oranje oranje
1010
BLOG

Mam duszności, podajcie sole...

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 59

 

- No, ale jak z twoim językiem? - zainteresował się znajomy dziennikarz z Polski, którego spotkałem w Manchesterze przy okazji meczu Kolejorza z City. Spojrzałem nań łypnięciem „ale-oso-chodzi?”, a on wyłuszczył, że podejrzewa, że przez tyle lat poza Polską, to musiały mi się chyba frazeologizmy zatrzeć, źródłosłów zamulić i w ogóle: ju noł men...

Zbaranienie wynikające z takiego postawienia sprawy zatkało mnie, a on pokiwał głową i rzekł, że o to właśnie mu chodzi. I dodał jak usmarkanemu dziecku, że polski język ewoluuje, jest tworem żywym, jednym słowem ja – czytający zapewne na swojej latarni wyłącznie Biblię w przekładzie Wujka i Pana Tadeusza - jestem gościem z mikrofalówki.

No to wreszcie mu powiedziałem, że co on mi tu pierdzieli, czy ja mam jakiś dziwny akcent, czy on nie może się ze mną dogadać, czy coś może innego, a on wyznał, że wszystko z pozoru jest ok, ale wyczuł, że mam zamiar zapytać, czy on nie ma w Polsce dla mnie jakiej roboty. Tak to sobie wykombinował i jestem pod wielkim wrażeniem tej kombinacji: człowiek po pięciu latach anachronizuje swój język i jednocześnie marzy o robocie w Polsce, ale niestety oderwanie od żywego nurtu uniemożliwia mu aplikację do polskich mediów.

Jednak po przemyśleniu sprawy przyznałem mu rację. Przecież język ludzi i język mediów w roku 2005-tym (kiedy to kupiłem łan-łej-tiket na aerlingusa z Berlina) był rzeczywiście zupełnie inny niż dzisiaj. O patroszeniach i dorżnięciach w ogóle mowy być nie mogło. Co najwyżej Stefan Niesiołowski i Radosław Sikorski pluli z zaangażowaniem, ale amatorsko, na Platformę Obywatelską. Kampania buraczana dopiero ruszała.

Za parę dni będę ponownie w Polsce i ponownie do tej wizyty szykuję się jak na jakąś przygodę. Emigracja – nawet taka gastarbeiterska jak moja – niesie ze sobą nieco inne postrzeganie Polski. Zapewne w dyskusjach, które przyjdzie mi odbyć padnie argument: „ale co ty tam możesz wiedzieć, ty nie czujesz jak tu rzeczywiście jest”. Dziś cieszę się, że nie czuję tego, jak rzeczywiście w Polsce jest.

Bo jest, ju noł men, tak na moje oko: duszno i straszno.

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka