oranje oranje
387
BLOG

Polska Szwecja Kunta Kinte dementi

oranje oranje Technologie Obserwuj notkę 2

Za chwilę meczyk ze Szwecją, ja oczywiście mam nadzieję, że będzie to szwedzki stół, a nie żaden pludracki wywóz polskich precjozów za morze, czas pokaże. Korzystając z niefrasobliwego mimo wszystko klimatu podzielę się odkryciem i zdementuję rzecz pewną.

Odkryłem oto, że wśród szanownych czytelników tego bloga żywi się w niektórych przypadkach przeświadczenie, że postaci na zdjęciach czarno-białych obok zamieszczonych (patrz w prawo) mają coś wspólnego z oranje czyli ze mną pod nickiem ukrytym. Wprost czas jakiś temu zapytano czy mam coś wspólnego z Teatrem Ochota z roku 1975 i tylko niezwykła lotność moich półkul mózgowych pozwoliła mi natychmiast połączyć pytanie z jego intencją i przyczynami.

Że niby ja to ten, albo tamten* aktor.

Był to jednak przypadek nieodosobniony. Chcąc zatem przeciąć ew. wątpliwości oświadczam, że zarówno Ziutek Kaziuków Bartoszko vel Bartosiewicz vel Bartoszewicz jak i Stanisław Tarkowski znany z wypowiedzi Nell jako „Stasju-Stasju” są jedynie wizualizacją moich fantazmatów życzeniowych (jakkolwiek bzdurnie to brzmi).

Stasju-Stasju wyobrażony na zdjęciu z butelką jest bardziej, bo czytając kiedyś w książce o tym, że na afrykańskiej skale dłutem wykuwał pierwsze wersy Mazurka Dąbrowskiego wzruszył mnie bardzo.

Wzruszało mnie zawsze też jego nie-pożycie z Nell, wzruszał los Ziutka bez żadnego na razie pożycia, słowem – na podściółce wzruszeń legł pomysł zamieszczenia omawianych fotek. (Tu dodam, że los Kunta-Kinte też mnie wzruszał, ale nie aż tak bardzo, dlatego to nie znajdziecie na tym blogu jego wizerunku).
 

No, to sprawy formalne są wyjaśnione, czekamy na meczyk! 

* (prawdą jest jednak, że zagrałem w dwóch prawdziwych filmach polskich, ale w kolorowych, a nie czarno-białych).

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Technologie