Odpaliłem komputerek i zaraz miga mi fejsbuk, że coś tam znowu się dzieje i rzeczywiście – jacyś dobrzy ludzie zapraszają mnie do wsparcia akcji: „4 Czerwca – Wieszamy Polską Flagę”. Oczywiście polskie flagi podczas uroczystości okołosmoleńskich to jaskinia i moherowy bagienny bulgot z faszyzmem w tle, ale na 4-go czerwca – jak znalazł.
Jeśli jest jakiś bezczelny przykład uzurpacji i profanacji Biało-Czerwonej, to sądzę, że wywieszanie jej właśnie w kontekście konsekwencji tzw. okrągłego stołu jest uzurpacją wyjątkową. Jednak, jak się tak zastanowić, to nie ma powodu, by Jej nie wywieszać – rzesze tłumoków całe to wieszanie i zdejmowanie i tak wprowadza w dysonans poznawczy, a dociera do mózgów, że jednak Biało-Czerwona to rzecz ważna. Zatem wieszajmy 4 czerwca, a najlepiej zawieśmy w jakimś godnym miejscu i nie zdejmujmy Jej przez rok cały. Ja tak mam w Mateczniku i niech mi kto fiknie.
Co ja robiłem 4 czerwca 89-go roku? Zastanowiłem się od razu i wyszło mi, że siedziałem wtedy na „dwurocznym stypendium” w Holandii, gdzie wraz z powierzoną mi* na miejscu brygadą tureckich Kurdów (strasznie waleczne plemię to było, nie powiem, śpiewali w wolnych chwilach hymn niepodległego Kurdystanu, z którego ja się małodusznie śmiałem, bo leci na melodię „Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka...”), gdzie z tymi Kurdami zatem śmigałem od rana do wieczora w hydroponicznej szklarni, która była bodaj drugą tak nowoczesną i kosmiczną w Europie. Śmigałem w drewnianych, holenderskich, moherowych trepach, bo okazały się najwygodniejsze.
Zatem siedziałem pod Amsterdamem i wierzyłem, że nareszcie się przekręciło na naszą stronę. Do tego stopnia fajnie to wyglądało, że spakowałem manele (pewnie mógłbym tam siedzieć do dziś, może jakim kurdyjskim doktorem hc bym został), no ale wróciłem i nastąpił szereg wypadków, które doprowadziły mnie – ileż już starszego – do Dublina, gdzie uczciwego Kurda ani na lekarstwo.
Ej, wy tam w Polsce. Powodzi się Wam? Zadowoleni jesteście z siebie, z Polski, z rat kredytów, z pozycji naszej w świecie? Zadowoleni z wolności prasy i mediów, z treści, które Waszym dzieciom opowiada się w szkole, z autostrad, piłki nożnej, czerwonej i różowej zgrai, która rządzi Wami, której macki sięgają do najbliższego Waszego urzędu? Poczucie sprawiedliwości macie po tych wszystkich latach – wyrównano rachunki krzywd?
To wszystko właśnie zaczęło się w okolicach 4 czerwca 1989 roku. Jak Wam dobrze, to dobrze Wam tak. Podziękujcie im, koniecznie wywieście Biało-Czerwoną! Niech wiedzą!
* - zastanowiłem się i uczciwie muszę przyznać, że tak samo oni byli mi powierzeni, jak i ja byłem powierzony - im. Z ich perspektywy z pewnością było tak, że oni mnie wychowywali i pewnie w ten sposób piszą na swoich kurdyjskich blogach. I się nie mylą.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka