To, że Macierewicz analizuje publicznie jakieś zdjęcia jest głęboko zasmucające. To jednak, że zdjęć tych autentyczność podważa Lasek pokazując jakieś swoje fotki to już jest amok, żenada i czysty bezwstyd. Nie ma wraku w Polsce, nie ma czarnych skrzynek w Polsce, a oni analizują znalezioną na śmietniku wyrwaną stronę z pornola i na tej podstawie dociekają jak też wygląda goła baba.
Debaty o zamachu/katastrofie/wypadku w Smoleńsku nabrały konsystencji szóstej wody po kisielu. Nie jest na rękę Laskowi i jego mocodawcom pracować na dowodach, więc nie podnoszą w ogóle kwestii zwrotu wraku i czarnych skrzynek. Jak już ktoś przypadkiem w jakimś studiu postawi takie pytanie, to rozkładają ręce: - Rosyjskie śledztwo wciąż trwa, zresztą co na Ruskich poradzić, nie chcą oddać, oni już tacy są, przecież wojny o wrak nie wywołamy... - tak mniej więcej brzmi mantra.
Ale i to, że Macierewicz dzisiaj (w sensie - po 1288 dniach od zdarzenia) wdaje się z lubością w analizę zdjęć jest przeciwskuteczne. Co ma robić?! Ano, ma wstać i wołać: - Gdzie jest wrak? Gdzie są czarne skrzynki? Jak długo jeszcze mamy czekać i od kogo to czekanie zależy? Czy jest w rządzie ktoś przytomny, kto odpowie na te proste pytania?!
I niech się przygotuje na sensowną, pozbawioną nuty tego swojego wkurwiającego tryumfalizmu, odpowiedź na pytanie, po co mu ten wrak. I niech się twardo trzyma żądania zwrotu, podawania terminów, dotrzymywania ich, egzekwowania od rządu spełniania obietnic. Żadne zdjęcia i żadne wykresy nikogo już do niczego nie przekonają; paradoksalnie żadna ze stron nie wierzy w raport Anodiny czy Millera, tym bardziej żadna nie wierzy w komisję Laska i w komisję Macierewicza.
Zwrot wraku, mówiąc szczerze, też niczego nie zmieni. Bo - na moje oko - nie ma siły, ani ludzkiej ani boskiej, która odwróciłaby dziś wektor orientacji z zamachowej na wypadkową i odwrotnie. Ale domagać się wypadałoby, bo czegoś konkretnego trzymać się trzeba. Szczególnie w momencie, kiedy na znalezionych na śmietniku zdjęciach, poprzez ich wieloletnią eksploatację, nie widać już gdzie głowa, a gdzie nogi.