W Polsce media żyją kulisami podbojów agenta Tomka, troską jaką darzył swoje samochody i stanem czystości jego butów. Z perspektywy Strasburga znacznie ważniejsza wydaje się informacja dotycząca orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie kary nałożonej przez ministra gospodarki na paliwową spółkę J&S.
Skarb Państwa będzie musiał zwrócić spółce J&S przeszło 530 mln złotych. 452 mln to wysokość niesłusznie naliczonej kary, 81 mln to natomiast odsetki. Tę drugą kwotę przeboleć najbardziej. Na skutek błędnych decyzji kolejnych ministrów gospodarki oraz podległych im urzędników tracimy 1/5 kwoty występującej w kontekście afery hazardowej.
Opisywana sprawa przywodzi na myśl aferę stoczniową. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego rząd Tuska chciał wykazać się przed wyborcami sukcesem w ratowaniu polskiego przemysłu. Tak samo przed wyborami do Sejmu w roku 2007 PiS-owska władza, chciała pokazać jak żelazną ręką zagarnia do budżetu setki milionów złotych. Analogia jest oczywista. Skutki równie opłakane.
Nie domagam się powołania w tej sprawie sejmowej komisji śledczej. Chciałbym aby sprawie przyjrzały się powołane do tego organy państwa: przede wszystkim prokuratura. Warto przypomnieć, że Najwyższa Izba Kontroli zbadała już całą sprawę i postępowanie prezesa Agencji Rezerw Materiałowych, stojącego za nałożeniem kary na J&S, oceniła negatywnie.
To jeszcze nie koniec. Właściciel spółki J&S domaga się od państwa polskiego 700 mln dolarów odszkodowania. Jeśli wygra, rozbije bank. Koszty jakie wszyscy poniesiemy będą znacznie bardziej dotkliwe od skutków podbojów agenta Tomka. Wszyscy dopiszemy sobie kolejną pozycję na rachunku wystawionym władzy przez rzeczywistość za przedwyborcze prężenie muskułów.
Inne tematy w dziale Polityka