Nie raz słyszałem, że ten milion Polaków na Wyspach, to zdrajcy, którzy bardziej umiłowali funty i euro niż Polskę. OK. Co teraz ja mam powiedzieć o większości elektoratu zamieszkującego wprawdzie Polskę, ale przyjmującego i realizującego scenariusz Kremla? Że umiłował ruble?! Byłoby sprawiedliwie, gdybym tak się wyraził. Różnica tylko taka, że my te funty i euro mamy, a większość zamieszkująca Polskę nie ma nawet rubli.
Przy okazji: „saldo obrotów handlowych pozostaje w dalszym ciągu niekorzystne dla Polski i w ww. okresie (styczeń-listopad 2009) wynosiło ponad 7 mld USD. Oznacza to, że Rosja,(…) kreowała 1/5 deficytu w polskim handlu zagranicznym.”.
oraz:
„wartość transferów od emigrantów, jakie trafiły w ubiegłym roku do Polski, to 6,4 mld euro – wynika z najnowszych danych NBP”.
Ale nie o to chodzi, że naszym bliskim wysyłamy do Polski, co tam akurat możemy. Choć wynika (po kursie dolara do euro), że co Polska straci z Rosją, to nasze rodziny dostają od nas. Mniejsza.
Idzie o to, co zatem nakazuje luksusowemu elektoratowi w Polsce akceptację rosyjskiej wersji wypadku, w scenariuszu której mieści się wyłącznie pogarda dla rzetelności jakiegokolwiek śledztwa ze skutkiem śmiertelnym?! Toż gdyby w Polsce ktoś przejechał samochodem wyżła prezydenta Komorowskiego – śledztwo byłoby pełniejsze.
Coś jednak nakazuje większości Polaków wzruszyć ramionami tak na Katastrofę Smoleńską jak i na rosyjski raport w tej sprawie. Wiadomo już, że tej postawy nie generują zyski i profity czyli nie: kasa.
Tak na moje oko: dusza niewolnika. Takiego jednak niewolnika, który nie ma szans być gladiatorem.
Bo Polska ad. 2011 to kraj kastratów. Bezinteresownych na dodatek. Tak zresztą nas widzą, tak nas piszą.
To ja już wolę być - par excellence - emigrantem na Wyspach.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka