Aleksandra Aleksandra
121
BLOG

Komentarz Michała Sicińskiego do mojej notki o planie pokojowym Trumpa

Aleksandra Aleksandra Polityka Obserwuj notkę 2
Dr Michał Siciński jest emerytowanym pracownikiem Wydziału Humanistycznego AGH. Postanowił napisać obszerny komentarz do mojej notki (nie ma konta na Salon24). Przedstawiam komentarz (kursywą) i moją odpowiedź.

Komentarz Michała Sicińskiego do notki: https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/1474446,plan-pokojowy-trumpa-moja-ocena

Plan Trumpa a dezinformacje

Rola dezinformacji i fake newsów w wojnie na Ukrainie i w związanych z nią działaniach politycznych jest powszechnie znana i wiele już o niej pisano. Nie są to jednak tylko newsy, ale często wypowiedzi odnoszące się, choćby pośrednio, do wydarzeń sprzed nawet ponad 1.000 lat, niestety wielu ludziom dziś nieznanych i stąd łatwych do skutecznego zakłamywania przez propagandę rosyjską. Odnosi się to m.in. do kwestii początków państwa i narodu ukraińskiego, w których główną rolę odegrać miał jakoby… Lenin. Odnotowała to Aleksandra Wagner w swoim tekście na temat planu Trumpa dla Ukrainy, nieco lekkomyślnie jednak zakładając, iż rzecz jest oczywista i nie wymaga bliższych wyjaśnień. Tymczasem nawet w Polsce, nie mówiąc już o Europie Zachodniej a zwłaszcza USA, dalece nie wszyscy dziś wiedzą, że pisana historia Ukrainy, i to nie tylko w znaczeniu ziem ukraińskich ale przynajmniej zaczątków państwa ukraińskiego (choć nie od razu występującego pod taką nazwą) i zaczątków odrębnej ukraińskiej świadomości narodowej jest dłuższa niż pisana historia Polski, a ponad dwa razy dłuższa niż w wypadku Rosji, choć zgoda, iż obfituje w długie okresy braku własnej państwowości oraz trudności z jednoznaczną samoidentyfikacją narodową.

“Zasługą” Lenina w znacznie większym stopniu jest zaś mocne związanie Ukraińskiej Republiki Rad z Rosyjską Republiką Rad i w konsekwencji bardzo znaczne ograniczenie politycznej i kulturowej odrębności Ukraińców od Rosjan, niż jakkolwiek pojmowane “wymyślenie” narodu lub państwa ukraińskiego. “Zasługą” zaś jego ucznia i następcy, tj. Stalina, jest przede wszystkim wymordowanie wielkiej części narodowej inteligencji ukraińskiej i zagłodzenie na śmierć milionów Ukraińców w czasie tzw. Hołodomoru. Rola obydwu “ojców rewolucji” (do których można jeszcze dodać Chruszczowa, który obdarzył Ukraińską SRR trudnym jak się później okazało do strawienia “prezentem” krymskim) w stosunku do kwestii ukraińskiej była nieco inna, niż dziś przedstawiają putinowscy propagandyści. Nie zmienia to faktu, iż ponieważ na Zachodzie przez długie lata ZSRR nie tylko był nazywany Rosją, ale i postrzegany jako po prostu Rosja, do dziś nietrudno tam przedstawiać wojny rosyjsko-ukraińskiej jako konfliktu “wewnątrzrosyjskiego” i w ogóle nie nazywać wojną (odpowiednio do czego putinowska propaganda też nie używa słowa “wojna”, lecz “operacja specjalna”), czy zgoła postrzegać jej jako “zrozumiałego” dążenia Rosji do odzyskania kontroli nad swą próbującą się buntować prowincją, od czego już niedaleko do odmowy traktowania agresji rosyjskiej jako agresji właśnie, a w konsekwencji – do zamknięcia oczu na to jak niebezpiecznym precedensem dla przyszłych stosunków międzypaństwowych jest nie tylko sama ta agresja, ale zwłaszcza zatwierdzenie (a przynajmniej, na razie, plan zatwierdzenia) jej wyników na gruncie międzynarodowym.

Ten aspekt planu Trumpa nie wybrzmiał dość wyraźnie w tekście p. Wagner. Wprawdzie odróżnia ona jasno rację moralną którą w 100% przyznaje Ukrainie, od racji praktyczno-politycznych i wojskowych nakazujących wziąć pod uwagę przynajmniej część żądań rosyjskich, ale w niedopuszczalny jak uważam sposób akceptuje perspektywę oparcia przyszłego ładu międzynarodowego w tej części Europy (a można się mocno obawiać, że i nie tylko w tej) na wynikłych z agresji faktach dokonanych. Czyżby nie pamiętała o lekcji układu monachijskiego z 1938 r. podpisanego “dla ratowania pokoju” i o proroczych słowach Churchilla “mieli do wyboru hańbę albo wojnę, wybrali hańbę, a wojnę i tak będą mieli?” Co więcej, zrozumienie autorki dla rzekomych racji rosyjskich wydaje się obejmować także propozycje dotyczące “denazyfikacji” Ukrainy, pod którym to pojęciem Putin najwyraźniej rozumie zniknięcie w tym kraju po prostu sił politycznych i systemów przekonań przez niego nieakceptowanych. Kłopot w tym, że na wewnątrzmiejski użytek słowa “nazizm” i “faszyzm” są nieocenione jako wzbudzające straszliwą nienawiść do sił albo przekonań tak określanych, pytanie zaś czy takie siły albo przekonania rzeczywiście mają coś wspólnego z nazizmem lub faszyzmem z lat II WŚ lub wcześniejszych, jest w tym kontekście emocjonalnym w najlepszym razie drugorzędne. Podobnie ma się rzecz z “banderyzmem”, które to pojęcie także w Polsce bywa wykorzystywane, i to przez niektórych czołowych polityków, jako antyukraińska “płachta na byka”. Konieczna jest zatem co najmniej wielka ostrożność, gdy chodzi o dopuszczanie w związku z planem Trumpa (lub przy innych okazjach) do używania tych określeń w odniesieniu do dzisiejszej albo przyszłej Ukrainy, zwłaszcza gdy trafić one mają do zachodniej opinii publicznej słabo zorientowanej w historii i w aktualnej polityce wewnęrznej tego kraju. Skutkiem niezachowania takiej ostrożności może być bowiem podświadome nawet przychylanie się tej opinii publicznej do putinowskiej propagandy skierowanej przeciwko “ukraińskiemu banderyzmowi, faszyzmowi i nazizmowi”, czytaj: przeciwko Ukrainie po prostu.

Trafnie natomiast wskazuje Autorka szereg braków planu Trumpa jak np. brak określenia pożądanej formy potwierdzenia suwerenności Ukrainy, nieprecyzyjne wskazanie “Europy” jako jednego z podmiotów przyszłego porozumienia (tu trafne wymienienie Mołdawii jako graniczącego z Ukrainą państwa z nierozwiązanym problemem Naddniestrza – szkoda, że nie wskazanym w wyraźny sposób), trafnie też podsuwa sposób przyszłego ominięcia ograniczenia liczebności armii ukraińskiej (tu da się wskazać niezbyt dawny precedens idący dużo dalej: w 1950-tych latach NRD oficjalnie w ogóle nie miała armii a jedynie tzw. skoszarowane oddziały Policji Ludowej (Kasernierte Truppen der Volkspolizei), zresztą w mundurach odziedziczonych po Wehrmachcie, których to “policjantów ludowych” szkolił w pewnym momencie, w zakresie taktyki działań broni pancernej, sam feldmarszałek von Paulus).

Szkoda natomiast, że nie zwróciła uwagi na co najmniej niejasne sformułowanie dotyczące “działania NATO za pośrednictwem USA”, tak jakby USA nie były członkiem tego sojuszu. Zgoda, iż określenie “solidne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy” jest pozbawione treści w sytuacji braku wyjaśnienia kto i w jaki sposób ma nad tym bezpieczeństwem czuwać --zwłaszcza, że dokument z góry wyklucza obecność sił NATO (i chyba też wojsk poszczególnych państw należących do NATO) na Ukrainie. Zaskakuje za to brak odniesienia do dość dziwnej propozycji zakazania Ukrainie tylko atakowania Moskwy i Petersburga, nie oznaczającej chyba zgody na atakowanie całego terytorium Rosji poza tymi dwoma miastami.

Podobne szczegółowe uwagi można by jeszcze mnożyć, zwróćmy jednak przede wszystkim uwagę na dwie kwestie bardziej ogólnej natury. Po pierwsze, zarówno plan Trumpa jak uwagi p. Wagner zdają się być oparte na założeniu, iż Rosji “ma się nie opłacić” dalsze prowadzenie wojny ani podbijanie Ukrainy w przyszłości. Bieda w tym, że imperialne myślenie w rosyjskim stylu nie podlega regułom “opłacalnościowego” myślenia w kategoriach bliskich biznesmenowi Trumpowi. Putin już w początkach "operacji specjalnej" jasno ogłosił, że "naród rosyjski nie zna takiego pojęcia, jak ofiary zbyt wielkie, by je ponosić W OBRONIE OJCZYZNY" - czym trafił do serc milionów swych rodaków tyleż nie wątpiących, że Święta Ruś Kijowska i stolica św. Włodzimierza (zbieżność imion pewnie nieprzypadkowa) a podobno nawet św. Andrzeja Apostoła tj. Andrieja Pierwopozwannowo, to właśnie ich ojczyzna, co szczerze i żarliwie czczących pamięć wielu milionów ludzi spośród wszystkich narodów ZSRR poległych w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. W wojnie, w której miliony "dobrych Ukraińców" były po dobrej stronie, lecz byli też ukraińscy "banderowcy, faczyści i naziści" będący po tej złej a wręcz szatańskiej, po stronie wcielonego zła przeciwko czystemu Dobru. Aliuziju poniali?

Putin jest nie tylko doświadczonym KGB-istą ale i miłośnikiem (specyficznie pojmowanej) historii Rosji, i niezłym ideologiem. Wie, czym jest ideologiczne patrzenie na świat, bliskie milionom Rosjan bo silnie zakorzenione w ich historii, i ideokratyczna polityka, w dziejach Rosji i ZSRR często bardzo skuteczna. Trzeba się liczyć z tym, że większość polityków zachodnich ma o tym dość blade pojęcie, a sam Trump i jego otoczenie - pojęcie szczególnie mizerne, co znalazło też wyraz w obecnym planie pokojowym. Zwracajmy na to uwagę, póki nie będzie naprawdę za późno.

Mój komentarz:

Kilka punktów wyjaśnienia:

1) Istotnie nie wgłębiałam się zbytnio w sprawy dotyczące historii, a obalające tezę Putina, że Ukrainę wymyślił Lenin. P. Siciński słusznie zauważył, że założyłam (może faktycznie naiwnie), iż pewne kwestie (np. dotyczące Mołdawii i Naddniestrza) powinny być Czytelnikom znane.Temat długiej historii Ukrainy (choć sama nazwa jest stosunkowo nowa) pominęłam również dlatego, że dla mnie nie ma ona aż takiego znaczenia. Gdyby Ukraina była faktycznie państwem zupełnie nowym niczego by to nie zmieniało. Agresja na międzynarodowo uznane państwo jest agresją i tyle. Nie uznaję też podziału na narody rzekomo "prawdziwe" i "sztuczne". Choć oczywiście dla kogoś, kto taki podział uznaje argumenty za "prawdziwością" narodu ukraińskiego mogą być istotne.

2) Co do punktu 20. (o zakazie ideologii nazistowskiej)  - istotnie w Rosji wszystko co się nie podoba może być uznane za "faszyzm" (słowo nazizm jest rzadko używane, bo w końcu oznacza socjalizm, tyle że narodowy), ale mam nadzieję, że nie Rosja będzie o tym decydować co jest nazizmem a co nie. O "banderyzmie" w tym punkcie mowy nie ma wcale. Punkt dotyczy zarówno Ukrainy, jak i  Rosji, więc został znacznie złagodzony w stosunku do żądań moskiewskich.

3) Faktycznie, nie zwróciłam uwagi na lapsusy typu "NATO i USA" lub zakaz atakowania Moskwy i Petersburga bez wymieniania innych miast. 

4) Uwagi dotyczące tego, że Rosja nie kieruje się zasadami opłacalności są niestety trafne. Problem w tym, że trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Czy możliwe jest rozwiązanie militarne bez trzeciej wojny światowej? Czy możliwe są sankcje gospodarcze na tyle dotkliwe by wojna była nie tylko nieopłacalna, ale bardzo trudna do prowadzenia? Na razie Rosja zdobywa kolejne terytoria, choć pewnie wolniej niż by chciała. Plan Trumpa uznała za "punkt wyjścia", ale podobno wcale nie jest z niego zadowolona. Przede wszystkim nie chce zawieszenia broni, bo liczy na rozstrzygnięcie militarne. Na początku wojny liczyła na zdobycie Kijowa, ale się przeliczyła. Bardzo chciałabym wierzyć, że przeliczy się i tym razem.




Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka