oranje oranje
37
BLOG

Dublin: selekcja i zdziwko

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 8

Powiem krótko; czekałem na dopchanie się do ambasady i zagłosowanie około 2 godzin. Pryszcz, że na początku dowiedziałem się, że powinienem z Magdalenką jechać do Londynu głosować, bo tam jesteśmy zarejestrowani.

W końcu się okazało, że rejestracja internetowa na dublińskiej stronie ambasady RP w naszym akurat przypadku zawiodła i że "sorry" w ogóle.

Pryszczem również jest i to, że część wyborców podzielonych od A do N głosowała w rezydencji ambasadora, a ta druga (M-Ż) w "starym konsulacie" o czym nikt nikutki wcześniej nie miał pojęcia.

Żaden problem, bo to po drugiej stronie ulicy, ale błąkali się z jednej strony na drugą osobnicy na Z chcący iść z tymi na B.

Ważne jest akurat coś innego.

Kiedy opuszczałem gościnne progi po spełnieniu obowiązku (ręcznie mnie wpisali na listę, bo pewnie dzwonili do tamtych w Londynie) kolejka jednych zawijała się aż pod parking tesco, a drugich sięgała po drugą przecznicę wgłąb Aisbury Road.

Nie ma szansy, powtarzam, nie ma szansy, żeby wszyscy oddali swój głos.

Co zrobią?

Zamkną bramkę i kto na dziedzińcu to jeszcze może?!

Będzie zgrzytanie zębów i krzyk.

A jeden ochroniarz nie przejmował sie w ogóle urną (nikt nikutki sie nie przejmował, bo po prostu wewnątrz kłębiło się i o "tajności wyborów" niech mi nikt nie mówi), a przejmował się mną, że cykam foty! I że nie wolno.

A ja na to: A kto zabrania?

A on: Ano nie wolno, co pan zrobił musi pan wykasować.

A ja na to, że "jakim prawem?"

No i tu dołączyła jakaś panienka z plakietką i mówi, że sobie nie życzymy.

- Kto sobie nie życzy?

Musiałem się wylegitymować i postraszyć Państwową Komisją Wyborczą, a i tak uważam, że wybory w Dublinie nie były ani tajne ani powszechne.

Poza tym członkowie komisji wrzeszczeli raz po raz: - Kto jest na S tutaj..., pan nie, pan na W to do koleżanki i wychodziła panienka az przed ambasadę i krzyczała: - Ludzie na "S" nie pchajcie się, teraz wszyscy na W...

No i oczywiście ci na S nie chcieli się zgodzić przepuszczać poza kolejką, jaja panie, a wieczorem jak im nie pozwolą zagłosować, to budę spalą i tyle będzie!

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka