Absolutnie mnie nie zawiodło (nie wiem jak kogo, wypowiadam się w swoim imieniu), a nawet tak dołożyło do pieca, że czuję się wstrząśnięty, chociaż nie zmieszany. Spodziewałem się i przewidywałem mielenie starych kotletów i starych sztuczek prezesa Kaczyńskiego, ale to, co PiS przedstawiło na swojej tzw. Konwencji Programowej, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Oto partia, która dwa lata temu utraciła władzę na własne życzenie, wskutek własnej ciapowatości, nieudolności oraz arogancji wobec swoich wyborców, nie tylko, że przez całe te dwa lata nie potrafi wytyczyć sobie nowej drogi i nowych horyzontów, ale wchodzi w dokładnie w te same znoszone i dziurawe buty, które zgubiło podczas przeganiania ich przez ekipę Tuska.
Nie oczekiwałem wiele, ale przy całej mojej niechęci do PiS, które (dla mnie) ewidentnie zdradziło swoje niegdysiejsze ideały i swoich pragmatycznych wyborców, okazując się przy tym partią kłamstwa i hipokryzji, spodziewałem się jednak choćby małych (niech będzie, że nawet śladowych) elementów jakiejś nowej wizji programowej, która będzie jednoznacznie wyznaczać kierunek odzyskania przez Polskę suwerenności (bo mamy na dziś zero suwerenności) w trzech najważniejszych obszarach: w polityce zagranicznej obejmującej arcyważną politykę historyczną, w energetyce, która musi odzyskać realny wymiar - całkowicie przeciwstawny zielonym absurdom UE, oraz w restauracji polskiego przemysłu i pomysłu na polskie know-how z aktywnym udziałem polskiej nauki i instytucji badawczych.
Co usłyszałem? Międlenie i dyrdymały, że tylko na takich określeniach poprzestanę, bo szkoda słów i litościwy jestem. Suwerenność? Tak, jako zamorski protektorat USA, którego władze, od rządu po prezydenta rozstawiane są po kątach i obowiązane są do stawiania się "na dywanik" u gubernatora w randze ambasadora - patrz pani Mosbacher zwana "Zorżetą". Wizja państwa? Tak: socjalistyczny, najbardziej zabawny w całej UE obóz a'la Gierek, dawający pożyczoną kasę każdemu, kto nabierze się na pisowską hipokryzję i bajery. W ostateczności wystarczy spłodzić dzieci - dużo dzieci i zostaniesz, rodaku, milionerem. Piątka dla zwierzaków już zrealizowana, a lewaczka Dziemianowicz- Bąk zapewne wstąpi do PiS, gdzie wspólnie z prezesem będzie wdrażać czterodniowy tydzień pracy, w którym większość będzie tyrać na mniejszość mającą co tydzień wydłużone weekendy. A jako wisienka na torcie takie postacie (prowadzące "patriotyczne" panele dyskusyjne) jak Lichocka, Kurski, naczelny propagandysta i jałmużnik Sakiewicz, Macierewicz, Sasin, Brudziński i Terlecki. Klękajcie narody, bo PiS tylu przyciągnie zwolenników, że i 50 procent ma jak w banku!
Czy można było zaproponować Polakom coś bardziej idiotycznego i absurdalnego na Konwencji jakby nie było - programowej? Owszem, można było, co pokazała inna Konwencja Programowa zorganizowana przez sektę Tuska. Ale palma absurdu należy się Kaczyńskiemu jak psu micha - bezspornie! I tu pojawia się pytanie: czemu ten absurd ma służyć? Polecam wysłuchać ciekawy komentarz Piotra Wielguckiego (Matka Kurka, Chata Polska), który ów absurd tłumaczy grą Kaczyńskiego pod siebie - tzn. pal diabli wybory i ewentualne przejęcie władzy, ważny jest tron prezesa partii i status nieomylnego półbożka. Takie cele gwarantuje mu tylko ten geriatryczny i propagandowy obóz klakierów, który politycznie uśmierci każdego, kto sprzeciwi się kultowi Kaczyńskiego.
Generalnie się z tym zgadzam, ale moim zdaniem jest gorzej. Kaczyński wie, że samodzielne rządy to mrzonka i sytuacja z 2015 była anomalią, która już się nigdy nie powtórzy. Nigdy! Ewentualny powrót do władzy możliwy jest tylko w koalicji z Konfederacją, ale to wymagałoby wyrzucenie pisowskiego absurdu na śmietnik i jakieś tam ukorzenie się przed Mentzenem. A Kaczyńskiego absolutnie nie stać na klasę Nawrockiego, który pojechał do Torunia podpisywać umowę z Mentzenem, - po to, żeby teraz Mentzena przyjmować w Pałacu Prezydenckim. Kaczyński to nie ta liga, Kaczyński to urodzony destruktor, człowiek, który nie umie niczego zbudować i niczego w życiu nie zbudował ... poza swoim kultem i partią o charakterze sekty. I tego za nic nie odda, w czym utwierdza go bańka alternatywnego świata, w której utrzymuje go Brudziński i świta podobnie ograniczonych klownów. Zatem komfortową pozycją Kaczyńskiego jest trwanie w opozycji i liczenie spływających rzeką politycznych trupów KO i (zwłaszcza!) Konfederacji, bo utrwali się jego kult. A może się uda w ten sposób odzyskać władzę? Problem jest tylko taki, że demografia robi swoje i wyborców PiS nieuchronnie ubywa i ubywać będzie! Cóż - najwyżej prezes zabierze swoje "dziecko" i urojeniową bańkę do grobu, bo przecież ma już bliżej niż dalej. Polska? A komu Ona potrzebna? Partia się liczy: Naród z Partią, Partia z Narodem!
Żałosne.

Inne tematy w dziale Polityka