oranje oranje
94
BLOG

Dublin: ekologiczne, a miejskie palenie opon

oranje oranje Technologie Obserwuj notkę 6

Wpadł do domu przed chwilą bezrobotny landlord czyli właściciel mojej chaty, co mnie nieco zdumiało, bo haracz odprowadziłem przedwczoraj. Za nim wpadła rozwrzeszczana czereda jego dzieci, za które landlord jest uprzejmy kasować od rządu Celtyckiego Tygrysa child benefit w wysokości jakieś 400 euro za łebka. Lekko licząc, ale nie moje pieniądze, więc mu nie będę wypominał.

Na dole "szuru buru" więc zszedłem z pięterka, widzę, że miota się chłopak w backgardenie, w drewutni, dzieciaki trzeszczą, on coś mruczy, siłuje się z klamotami, stare opony wyciąga, za chwilę prosi mnie o pomoc przy transporcie "na dół" sześcioszufladowej komody z paździerza + okleina i zawiasy.

W końcu załadował swojego vana klamotami, dzieciaki wtłoczył, nogą upchnął, jadą.

- 100 metrów, chodź... - zachęcił mnie jeszcze przez opuszczoną szybę. Idę. Na miejscu - co widać.

Zrzucił śmieci na stertę mebli, materaców, opon, europalet, 5-litrowych plastikowych bukłaków z zawartością niewiadomą i już trzeba było odjeżdżać, bo następne vany nadjeżdżały. Celtyckie święto palenia ognisk w noc Halloween! Przedmieścia dziś płoną, w niebo idą tłustobure dymy od rana, ale jakże tu zakazać, skoro - tradycja?! Skoro dzieci mają całodzienną frajdę, skoro halloween to ogień oczyszczający, skoro żyć trzeba, a śmieciarka droga...

Pójdę jeszcze wieczorem zobaczyć jak im idzie. Na razie sprawą zawiadują palacze dziesięcioletni, podejrzewam, że wieczorem średnia wzrośnie.

O emisji CO2 gadali w tej Brukseli?!

Heheheheheheheeeeee, a Celtycki Tajger zawija w papierki i pali gumę...

 

 

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Technologie