kemir kemir
368
BLOG

O nowym kołtunie polskim zdań kilka...

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 69
Z uwagą przeczytałem komentarze pod notką @Kelkeszosa " Putinomachia". Lektura bardzo ciekawa i pouczająca i nic nie ujmując jakości samej notki, nasuwająca wiele składowych do obrazu pt. Polaków portret własny. Niektórych, bo na szczęście nie wszystkich.

Niestety, ów portret kojarzy mi się z portretem niesławnego kołtuna polskiego, znanego z łaciny jako plica polonica. O kołtunie wiemy tyle, że był to zwój włosów skłębionych, pogmatwanych, nierozczesywanych. Znany XIX-wieczny lekarz Henryk Dobrzycki w pracy pt. "O kołtunie pospolicie plica polonica zwanym" stwierdzał, że ówcześni chłopi panicznie bali się, iż użycie nożyczek doprowadzi do "nagłej ślepoty, głuchoty, bezwładu całego ciała, powykrzywiania członków, pomieszania zmysłów, a nawet i śmierci nagłej”. Pod koniec XVI wieku rektor Akademii Zamojskiej Wawrzyniec Starnigel, pisał w liście do profesorów uniwersytetu w Padwie:"(…) Jeśli się włosy obetnie, wówczas materia ta i jad rozchodzi się po całym ciele i zaatakowawszy je, dręczy głowę, nogi, ręce, wszystkie członki, wszystkie stawy, wszystkie części ciała prześladuje. Dowiedzioną jest rzeczą, że ci, którzy pozbyli się takiej plątwy, zapadają na oczy, albo cierpią niewymowne męki, gdy choroba spłynie na inne części ciała".



Oczywiście nikt już fizycznie kołtuna na głowie nie nosi, ale nie da się zaprzeczyć, że kołtun przybrał formę skłębionych, nie do rozczesania poglądów różnej treści, których pozbycie się jest dla współczesnego kołtuna tym samym, co przekonania ówczesnych chłopów: "Łamie kości, naciąga członki, rzuca się na stawy, ciało zniekształca i wykręca, powoduje narośle i guzy, robactwo sprowadza i masami tegoż tak głowę zanieczyszcza, że w żaden sposób nie da się potem do porządku doprowadzić". Jednym z takich skołtunionych poglądów jest chroniczna rusofobia.


Ja naprawdę rozumiem wielce wymowny rachunek krzywd, które każdego dnia musimy Rosji przedstawiać i przypominać. Putinowska Rosja nie jest państwem w rozumieniu naszych chrześcijańskich i niepodległościowych tradycji, a nasze genetyczne DNA wyznacza nam uzasadnioną niechęć do Rosji. To jest bezsprzeczne. Ale tak się cholernie składa, że żyjemy z zupełnie nowych czasach, stary świat się sypie, Europa Zachodnia gnije, krystalizuje się odmienny porządek geopolityczny. Pod każdym względem: militarnym, społecznym i ekonomicznym. Azjaci, za sprawą głównie Chin i rosnącej potęgi Indii (ale nie tylko), pędzi ultraszybkimi pociągami, podczas gdy Polska ma tym swoim rowerku napędzanym z jednej strony idiotyzmami gnijącej UE, a z drugiej chorobliwej nienawiści do Rosji i irracjonalnej "miłości" do zbrodniarzy z tryzubem w herbie, uroiła sobie, że jest pępkiem świata i jazgotem w kierunku Moskwy doprowadzi do rozpadu mocarstwa? Jaki sens ma to ujadanie? Jakie korzyści nam, Polakom to przynosi?


Żadnych! Wręcz przeciwnie - to same gigantyczne, odbijające się na wiele przyszłych pokoleń straty. Narażamy się na odwet Rosji i na własne życzenie, zgodne z samospełniającymi się przepowiedniami (Rosja nas na pewno zaatakuje), tworzymy dla zachodnich podżegaczy wojennych, wietrzących krociowy interes, potencjalny teatr wojny proxy. Nie, Rosja nie ma żadnego powodu, żeby ruszyć na Polskę i zdobywać polskie ziemie - choćby tylko do linii Wisły. Chyba, że da się w końcu sprowokować i zareaguje tak, jak się reaguje na natrętnego komara. W każdym razie, na Kremlu wszyscy musieliby na głowy upaść, żeby pakować się w wojnę, która im nic nie daje, poza gigantycznymi problemami. Od przemówienia Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi upłynęła polityczna i geopolityczna epoka (a może i dwie!) i opieranie się przez skołtunionych rusofobów na tezach tego przemówienia jest tym samym, co rozpamiętywanie od czego wyginęły dinozaury. To samo dotyczy maniakalnych bredni Jerzego Giedroycia - tak naprawdę polakożercy, który pisał do Józefa Wittlina: "Właściwie to straszny naród ci Polacy”. Giedroyć był wrogiem Kościoła Katolickiego i Jana Pawła II, którym był "zgorszony". Zapewne wyznawcy Giedroyciowej sekty nie mają bladego pojęcia, że ten orędownik unii polsko- ukraińskiej, przy całym zapale poukładania na nowo Wschodu, apelował o dobre stosunki z Rosją i brał w obronę niszczone pomniki żołnierzy radzieckich. Ale o tym się nie mówi, bo to już nie bardzo pasuje do idei Ukropolin. Prawda? 


Tymczasem na tych bredniach udało się zbudować miraż Ukrainy jako państwa powstrzymującego "ruski imperializm" -  dzięki m.in takim sługom Ukrainy jak Jacek Bartosiak i Paweł Kowal. Politycznie do pieca dołożył PiS, lecząc antyrosyjskie fobie Jarosława Kaczyńskiego... no i mamy całe zastępy rusofobicznych plica polonica. Cała ta histeria potrzebna jest Polsce jak dziura w moście, ale jest niezbędna w "pielęgnowaniu"  antyrosyjskiego kołtuna. Kołtuna, który zawęża pole widzenia świata szerzej i dokładniej, który blokuje Polsce wymianę handlową i gospodarczą ze szeroko rozumianym Wschodem, zamyka nam opcje oderwania się od niemieckiego uzależnienia i od  obrony  przed  prawdopodobnym zawłaszczeniem ostatnich polskich "klejnotów rodowych" przez Ukrainę.


Cóż,  jeśli ktoś ma potrzebę wiecznego ujadania w kierunku Moskwy, to trudno - potrzeba to potrzeba i każdy ma je różne. Tą chyba powinno się leczyć, ale jak na razie jeszcze nie zdefiniowano jej jako jednostki chorobowej. Tylko dlaczego to bezproduktywne i szkodliwe ujadanie ma być naszym sportem narodowym? Skrajna (podkreślam słowo "skrajna") rusofobia tych wszystkich krzykaczy wymachujących kartonowymi szabelkami w swoich wysiedziałych fotelach lub - co gorzej na rządowych i partyjnych stołkach - Polsce ewidentnie szkodzi. Problem polega na tym, jak to sformułował jeden popularnych i znanych publicystów: oni bardziej nienawidzą Rosji, niż kochają Polskę! I to jest prawdziwy problem, także dla rusofobów, bo bronią się oni rozpaczliwie i desperacko używają argumentów siły poprzez etykietowanie i obrażanie tych, co na współczesny świat spoglądają pragmatycznie. Rusofob innych argumentów nie posiada i stąd biorą się te wszystkie filipiki i pseudohistoryczne wygibasy mające dowieść zasadności ich "najmojszych" racji. Żenada, bo jakie dla "tu i teraz" znaczenie mają wydarzenia sprzed wieków?


Tak samo jak ci skołtunieni chłopi boją się oni nożyczek realnej prawdy. Bo a nuż wyjdzie, że sowiecka okupacja Polski po 1945, w której m.in. siepaczami Bieruta sowieci wymordowali resztki wyrwanego przez Niemców z korzeniami kwiatu polskiej inteligencji, to także współudział dzisiejszych naszych sojuszników i "przyjaciół" z Zachodu, którzy sprzedali nas w 1939 roku, sprzedali w Jałcie i sprzedadzą ponownie, jeśli tylko powąchają jakiś dobry dla nich deal. Nawiasem pisząc, ten deal jest namacalny i teraz: przez Ukrainę biegnie sobie roponośny i gazowy rurociąg, o dziwo nie ruszony żadnymi działaniami wojennymi, dostarczający "węglowodory" do Niemiec i Austrii. Okolice rurociągu to najbardziej bezpieczne miejsce na całej Ukrainie. Mówi samo za siebie, komentarz jest zbędny. Wracając zaś do sowieckiej okupacji, to terror okupanta znam z literatury i opowieści rodziców, ale w czasach Gierka czułem się bardziej wolnym człowiekiem, niż teraz pod ewidentną okupacją Unii Europejskiej. Tego nie zmieni nawet prezydent Trump, bo Amerykanie nigdy nie dotrzymują swoich zobowiązań i obietnic. Dbają jedynie o swoje, amerykańskie interesy - dokładnie tak samo jak Rosja,, która nie chce mieć w bezpośredniej bliskości nowych "majdanów". To są mocarstwowe "przywileje" - czy nam się to podoba czy nie. Po co się w to wtrącać? 


Od lat wyznaję zdroworozsądkowy pogląd, że z naszymi sąsiadami musimy mieć jakieś przyzwoite relacje. To jest racja stanu każdego bez wyjątku państwa! Bo bez tego nigdy, jako duży kraj w środku Europy, nie wyjdziemy z zaklętego kręgu naszych "pępkowych" urojeń. Tymczasem z Niemcami - jak w skeczu Laskowika i Smolenia - związani jesteśmy kasą zapomogowo-pożyczkową, Czesi i Słowacy nas nie lubią (eufemizm), wypróbowanych przyjaciół z Węgier olaliśmy, prowadzimy przeidiotyczną politykę wobec Białorusi, wobec Ukrainy jesteśmy naiwni jak niepełnosprytne dzieci, a Rosja jak wyżej... A przecież nie musimy się kochać czy tylko lubić (nawet nie powinniśmy!), ale mieć normalne relacje, handlować i zdobywać wschodnie rynki, które już przecież mieliśmy, powinno być naszym priorytetem. Niestety, ta myśl nie jest w stanie rozczesać kołtunów chorobliwej rusofobii. Dla  tej sekty najlepszym wyjściem jest wojna i - póki co - machanie tekturową szabelką... 



https://wielkahistoria.pl/koltun-czym-byl-i-dlaczego-polscy-chlopi-panicznie-bali-sie-go-obcinac/

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Polityka