Aleksandra Aleksandra
187
BLOG

Zapomniana rocznica - czyli czy historię piszą zwycięzcy?

Aleksandra Aleksandra Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Pierwszy kwietnia. Prima Aprilis? Też. Ale tym razem będę pisać na serio. O wydarzeniach, które miały miejsce 70 lat temu. Właśnie 1 kwietnia 1939 roku generał Francisco Franco wkroczył do Madrytu. Zakończyło to hiszpańską wojnę domową. O podłożu konfliktu nie będę pisać, bo można o tym przeczytać w Wikipedii. Mnie interesuje inna sprawa. Mówi się, że historię piszą zwycięzcy, a tu nie bardzo. 

Co tzw. "opinia publiczna" wie o Franco? Że był dyktatorem (prawda), że faszystą (zależy od definicji faszyzmu), że korzystał z pomocy Hitlera, choć później jej nie odwzajemnił (to ostatnie zgodnie zalicza się mu na plus).

Co "opinia publiczna" wie o republikanach? Że walczyli o słuszną sprawę (pytanie co jest słuszne?), choć nie zawsze słusznymi metodami. Większość wie o niewinnych ofiarach po stronie republikańskiej. Federico Garcia Lorca (rozstrzelany na początku wojny), Guernica (zbombardowane miasto) to hasła powszechnie znane stanowiące rangę symboli. Ale kto słyszał o Paracuellos del Jarama - małej miejscowości pod Madrytem, gdzie republikanie rozstrzelali parę tysięsięcy osób (podaje się 2800 - 5000)? O mordowaniu księży, zakonników i zakonnic coś się tam może wie więcej, ale pojawiają się już komentarze typu "sami sobie są winni" - może nie dosłownie sformułowane, ale na to wychodzi.

Żeby sprawa była jasna: nie jestem entuzjastką Franco. Był dyktatorem. Stosował represje wtedy gdy już republikanie nie stanowili niebezpieczeństwa. To wszystko prawda, ale robi mi się nieswojo gdy pomyślę, że wygrać mogli republikanie. Zaraz Związek Sowiecki by się tam zainstalował, co mogłoby doprowadzić do zwycięstwa komunizmu np. we Francji i paru innych krajach. Wtedy nie wiadomo jak potoczyłaby się historia...

 

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura