Facet i pies. Facet: - Szczekaj! Szczekaj! Pies: – nic. Facet kijem zagania go do kąta i bije: - Szczekaj! Pies: – nic. No to łomot, a pies: - Hau hau. - Na swojego szczekasz?! I łomot! Tak mi to wygląda ostatnimi czasy gdzie niegdzie na S24.
Widzę dziś blogera, który wypytuje, wręcz martwi się, gdzie to jest Palikot, że się jakoś nie wychyla ze świńskim ryjem... Że w ogóle nie komentuje, nie widać go w TV i w ogóle nieobecny. I bloger ten nie mogąc sobie na „obecnego” Palikota popluć, nie mogąc go sobie w ogóle wyobrazić w tej sytuacji, zadaje głośno pytanie o nieobecność Palikota, z lasu chce go wywołać, czeka w napięciu na wyłonienie się jakiejkolwiek – świadczącej o swoim właściwym kierunku – palikotowej okazji do napierdzielania we własną klawiaturę. Żałosne.
Inny, nie mogąc się doczekać przywołania retorycznego zwrotu o „dobrych to martwych” sam to straszne zdanie prokuruje, sam je stawia w tytule, sam się pogrąża, ale oczywiście – w imię tego, że zauważa, że będzie Jarosław: „sponiewierany, zaszczuty, obrażany i pomawiany”. Ty – Dantesie – właśnie to robisz! Poniewierasz i szczujesz!
Nie ma mojej zgody na to.
Prowokujecie. Nie o komentarze zdarzeń, nie o możliwościach rozwoju sytuacji rozmawiać chcecie i nie o dyskusję i jakikolwiek szacunek wam chodzi. O zwykłą napierdalankę, uzurpując sobie Symbole i Słowa po swojej stronie, wam idzie.
Zaprzeczacie Słowom i Symbolom!
Wygląda niekiedy na to, że znaleźć sobie nowej postaci starego wroga nie możecie – więc sami te wizerunki wymyślacie. A nowych postaci Kłamstwa, tylko się rozejrzeć, rzeczywistych postaci, a nie wydumanych i wywabianych z grobów - bez liku!
PS. Nie mam żadnych wątpliwości, że Palikotowi założono (sam sobie założył?) kaganiec i kwiknąć nie może albo nie chce. Ale nie podkładajmy się w taki prymitywny sposób!
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka