Aleksandra Aleksandra
2406
BLOG

Niski chwyt

Aleksandra Aleksandra Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 107

Do tej pory unikałam tematu kampanii wyborczej. Nie ma też zamiaru przekonywać do głosowania na tego czy innego kandydata, bo nie jestem dobra w przekonywaniu. Wobec jednej sprawy nie mogę przejść jednak obojętnie, bo zastosowano moim zdaniem chwyt bardzo perfidny. Media społecznościowe (i te główne też) obiegła wiadomość, że oto urzędujący prezydent ułaskawił pedofila. Wiadomo, żadne przestępstwo nie budzi takich negatywnych emocji jak przestępstwa seksualne wobec dzieci. Słysząc o ułaskawieniu pedofila odruchowo sprawdzamy gdzie są nasze dzieci (lub młodsze rodzeństwo, wnukowie, czy dzieci naszych przyjaciół), bo oto potwór wyszedł z klatki. A tu w dodatku potwora wypuścił prezydent ubiegający się o drugą kadencję.

Gdy jednak zapoznamy się z informacją bliżej (nie wszyscy to robią) to okazuje się, że trochę tak jak w starym kawale o samochodach rozdawanych na Placu Czerwonym w Moskwie.  Wyjaśnienie można przeczytać między innymi tutaj:

https://fakty.interia.pl/polska/news-andrzej-duda-ulaskawil-pedofila-kancelaria-prezydenta-wyjasn,nId,4586469

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/andrzej-duda-ulaskawil-pedofila-kancelaria-prezydenta-wyjasnia/82x108c

https://natemat.pl/313443,duda-ulaskawil-pedofila-prawnik-wyjasnia-dlaczego-nie-jest-to-oczywiste 

(Po tym jak jeden z Czytelników zarzucił mi, że cytuję Fakt dodałam jeszcze dwa inne linki - wszystkie cytują wyjaśnienia prezydenta. Dwa pierwsze również Kancelarii Prezydenta, a NaTemat, portal zasadniczo nieprzychylny Prezydentowi Andrzejowi Dudzie, również przyznaje, że zdanie "ułaskawił pedofila", bez podania całego kontekstu, wprowadza w błąd.


A więc po kolei: na czym polegało ułaskawienie? Czy faktycznie pedofil za sprawą prezydenta znalazł się na wolności? Otóż nie. Wiele ułaskawień nie dotyczy skrócenia kary, lecz skrócenia innych środków karnych. W tym przypadku przestępca odbył karę w całości, a ułaskawienie polegało na zakończeniu zakazu zbliżania się do ofiar przestępstw. Ofiarami była jego małoletnia wówczas, a obecnie dorosła córka, którą (gdy była jeszcze małoletnia) doprowadził do "poddania się innej czynności seksualnej" oraz żona nad którą się znęcał i doprowadził do uszkodzenia jej ciała, którego skutki trwały nie dłużej niż 7 dni. To 7 dni jest o tyle istotne, że w takiej sytuacji ściganie sprawcy następuje na wniosek pokrzywdzonego, gdyby okres niesprawności był dłuższy ściganie odbywałoby się niezależnie od decyzji osoby pokrzywdzonej, czyli z oskarżenia publicznego. Oczywiście pierwsze przestępstwo ścigane jest z oskarżenia publicznego. 

Sprawcę skazano za te przestępstwa na karę więzienia, a dodatkowo sąd orzekł zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych. Nie wiem na jak długo wydany został ten zakaz, ale skazany przeszedł terapię (był uzależniony od alkoholu i zapewne pod jego wpływem dopuścił się tych okropnych (to nie ulega wątpliwości) przestępstw. Po latach żona i córka (już dorosła) przebaczyły oprawcy i same wystąpiły o zniesienie zakazu. Napisały wniosek o ułaskawienie, które miało polegać na skróceniu okresu zakazu zbliżania się. Wniosek został pozytywnie zaopiniowany przez kuratora oraz sąd i prokuraturę. Opinie te są o tyle ważne, że ktoś mógłby podejrzewać, że sprawca wymusił na ofiarach napisanie wniosku. Nie mógł jednak wymusić na kuratorze ani tym bardziej sądach czy prokuraturze. Przy zgodnej opinii pokrzywdzonych, kuratora, sądów i prokuratury prezydent nie mógł wydać innej decyzji jak przychylić się do wniosku. To znaczy prawnie mógł, ale nie byłaby to decyzja racjonalna.

Nawet jeśli ktoś ma inne zdanie w tej sprawie i uważa, że sprawca przestępstw seksualnych wobec dzieci nigdy nie powinien opuścić więzienia - nie ma prawa winić prezydenta, gdyż to nie on zadecydował o wypuszczeniu (kodeks karny nie przewiduje tu zresztą kary dożywocia), a decyzja o zakończeniu zakazu zbliżania się w żaden sposób nie zwiększyła ryzyka dla potencjalnych ofiar.

Tak więc użyta zbitka "ułaskawił pedofila" jest chwytem wyjątkowo niskim i żałosnym niezależnie od tego jak oceniamy  samą decyzję o zakończeniu środka karnego. Jest to w dodatku chwyt perfidny, bo nie można go zaskarżyć sądownie. Ułaskawienie istotnie miało miejsce, a sprawca być może nie jest pedofilem w sensie klinicznym, ale dopuścił się czynów pedofilskich, więc określenie "pedofil" uznano by za zwrot publicystyczny. Za takowy zapewne uznano by też zwrot "obrońca pedofilów" (taki hashtag pojawił się już nawet na Twitterze), choć sugeruje, że chodzi o więcej niż jednego przestępcę, a tu był tylko jeden.

Choć sądownie sprawa może być niemożliwa do udowodnienia, głoszenie półprawdy, upowszechnianie zbitek językowych sugerujących inny przebieg wydarzeń niż mający faktycznie miejsce jest tak naprawdę kłamstwem. Podam przykład: jeśli powiemy, że ktoś zdjął z półki sklepowej butelkę wódki, a nie dodamy, że przyniósł ją do kasy i zapłacił - sugerujemy, że człowiek ten jest złodziejem, co będzie kłamstwem. Kłamstwem pozostanie, nawet jeśli będziemy  tłumaczyć, że kupujący wprawdzie zapłacił, ale nie powinien był trzymać butelki w ręce, tylko powinien był wziąć koszyk czy wózek - oskarżenie o kradzież tak czy owak jest bezpodstawne. Podobnie nie zmienia istoty rzeczy (faktu bezpodstawnego oskarżenia o sprzyjanie pedofilom) wyjaśnianie, że skoro sprawca wcześniej łamał zakaz zbliżania się to nie powinno dojść do nagradzania go zniesieniem zakazu. Nie wdając się w meritum sprawy (dla mnie najistotniejsza jest opinia ofiar, ale ktoś ma prawo mieć inne zdanie) przyznać trzeba, że tego typu "uchybienie" to jednak sprawa o wiele mniej poważna niż "obrona pedofilów".

Chwyt był też przemyślany pod względem czasowym. Choć ułaskawienie miało miejsce w marcu i cały czas informacja "wisiała" na stronie Kancelarii Prezydenta media emocjonują się nią dopiero pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów. Dobrze, że nie tuż przed ciszą wyborczą...

Czy i jak "rewelacja" o ułaskawieniu wpłynie na decyzje wyborców? Trudno powiedzieć. Historia dotychczasowych wyborów dostarcza argumentów i w jedną i drugą stronę. W 1995 i 2000 roku negatywna kampania przeciw Aleksandrowi Kwaśniewskiemu raczej mu sprzyjała niż do niego zniechęcała. Pewne zarzuty były zdecydowanie nieuzasadnione (np. sugestia, że zwycięstwo Kwaśniewskiego doprowadzi do powrotu braków zaopatrzeniowych typowych dla "komuny"), inne były jak najbardziej uzasadnione (pokazywanie się w miejscach publicznych, takich jak np. cmentarz w Charkowie w stanie wskazującym na spożycie alkoholu), ale wyborcy jedne i drugie traktowali jako nagonkę. Przeciwskuteczne były też padające w 2015 roku sugestie Bronisława Komorowskiego o tym, że Andrzej Duda doprowadzi do powrotu średniowiecza. Pamiętam nawet żartobliwy felieton (niestety nie pamiętam autora), że powrót do średniowiecza byłby dobry, bo wtedy dobra  była pozycja Polski w świecie.

Z kolei w 2005 roku chwyt Jacka Kurskiego o "dziadku z Wermachtu" okazał się skuteczny, choć chwyt był również poniżej pasa, do tego stopnia, że Kurski został wyrzucony z PiS. Tusk jednak popełnił błąd całkowicie zaprzeczając temu, więc gdy jednak okazało się, że dziadek w Wermachcie był (choć nie na ochotnika i nie cały czas), Kurskiego do łask przywrócono.

Inny brudny chwyt miał miejsce w 1990 roku, kiedy to telewizja wyemitowała materiał przedstawiający szereg nieprawdziwych informacji o konkurencie Lecha Wałęsy - Stanie Tymińskim. Po latach nawet sąd przyznał Tymińskiemu rację, ale szans na prezydenturę już nie miał. Inna sprawa, że przewaga Wałęsy była i tak duża, tak więc wygrałby i bez oczerniania Tymińskiego. Z kolei Tymiński, nie prezentując konkretnych dowodów (podobno miał je w czarnej teczce) oskarżył Tadeusza Mazowieckiego o zdradę i okazało się, że chwyt był skuteczny, bo Mazowiecki nie wszedł do drugiej tury.

Jak będzie tym razem? Bardzo źle by się stało (bez względu na to kto byłby lepszym prezydentem) gdyby o wyniku wyborów miały decydować jakieś tanie chwyty. Niezależnie od tego czy będzie to sugerowanie sprzyjania pedofilom czy cokolwiek równie irracjonalnego. I niezależnie od tego którego kandydata ma dotyczyć.

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka