji”, sumarycznie się rekompensują. Tyle, że to da się wykazać (albo się nie da!) tylko w rzetelnej, uczciwej debacie, którą Polakom po prostu trzeba dać. Bo tępa propaganda dla ostatnich idiotów, że „gramy w pierwszej lidze europejskiej” budzić musi tylko szyderczy uśmiech politowania. Może to i pierwsza liga, ale nad nami jest jeszcze Ekstraklasa i Liga Mistrzów. Za wysokie to dla nas progi, mieszkańców unijnego terytorium zależnego z ludnością (jeszcze) polskojęzyczną.
Jako Polak się na taki stan nie godzę. Tym bardziej, że Niemcy, będące trzonem i ciałem UE, wykazują wobec nas już otwartą wrogość, prowadząc na granicy zachodniej otwartą wojnę hybrydową, przemycając ciemnoskórych inżynierów. W zamian „uhonorowali” nas okazałym trzydziestotonowym kamlotem, ku pamięci zbrodni popełnionych na Polsce i Polakach. Kilka milionów zabitych i zamęczonych Polek, Polaków i polskich dzieci, nie do policzenia liczby ludzkich tragedii, wytępienie polskiej inteligencji, zniszczenia miast, przemysłu i infrastruktury za 6 bilionów złotych... warte kamienia, postawionego w jakimś odludnym miejscu Berlina. I „ministra” w trampkach składająca tam wiecheć kwiatów. Żart? Nie! To jest prawdziwy obraz naszej roli w UE i niemieckiego naigrywania się z nas, Polaków. Pokazywanie w jakiej lidze gramy. Serio chcemy w tym trwać?
Czas najwyższy dokonać całościowego bilansu korzyści / strat / perspektyw polskiej bytności w tym „kościele” złotego cielca. Obalić albo potwierdzić cały dekalog mitów, które wryły się w polskie, sprane rozumki unijnych fanatyków i polityków, którzy stali się bezwolnymi sługami złotego cielca. Z sowieckiego bloku ZSRR wyjść się nie dało (patrz rewolucja węgierska 1956) i trzeba było czekać aż blok sam się rozpadnie. Teraz mamy ten komfort, że jest wybór – Polexit jest w naszym zasięgu. Moim zdaniem trzeba to zrobić jak najszybciej.
Inne tematy w dziale Polityka