kemir kemir
829
BLOG

Straszne sny Dzidziusiów Górkiewiczów

kemir kemir Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Notka nie jest inspirowana opisami snów na innym blogu, a wszelkie skojarzenia, porównania i podobieństwa są przypadkowe i niezamierzone.

Dzidziuś Górkiewicz po przejściu na emeryturę zamieszkuje razem z wnuczką w podwarszawskim miasteczku. Po latach robienia interesów, nie zawsze do końca legalnych, wiedzie spokojne życie. Szybko zdobywa zaufanie i szacunek mieszkańców. Postrzegany jako osoba spoza układów, odważnych poglądów, kryształowo czysty. Grupa miejskich biznesmenów chce, by Górkiewicz kandydował na burmistrza. On sam nie jest do końca przekonany. I wtedy śni mu się posiedzenie obrad Rady Gminy, na którym przedstawia swój program. Radni jednak bardziej interesują się jego przeszłością niż programem. Tyle opowieść filmowa. / za Wikipedią/


Czasy się zmieniły, zmienił się Dzidziuś Górkiewicz i zmieniły się jego straszne sny. Senne koszmary naszego bohatera dotyczą wizji klęski w nadchodzących wyborach i ponownego wyraźnego wygrania wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość, co dla Dzidziusia oznacza nadejście apokalipsy, dozgonną traumę i ostateczne odcięcie od koryta. Tak scharakteryzowany Dzidziuś Górkiewicz występuję w trzech rodzajach osobowości, które łączy przywiązanie do systemu władzy w III RP i nienawiść do PiS i osoby Jarosława Kaczyńskiego.


Pierwsze wcielenie Dzidziusia Górkiewicza to na przykład inny Jarosław, Jarosław Kurski, zajmujący pozycję trzeciego medialnego "wajchowego", zaraz po bożku kłamstwa i pozycji Nadredaktora, co to brata ma w Szwecji i denerwuje się bardzo, kiedy ktoś o niego dopytuje.  Braterski wątek jest tu zresztą dosyć istotny, bowiem Jarosław Kurski też ma brata - bynajmniej nie w Szwecji, ale w innym ośrodku informacyjno-propagandowym -  w TVP. Straszne sny Jarosława Kurskiego przedstawiają zwycięskiego po wyborach brata i własną klęskę, która prawdopodobnie oznaczać będzie koniec wywrotowego ośrodka na Czerskiej, który Jarosław Kurski firmuje swoim wizerunkiem. A musi być  grubo, skoro zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" po części sny swoje ujawnia mówiąc: Absolutnie jestem przekonany, że jeżeli my przerżniemy, to się nie odbudujemy przez lata. Nie przez cztery, nie przez osiem. Przez osiemnaście, dwadzieścia cztery. Idzie fala, jak się w nią wpiszemy, to już z tego nie wyjdziemy. No nie wyjdą - to pewne.


Teraźniejszy Dzidziuś Górkiewicz to także polityk ( lub polityczka)  POKO, umoczony w szemrane interesy kwitnące za rządów PO/PSL, nienawidzący PiS i Jarosława Kaczyńskiego, mający lewackie poglądy, fanatycznie oddany Unii Europejskiej i legendzie o Lechu Wałęsie. Legendy i opowiadanie bajek, to zresztą jego specjalność w której doszedł do doskonałości, czerpiąc wzorce z samego źródła obłudy i kłamstwa - złotoustego Donalda Tuska. Można obiecać gruszki na wierzbie, pojawia się jednak pytanie o wiarygodność. A ta u tych Dzidziusiów Górkiewiczów jest zerowa. Zresztą wszystkie obietnice jakie - jakby od od niechcenia, dla czystej przyzwoitości - rzucają oni swoim wyznawcom, to co najwyżej wypełniacz głoszonych na okrągło antypisowkich haseł, sloganów i bredni. W przeciwieństwie do filmowego Dzidziusia oni nie obawiają się o swój program - bo go nie mają, ale podobnie jak ów Dzidziuś dręczy ich koszmar z przeszłosci. Postacie z tych koszmarów to funkcjonariusze CBŚ, "ziobrowski" prokurator i sędzia który nie nazywa się Tuleya. Pojawia się też postać haratającego w gałę futbolisty, który jest tak marny, że nie łapie się ławkę rezerwowych i widowisko ogląda z trybun - w dodatku z najgorszego miejsca. Dinozaura ujrzeć w takim koszmarze, to dać się pożreć politycznie, Biedronia - dać się... nie pożreć. Nawiasem pisząc, "biedroniowy" ideologicznie odłam POKO musi mieć koszmary związane z inkwizycją i paleniem na stosach, w najlepszym razie śni im się Wielki Wróbel z Królewskiej Przystani, wyznawca Wiary Siedmiu ( serial "Gra o Tron). Kontynuując taki wątek fantasy, pędzona nago ulicami Warszawy ( w ramach pokuty) Barbara Nowacka w towarzystwie gołych Rafała Trzaskowskiego i Pawła Rabieja, to koszmar, który przebija chyba nawet sędziego, który nie jest Tuleyą. Jedyni, którym koszmary nie straszne to ci , którzy już swoją najokropniejszą traumę przeżyli. Ponury głos, wydający polecenie "sztandary partii wyprowadzić" na zawsze już został zapamiętany. Nic gorszego już im się nie przytrafi.


Trzecia osoba Dzidzusia Górkiewicza to przedstawiciel elektoratu antypisowskiej opozycji, skrzywiony intelektualnie obywatel specjalnej troski. Chłonie taki osobnik antypisowską karmę, jak chłoną wodę spragnione wielbłądy na pustyni - gdyby mu to zabrać byłby jak narkoman pozbawiony działki, albo alkoholik, któremu zabrano ostatnią flaszkę wódki. Okres przedwyborczy takiego jeszcze bardziej radykalizuje, bo radykalne emocje nie mają - poza nienawiścią - żadnego ujścia. I tak skrzywienie polityczne się utrwala, bo ten przedstawiciel "schetynowego" elektoratu został doskonale zaprogramowany przez na przykład TVN. A nic i nikt inny tak dobrze nie zapewnia przysługującej działki politycznego narkomana i flaszki politycznego alkoholika. Jego koszmar to polonizacja mediów, w której mogłyby zniknąć błogosławione twarze Moniki Olejnik, Andrzeja Morozowskiego i nawiedzonych gości Małgorzaty Łaszcz. Bo jak tu żyć bez nich - w okropnym reżimie Jarosława Kaczyńskiego. No jak?

Treść snów zwraca uwagę na istniejący, choć nieraz ukryty lęk. Carl Gustav Jung mówił: "Tam, gdzie istnieje lęk, tam pojawia się zadanie". Zadanie, które wywołuje paranoidalne lęki wśród antypisowskiej opozycji wszedł w fazę zafiksowanego fanatyzmu, który nazywa się "odsunąć PiS od władzy" W tym stanie rzeczy, skoro o snach mowa, to Jarosław Kaczyński może spać spokojnie. 



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo