Mass media doniosły o śmierci Fidela Castro. Kim był, zapewne oprócz całkowicie młodego pokolenia każdy wie. Wielki przywódca rewolucji kubańskiej.
Dyktator.
O cierpieniu setek tysięcy ludzi, którzy zostali pomordowani w różny sposób, a można wierzyć ,że w latach pięćdziesiątych te metody były różne i ponad aktualne wyobrażenia.
Tortury, służby szpiclowskie, bezwzględne uzbrojone komanda rewolucyjne.- kto się sprzeciwił kula w łeb, jeżeli przedtem nie skonał na wymyślnych torturach.
Teraz niby płacz,bo dziadek dyktator umarł śmiercią naturalną. Fakt, że wywinął się nieraz od pani kosy pani Śmierć nad wyraz szczęśliwie. Miał więcej szczęścia niż rozumu.
Pospolity prostak, który przy pomocy karabinów i swoich plutonów egzekucyjnych wprowadził luksusowe życie dla siebie.
Przepych dla siebie i łajdaczenie się w skrajnym tego słowa znaczeniu. Podobnym do niego odnośnikiem może być tylko Saddam Hussein i jego rodzinka.
Po tyranach się nie płacze, łączymy się z rodzinami kubańskimi tańczącymi na ulicach Miami na Florydzie.
Po tyranach się nie płacze, przeklina się ich zarówno za życia jaki i po ich śmierci.
Inne tematy w dziale Polityka