Ogłasza mi tu RAZ koniec Polski Prawej. Wskazuje nasze straty i zawiesza głos w najciekawszym momencie, bo o ile nie ma zahamowań, by kres czegoś wieszczyć, to już wyobraźnia go ponieść nie może w rejony wieszczenia jakiegoś nowego rozdania.
Irlandczycy chodnikowi mi tu mówią: - A co teraz będzie z wami? I pytają jaki też był ten prezydent. Ja im na to, że prezydent był mój (tu kiwają głowami, bo wskazuję palcem na siebie i patrzę im prosto w oczy) oraz to, że będzie dobrze, bo jest nas prawie 40 milionów. A oni mi wierzą, bo mnie znają, więc wracają do swoich spraw.
Oczywiście obawy RAZ'a są częściowo uzasadnione; wiadomo, że nikt nie zastąpi wymienionych przez niego osób, wiadomo, że my tu gadu gadu, a diabeł śliwki rwie, ale całość jego wpisu oceniam* jako zwykłe jojczenie człowieka mainstreamu, który stracił kontakt z człowiekiem, choć może mu się wydaje inaczej.
Idą wybory, najpierw jedne, potem kolejne. I nie mam żadnych wątpliwości, że z tej traumy można wstać, że może ona wzmocnić – jak to ujmuje RAZ – Polskę Prawą.
Jeśli jeden, pełen naszych bohaterów rozbity samolot, miałby oznaczać kres Polski Prawej, to znaczyłoby, że cała Polska Prawa się w nim zmieściła.
Moim zdaniem Polska Prawa nie zmieściłaby się w stu tysiącach takich samolotów.
Co się zresztą okazuje i okaże już niebawem.
* to moja ocena, koniec kropka
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka