kemir kemir
1497
BLOG

Co ja pacze?

kemir kemir Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Zwykle piszę notki na weekend, kiedy zwolniony z obowiązków dnia codziennego, w atmosferze relaksu i odpoczynku mogę z dystansem wypowiedzieć się na tematy, które w różnych obszarach zdominowały tzw. opinię publiczną. Łatwiej wtedy odciąć się od politycznego zacietrzewienia, któremu także niekiedy podlegam, łatwiej postarać się o jakieś elementy obiektywizmu i przytomne, chociaż wcale nie bierne, przyglądanie się Polsce z boku. Bezpieczne i jednocześnie pożyteczne jest wtedy pisanie o społeczeństwie i jego problemach, o sporcie, czy też przypomnienie postaci kogoś wybitnego - jak to zrobiłem w przypadku Nikoli Tesli.

Niestety, zabierając się za pisanie niniejszej notki, uświadomiłem sobie że - jak to mawiał pewien piłkarski trener - napakowany jestem jak kabanos. Napakowany pewnego rodzaju złością, poczuciem głębokiego oburzenia graniczącego z pogardą i niezrozumienia  wobec części moich Rodaków. Tej części, która w nienawiści do rządzącej w Polsce partii, do Premiera polskiego rządu, do Prezydenta Rzeczpospolitej, do architekta "dobrej zmiany" w osobie Jarosława Kaczyńskiego, do polskiego Kościoła czy wreszcie do wszystkiego tego, co polskie i wyrośnięte na gruncie polskich tradycji narodowych i chrześcijańskich, postradała chyba ostatnie resztki elementarnego "zdrowego rozsądku", umiejętność podstawowego kojarzenia związków przyczynowo - skutkowych i przytomnej oceny faktów z najnowszej i bieżącej historii Polski.

Gdybym miał być w stu procentach rzetelny i chronologicznie zaprezentować wszystkie argumenty przemawiające za tak surową oceną, musiałbym się cofnąć do października 2015 roku, kiedy to - przynajmniej formalnie - padł okrągłostołowy układ III RP, tkwiący korzeniami w komunistycznej Polsce. Układ okrągłego stołu, o którym Andrzej Gwiazda mówi, że miał on nieskończoną ilość kantów. Spod któregoś takiego kantu wypełznął zwykły alimenciarz, urodzony nierób i matacz, któremu ubzdurało się, że będzie drugim Wałęsą i alimenciarską piersią obroni "zagrożoną demokracją". Bo mit "zagrożonej demokracji" urodził się dokładnie w tej samej chwili, w której Jarosław Kaczyński obwieszczał wielkie zwycięstwo PiS - zastępując mit skompromitowanej do szpiku quasi demokracji, której ideowe podstawy powstały w Magdalence , a jej "zasady " starannie wprowadzali Wałęsa, Kwaśniewski, Tusk i Komorowski.


Nie będę rozwijać tej chronologii. Każdy może sobie policzyć spod ilu kantów wypełzali inni "obrońcy" demokracji:  Jaś Fasola polskiej polityki - Ryszard Petru,, gwiazda niemieckich filmów grozy o Polsce - Róża Thun i jej wesoła zgraja rekonstrukcyjna osławionej Targowicy, Joanna o dwóch nazwiskach, niestrudzeni funkcjonariusze ze stajni Marka Dekana, Adama Michnika i okrągłostołowej twierdzy na Wiertniczej, celebryci i zawodowi wichrzyciele, męty i skompromitowane persony z sędziami i "ekspertami" na czele, czarne parasolki i tłuszcza kopiąca policyjne barierki przed Sejmem. Pajac kładący się na asfalcie, cham wulgarnie obrażający młodą reporterkę publicznej telewizji, zacietrzewione gęby "Obywateli RP"  - swoisty poczet chorążych nienawiści. Istotne miejsce wśród tych chorążych zajął ostatnio Wojciech Smarzowski ze swoim "Klerem".


Nie ma bowiem przypadku w tym, ze przed szturmem "Der Onet" na pozycje zajęte przez Mateusza Morawieckiego, w mediach nastąpiło przygotowanie artyleryjskie w postaci antykościelnego produktu marketingowego. Bo tak należy spojrzeć na "Kler" - rozmowa w kategoriach recenzji filmowych i ocen artystycznych,  to rozmowa akademicka, zupełnie poboczna i zupełnie nieistotna. Ów marketingowy antyklerykalizm tego produktu ma wskazywać na jego pozorny obiektywizm i na związek z takimi wartościami, jak wolność, demokracja, rządy prawa czy członkostwo w Unii Europejskiej. Jest zaś powszechnie wiadomo, że PiS ma korzenie głęboko związane z tradycjami polskiego Kościoła, jest w jakimś sensie partią klerykalną, dlatego taki wizerunek obecnej władzy ma być jedną z jej złych cech, należących do antyoświeceniowej przeszłości, mających negatywny wpływ na życie obywateli. "Kler" uderza  w PiS i jest perfidnym podważaniem jednej z odnóg rodowodu partii, wyrosłej z polskiej tradycji niepodległościowej i zawsze związanym z tymi tradycjami polskim Kościołem.


