Rozpoczął się szczyt Unii Europejskiej. Wśród polskich polityków popularny jest pogląd, że „o nic nie gramy”. Jerzy Buzek został szefem Parlamentu Europejskiego, więc nie mamy szansy ubiegać o któreś z dwóch stanowisk powołanych do życia Traktatem Lizbońskim.
To podejście minimalistyczne. Jeśli rzeczywiście jesteśmy szóstym krajem Unii Europejskiej to powinniśmy podjąć walkę o funkcję zastępcy wysokiego przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.
Na razie jednak nic nie wróży polskim staraniom sukcesu. Zaczęliśmy bowiem od pomysłu, aby dwóch nowych unijnych liderów wybierać na zasadzie castingu. W Brukseli wzbudziło to najpierw niedowierzanie a potem rozbawienie. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby szefowie rządów czy głowy państw – to oni będą liczyć się w ostatecznej rozgrywce – stanęli przed komisją castingowi złożoną z innych szefów rządów i głów państw.
Potem było już tylko lepiej. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek i ambasador RP przy Unii Europejskiej Jan Tombiński zaczęli dyskredytować Massimo D’Alemy wypominając mu jego komunistyczną przeszłość. Owszem D’Alema był w przeszłości komunistą, ale był później również premierem demokratycznego państwa, wybranym w wyniku wolnych wyborów. Był również szefem włoskiego MSZ i posłem do Parlamentu Europejskiego. Wszystko to powoduje, że jest doskonałym kandydatem na funkcję szefa unijnej dyplomacji.
Dwadzieścia lat po upadku muru berlińskiego myślenie w kategoriach komuniści-antykomuniści jest anachroniczne. Ważne jest nie to skąd dana osobą przychodzi, ale co może zrobić dla Europy. D’Alema może zrobić wiele dobrego. A rodzimych miłośników rozliczeń zapewnię, że posiada poparcie premiera Berlusconiego. A jego trudno o komunistyczne sympatie posądzić.
Ile dobrego dla Europy i miejsca Polski w Europie jest w stanie uczynić polska delegacja? Czy zostaniemy zapamiętani tylko jako ci, którzy stworzyli koncepcję castingu, a potem sugerowali, który kandydat nie powinien w nim brać udziału? Wreszcie, czy weźmiemy udział w rozgrywce o funkcję zastępcy szefa unijnej dyplomacji?
Jeśli rząd nie podejmie tego wyzwania to jego bilans w staraniach o ważne międzynarodowe i unijne funkcje będzie dużo bardziej mizerny niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Buzek wygrał – owszem. Ale przegrał Cimoszewicz i przegrał również Sikorski starający się funkcję sekretarza generalnego NATO. Jeśli Janusz Lewandowski będzie musiał zadowolić się teką znacznie poniżej naszych oczekiwań, to trzeba będzie zrewidować opinię o silnej pozycji Polski w Europie.
Inne tematy w dziale Polityka