skyscrapercity.com
skyscrapercity.com
oranje oranje
925
BLOG

Upór po poznańsku - rzecz o własności

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 25

Facet się nazywa Bąkowski. Dariusz Bąkowski. Wszystkie możliwe urzędy, bitne generały biurokracji się na niego zawzięły, a on nic, kurczaki sprzedaje. Kością w gardle stoją te kurczaki od 15 lat kolejnym prezydentom Poznania i pomagierom z zaprzyjaźnionych mediów (zgadnijcie których), a on nic. A wszystko dlatego, że się uparł.

W tym 1997 roku Bąkowski był (jest do dziś) właścicielem placyku o wymiarach 10 metrów na 6 metrów. Ale na placu Wiosny Ludów w Poznaniu, co oznacza, że w samiusieńkim centrum. Wpół drogi między Starym Browarem pani Kulczykowej, a Starym Rynkiem. Kiedy powstał plan budowy „Kupca Poznańskiego”, molocha wielobranżowej sprzedaży, nikt z inwestorów nawet nie brał pod uwagę tak banalnej niedogodności, jak Bąkowski. A on na tych swoich metrach sprzedawał kurczaki z rożna.

Inwestorzy „Kupca” wykupili wszystkich parcelowłaścicieli, przyszli do Bąkowskiego. A on, że nie jest zainteresowany. A oni, że dobra kasa. A on, że nie potrzebuje kasy, bo na kurczakach ma - o tyle! No to oni jeszcze więcej kasy dawali, a on ramionami tylko wzruszał. Potem oni chcieli wzruszyć Bąkowskiego, pokazywali mu plan wielkiej inwestycji, której nie mogą postawić, bo jego Bąkowskiego działka, to narożnik planowanego, wielkiego, nowoczesnego multiszkłoaluminium projektu i budynku.

A on na to, że architekt musi zlikwidować narożnik tego na planie budynku, bo to jego działka, a on – nie sprzeda i koniec. Uparł się.

Prasa (wiodący) przez wszystkie te lata obiektywnie wspomagała starania magistratu pisząc, że „buda z kurczakami”, że wstyd i nieeuropa, że estetycznie wątpliwa etykieta na trakcie Stary Rynek – Stary Browar, a Bąkowski nic, tylko sprzedawał kurczaki. Mało tego, zbiesił się i dorzucił stragan z stanikami niewiadomego pochodzenia i parasolami. Zmieścili się.

Tymczasem postawili Kupca Poznańskiego. Ze pokaźną szczerbą na narożniku, bo Bąkowski się nie ruszył ani o pół metra. Na dodatek mordowany był oczywiście komisjami sanitarnymi i innymi hitlerjugendami współczesności. I nic, choć chodów to raczej on po urzędach nie miał. Kurczaki świeże, podatek zapłacony, nikt się nie skarży, możecie spadać. A przed wyborami stawiał na swojej ziemi billboard, znad kurczaków ten billboard wystawał i w oczy kłuł co wrażliwszych. A po wyborach wklejał tam komercyjne reklamy. Tablicę też za szkłem postawił i przyszpilał co trafniejsze o sobie publikacje prasowe.

Dziś czytam, że Bąkowski dostał pozwolenie na... wybudowanie w tym miejscu kamienicy. Ale czy będzie się budował..., nie jest powiedziane. Miał wyznać, że jeśli się tam pobuduje, to na parterze będą kurczaki. O biustonoszach nie wspomniał.

Zawsze jak jestem w Poznaniu kupuję u niego kurczaka. U faceta, który wie co to własność i się urzędom nie kłaniał. I was zachęcam do tego samego gestu – znajdziecie go bez problemu, bo wszyscy w Poznaniu znają doskonale jego historię i miejsce, gdzie bez poszanowania dla poczucia estetyki kolejnych rad miasta i prezydentów – żeni te swoje kuraki z „obskurnej budy” czy jak to tam łaskawie ujmowali przez całe lata wysublimowani dziennikarze.

I staniki oczywiście. I staniki.

Tu ogościu więcej.

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka