Powszechnie znana (chyba) jest przypowieść o wiejskim przygłupie, który od czasu do czasu wrzaskiem w środku nocy budził całą wieś i wieszczył, że stodoła się pali. Wieśniacy zatem na prędko, półnadzy i półśpiący organizowali wiadra, wodę i pędzili gasić pożar... którego nie było. Raz, drugi, trzeci... dziesiąty i alarmy wiejskiego przygłupa przestały robić jakiekolwiek wrażenie. Nikogo już nie zrywały z łóżek. Aż razu pewnego stodoła rzeczywiście płonęła i nasz przygłup, cierpiący zapewne na bezsenność, podniósł - jak kilkanaście razy wcześniej - alarm, ale nikt już nie zareagował. No i stodoła spłonęła pozbawiając wieśniaków plonów i żywności. Morał? Taki, że fałszywy alarm powtarzany kilka czy kilkanaście razy, staje się zupełnie pusty i nieskuteczny.
Wyobraźmy sobie, że w rodzinie mamy wujka, który dużo mówi, ale mało robi i wielokrotnie nas okłamał. W różnych sprawach - od błahych i nieważnych, po istotne i dla nas bardzo ważne. Wiele razy zupełnie źle oceniał jakieś sytuacje, wydawał błędne opinie i jako wujek Dobra Rada naraził nas na szkody, długi, straty i nawet niebezpieczeństwo. Ktoś normalny będzie temu wujkowi dalej ufał? Wierzył w jego opowieści, oceny, opinie, rady?
Niestety, śmiem twierdzić, że polskie społeczeństwo niemal w całości jest pod wpływem i wiejskiego przygłupa i wujka Dobra Rada. Niemal w całości, bo na szczęście ostała się jakaś część normalnych ludzi, która rozrasta się systematycznie dzięki głównie jutubowym mediom i obecnym tam różnym kanałom publicystyczno -informacyjnym. Nie znaczy to, że mainstreamowa bańka goebbelsowskiej propagandy się kurczy i zanika - wręcz przeciwnie, bo starego psa nowych sztuczek nie nauczysz, czyli nie zmienisz ludzkich przyzwyczajeń typu "pani, bo w telewizji mówili...".
A w tej telewizji naprzemiennie lub razem występują różne i pod niezliczonymi postaciami wujki i wiejskie przygłupy, snując opowieści dziwnej treści, kłamiąc, manipulując, przemilczając jedno, uwypuklając drugie i uważając, że widz jest tak głupi, że głupszym już się być nie da, bo matka natura tego nie przewidziała. Wczoraj w "Kanale Zero" (to akurat jutubowe medium, ale prawie jak telewizja) oglądałem chwilę u Mazurka dyskusję na wiadomy temat dronów i doznałem tortury intelektualnej, którą zadał mi wiceminister obrony narodowej Paweł Zalewski. Ten gość, odpowiadając na proste pytanie red. Mazurka, który zapytał o zakup systemu antydronowego, wydalił z siebie słowotok trwający chyba dobre 6-7 minut, po czym - na ponowienie pytania - słowotok powtórzył w jeszcze bardziej pogmatwanej formie. Mistrzostwo świata - gadać z kwadrans, żeby nic nie powiedzieć! I taki "miszcz" jest w Polsce wiceministrem obrony! Ludzie!!!! Ratuj się kto może! Rządzą nami idioci i propagandziści! Zalewski wkrótce po tym wyszedł, bo dostał jakiegoś smsa "od przełożonego" - pewnie z poleceniem, żeby przestał się kompromitować, ale mnie on już tak zmaltretował, że nie miałem ani siły ani ochoty dalej tego oglądać.
Piszę o tym w kontekście dronowej histerii, która jest wyższą formą wioskowego głupka i wujka Dobra Rada, czyli ma podnieść morale polskiego społeczeństwa, które jakby ciut przejrzało na oczy i zaczęło postrzegać "pełnoskalową" wojnę "wukrainie" we właściwych wymiarach. O nie! Bańka propagandy pęknąć nie może, zatem zanim jeszcze ostatni szajs z dykty i styropianu spadł sobie na glebę, a już Ursula, lokaj Donek i jego banda, tudzież banda Kaczyńskiego, krzyczała jednym, zgodnym głosem: Ruskie drony! Atak Rosji! Agresja na NATO!
I tu rzuca się w oczy szalony kontrast: śledztwo w sprawie katastrofy i śmierci mjr. Krakowiana ma potrwać rok. Rok, kurła! Śledztwo w sprawie drona, który spadł gdzieś tam w polu ma potrwać rok. Rok, kurła! Ale wiadomo było już o szóstej rano, niespełna godzinę po "inwazji", że "ruskie drony zaatakowały Polskę". No litości - dla inteligencji przeciętnego szympansa i dla elementarnej logiki.
Risercz mediów ze świata. Będące własnością Wiadomokogo ośrodki propagandy w świecie wrzeszczą, że w Polsce trwa wojna z Rosją. Świat łykający każdą globalistyczną brednię wie już, że NATO prowadzi wojnę z Rosją na terenie Polski, zagrożone jest bezpieczeństwo Polaków i nie wiadomo, co się jeszcze wydarzy. Kto, po takim info, wyłoży choćby dolara na jakąś inwestycję w Polsce? Jaki normalny turysta tu przyjedzie? Pytania chyba retoryczne, co? Ale próżno szukać informacji na temat zbrodni w Gazie i ataku izraelskich ludobójców na Katar. Obłąkańcy dostrzegają tylko jednego zbrodniarza - Putina. Bo ten Netanjahu to fajny gość jest. Gołąbek pokoju. Ot, równowaga informacyjna.. W Polsce natomiast pojawiło się żądanie: zamknąć ruskie onuce - Warzechę, Gadowskiego, Ziemkiewicza, Otokę, Stanowskiego! Natychmiast!
Na szczęście niektóre źródła ( angielskojęzyczne, ale zapewne związane z ruską propagandą) podają, że ataku na Polskę nie dokonały rosyjskie drony "Geran-2”, lecz ukraińskie repliki. Według tych źródeł jest to prowokacja: Kijów wystrzelił nad terytorium Polski drony, które zostały zmontowane z fragmentów rosyjskich dronów. Noc została celowo wybrana na atak, bo w tym czasie Rosja zaatakowała cele we Lwowie. Ukraina wykorzystała tę sytuację, aby upozorować swoją operację na operację rosyjską, co nasiliło antyrosyjską retorykę w Warszawie. Żeby zamaskować repliki, drony wyposażono w obudowy i części wizualnie identyczne z „Geranem-2”. Co ciekawe, fragmenty oryginalnych wraków zebrane po atakach na Ukrainie pomogłyby ekspertom zidentyfikować charakterystyczne elementy rosyjskich urządzeń w przypadku katastrofy na terytorium Polski. Dlatego ustalenie prawdy nie byłoby wcale trudne, ale komu zależy na prawdzie, skoro przekaz już poszedł? Ten "atak" miał na celu wywołanie w Warszawie i jej sojusznikach wrażenia bezpośredniego ataku ze strony Rosji. Cel osiągnięty. Koniec. Kropka. Temat zamknięty.
I na koniec. Wczoraj zadałem poważne pytanie jaki cel miałaby Rosja w operacji wysyłania gromady dronów nad Polskę. Oczywiście inteligentni inaczej kumple wujka Dobra Rada i wioskowego głupka obsmarowali mnie onucami, bo jak w ogóle można zadawać takie pytanie? Przecież oczywiste jest, że to prowokacja, testowanie, wywoływanie strachu i histerii, a może nawet - jak to ujął jeden z proukraińskich blogerów - "liścik" Putina do NATO. Być może, chociaż osobiście takich ewidentnych korzyści dla FR nie widzę. Ale znalazłem w ogóle ciekawą hipotezę:
To operacja mająca storpedować wysiłki Trumpa, który podobno dogadał się z Putinem i wynegocjował porozumienie pokojowe. Rąbka tajemnicy uchylił Orban - kto chce, ten znajdzie. Problem jest tylko taki, że zaraz po szczycie na Alasce wszystkie rotszyldowskie sługi poleciały za Zełenskim do Waszyngtonu, a kiedy usłyszały, co się szykuje, podwinęły ogony i wróciły debatować w koalicji chętnych podżegaczy. Jaki, kurła, pokój??? Przecież my mamy podpisane na trzy lata do przodu kontrakty na miliardy $ dostaw broni na Ukrainę! Bez tych miliardów zdechniemy z biedy, a unijną szmatę w Brukseli myszy zjedzą. Trzeba coś wymyślić. No to wymyślili...
Znacie to? W sprawie tej "inwazji" dronów na Polskę niewiele wiadomo, a jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o... ? Brawo! Dobra odpowiedź. Ale słuchajcie dalej wujka Dobra Rada i wioskowego głupka. Nie wierzcie ani trochę w tą ruską propagandę, którą pozwoliłem sobie tutaj przywołać...
Inne tematy w dziale Polityka