Wspomniany Onet najpierw  ukręcił z piasku aferę z „taśmą Morawieckiego” i teraz robi wszystko, żeby wywołać wrażenie, iż że wywoła ona poważny kryzys wizerunkowy premiera, rządu i całego PiS. Czerska,  piórem Dominiki Wielowieyskiej,  początkowo pisała, że na wspomnianej taśmie nic zdrożnego nie ma, ale zaraz potem ktoś  wyraźnie panią Dominikę pouczył, więc dziś uważa już ona, że rząd po onetowym kapiszonie wpadł w „kryzys polityczny”. Warto przypomnieć, że ci sami ludzie i te same środowiska jeszcze niedawno sugerowały, iż za aferą taśmową tak naprawdę stali Rosjanie, gdyż sprzyjają oni PiS, a nie sprzyjają PO. Przesłuchałem te "kompromitujące" taśmy i mam zupełnie inne poczucie kompromitacji niż " Der Onet". Nic,  w mojej optyce postrzegania świata przez uniwersalny system wartości, który wyniosłem z domu rodzinnego,  nie zakłóca odbioru tego,  co tam istotne: ataku rządu Tuska na niezależność NBP, a konkretnie – rozmowy o łamiącym Konstytucję RP „dealu” między szefem NBP a ówczesnym szefem MSW, Sienkiewiczem, prośby ministra Nowaka dotyczące "trzepania" jego żony przez kontrole skarbowe, zwalnianie redaktora naczelnego „Faktu” i wiele innych bulwersujących historii, po których dzisiejsi "obrońcy demokracji” powinni pożyczyć od  prezydenta Legionowa - seksualnego maczo PO -  podarowaną przez Grabca szablę i zrobić sobie seppuku.


Seppuku jest tym bardziej zasadne, wobec niesłychanego wzmożenia tej części moich rodaków, o których wspomniałem na początku niniejszej notki. Jest czymś zupełnie nie do pojęcia. że w cywilizowanym kraju w środku Europy, część obywateli -  bądź co bądż korzystających ze skoku gospodarczego ( 500 plus, wyprawka na dzieci szkolne,  redukcja bezrobocia, wzrost płac) dokonanego przez obecną władzę, wykazuje tak niebywały poziom chamstwa i ogrom nienawiści wobec polskiego premiera i polskiego rządu wyłonionego przez rządzącą partię, która wygrała demokratyczne wybory. Plemiona Hunów i hordy Czyngis - Chana to przy nich dżentelmeni z nienagannymi manierami i delikatnością absolwentow szkółki niedzielnej. Artykuł, w którym jednocześnie cytuje się Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego, wywołuje coś na kształt średniowiecznego morowego powietrza, które działa jak ogłupiające opium poowodujące obłęd na pograniczu szaleństwa. Obłęd zaciera zupełnie obiektywną rzeczywistość, w której były premier - oszust i kłamca, przybijający po Smoleńsku " żółwiki" z Putinem, którego wybór na "prezydenta" Europy, obłąkani traktowali wyżej, niż wybór Karola Wojtyłły na Ojca Świętego, jest aberracyjnym wzorem - w przeciwieństwie do syna legendy "Solidarności" z lat osiemdziesiątych, człowieka, który wyssał z mlekiem matki geny patriotyzmu i wartości tak bardzo polskie, że wykraczające poza ramy myślenia przeciętnego zjadacza chleba. Czym wytłumaczyć taką "jazdę" po premierze polskiego rządu, podkreślam polskiego - w odwrotności do rządu Tuska, który całkowicie oddał ten kraj unijnym technokratom, niemieckiej księgowości i rodzimym mafiom, której korzenie i kierownictwo sięgają peerelu? Przecież to widać i żeby to zobaczyć nie trzeba być wcale zaangażowanym politycznie - wystarczy tylko wyciągnąć  własne - nie "Der Onet" - wnioski i być wobec samego siebie uczciwym.


Jarosława Kaczyńskiego już tyle razy zmieszano z fekaliami, że nawet nie warto o tym pisać. Z Prezesem kłopoty są dwa. Pierwszy to taki, że ci którzy wylewają na niego pomyje, chyba gdzieś w podświadomości czują, iż to wielki Polak i już na trwale zapisał się na najbardziej chlubnych kartach historii Polski. Zatem lać pomyj trzeba więcej i więcej. Drugi problem jest taki, że Jarosław Kaczyński ma kota. A najbardziej wziętym komentatorem wydarzeń stał się dla Polaków właśnie kot. Jego internetowe mądrości i rady przejdą do historii obyczaju pod mianem "paczyzmu". Kariera "paczyzmu" rozpoczęła się od obrazka wrzuconego do sieci. Przedstawiał sympatycznego kota siedzącego przy dorysowanym markerem ekranie komputera z podpisem: "Co ja pacze?". Według jednych popularność kocich obrazków to pochodna infantylnej sympatii, jaką Polacy od zawsze darzą domowe futerkowce. Ale to chyba kot Prezesa kpi sobie z tych hektolitrów pomyj, zatem i ja za jego przykładem, spoglądając na pana Smarzowskiego, "rewelacje "Der Onet" i nieszczęsną część moich Rodaków, pozwolę  sobie zapytać: CO JA PACZE?

PS. "Paczyzm" wkrótce może nabrać nowego wymiaru. Biznesmen Marek Falenta stwierdził na Twitterze, że istnieje sex taśma z Grzegorzem Schetyną i Rafałem Trzaskowskim w rolach głównych. "Słyszałem, że jest dobra sex taśma z Western City w Karpaczu z kowbojami Trzaskowskim i Schetyną w roli głównej. Onet.pl może tą puścicie? Podobno słaba jakość bo wszędzie biały pył się unosił…". Dym  - po ewentualnej publikacji - uniesie się niebywały, chyba nie mniejszy niż w domniemanym romansie Elżbiety Bieńkowskiej i Tuska ( kolejne taśmy?). Wszak już  Maryla Rodowicz śpiewała wiele lat temu, że " to co nas podnieca, to czasem też jest seks, a seks plus pełna kasa, to wtedy sukces jest." Królowa polskiej piosenki nie wiedziała wtedy o taśmach...











kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka