Gdyby dezaprobata ludzi była łupieżem, to pan premier Tusk ponownie musiałby wejść na komin. Tak właśnie. No, ale – coś trzeba zrobić na etapie. To się i robi: Polacy to ambitny naród wg Spiegla, Kubica wraca do zdrowia, miliony jadą na beatyfikację papieża do Rzymu, najważniejsi na świecie Polskę znów mają na ustach. Małysz skacze, a Reagan nas chwalił. Tak – mili moi.
Rządowa ekipa propagandy w obliczu nędzy i klęsk na boisku krajowym wrzuca w media pierdolety mające uzasadnić fakt, że owa ekipa trwa i – co ważniejsze – trwać ma zamiar nadal.
Zaroi się niebawem, oj, zaroi w mediach od doniesień, że oto „polscy naukowcy sporządzili sprężynę do silnika statku, który poleci na Marsa”, że żołnierze w Afganistanie dziękują prezydentowi, bo się do nich wybrał ze swoim DDR-porno-mustache, że powodzianie w Bogatyni wytresowali bobry do sypania wałów przeciwpowodziowych i Kanada będzie je importować, słowem – propaganda stawia na trzymanie Polski na stend-baju; postawili z braku alternatywy na krzewienie dobrego samopoczucia Polaków.
Tak, jak kiedyś trwały łowy na jakikolwiek zagraniczny, medialny passus związany z Lechem Kaczyńskim, tak i teraz mamy z mechanizmem tożsamym, a rebours, do czynienia. Łowy na docenienie Polski. Bobrów, sprężyn, Kanady i co tam jeszcze wygmerają. Ale łupież się sypie. Można by nim już powoli zasypywać te Żuławy, co to w depresji. Wyrówna się do poziomu stołu od ping-ponga i będzie kolejny sukces. Żuławy rządowe.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka