Mieszkając przez dłuższy czas za granicą zapomniałem o drobnych uciążliwościach, które są udziałem mieszkających w Polsce. Jedną z nich, rodowód mająca w czasach PRLu jest niemożność swobodnego obrotu butelkami zwrotnymi w sklepach. Do tej pory obowiązuje w sklepach kuriozalna zasada - "butelki na wymianę lub z paragonem zakupu z naszego sklepu". Stale mi się to kojarzy z brakiem papieru toaletowego, który doskwierał mieszkańcom socjalistycznego raju nad Wisłą i Odrą. Pamiętam jakąś wycieczkę do komunistycznej Czechosłowacji, gdy ze zdziwieniem obserwowałem, że zwrot butelek jest normalną czynnością w każdym sklepie.
Wiem, wiem - w hipermarketach jest inaczej. Jednak gros obrotu dobrym piwem butelkowanym, który latem chętnie wypijamy po upalnym dniu dokonuje się jak sądzę w małych sklepach osiedlowych.
Czy wynagam zbyt wiele?
Inne tematy w dziale Gospodarka