Nie ukrywam, że broniłem idei konferencji dot. Bliskiego Wschodu w Warszawie. Pewnie na wyrost, ale oczekiwałem po niej wzrostu znaczenia naszego kraju na arenie międzynarodowej.
Pohukiwania płynące z Francji i Niemiec a także zza wschodniej granicy brałem za dobrą monetę. Przywykłem bowiem do tego, że wszystko co się dzieje w Polsce od jesieni 2015 roku jest en bloc krytykowane. W rzeczy samej byłem przekonany, że tak jak realnymi sukcesami w dziedzinie fiskalnej oraz w zarządzaniu polską gospodarką będziemy mogli się pochwalić czymś ważnym czyli skutecznym ustaleniem nowego porządku politycznego na Bliskim Wschodzie.
Nawet donośne pomruki niezadowolenia dobiegające z Iranu wydawały się być złagodzone przez ugodową retorykę polskich władz określających temat konferencji na pokojową a nie "antyirańską". Trzeba oddać prasie francuskiej jak i niemieckiej, że doceniły te starania polskiego rządu o bezkonfliktowość konferencji.
Z perspektywy czasu nie widzę błędów w przygotowaniu tej ważnej konferencji z naszej strony.
Wiemy jednak, że wiele poszło nie tak. Wyliczmy pokrótce: Netanjahu stwierdza w tweecie, że będzie rozmawiał o wojnie z Iranem (co przeczyło tezie polskiego rządu że konferencja jest pokojowa), Pompeo stojąc obok Dudy naciska na polskie władze w sprawie odszkodowań dla Żydów, żydowskiego pochodzenia dziennikarka amerykańskiej NBC opowiada o powstaniu w getcie przeciwko polskiemu i nazistowskiemu reżimowi, Pence opowiada o zydowskim zbrodniarzu jako bohaterze, Netanjahu w krętym przemówieniu opowiada o narodzie polskim jako sprawcy Holocaustu.
Wczoraj szlag mnie trafił, gdy zrobiłem to podsumowanie. Komuś wpisałem się z komentarzem, który oddawał stan mojego ducha.
Dzisiaj jestem spokojniejszy co nie oznacza, że te upokarzające wypowiedzi ważą mniej.
Konferencja w sprawie Bliskiego Wschodu stała się areną żydowskich lub sympatyzujących z żydowskimi środowisk do wywierania nacisku na Polskę przy okazji upokarzając nas na naszych oczach przy zainteresowaniu całej Europy i BW. Niezależnie od stosunku do aktualnie rządzących wszyscy w Polsce tak samo oceniają te wydarzenia. Oczywiście przeciwnicy rządzących odczuwają przy okazji Schadenfreude, ale to ich prawo.
Ja popieram obecnie rządzących. Można dopowiedzieć, że to czy tamto mi nie pasuje ale po męsku można powiedzieć że biorę wszystko na klatę i dumny jestem z ich osiągnięć a porażki uważam za relatywnie nieistotne.
W sprawie powyższej konferencji czuję się kopnięty w moje podbrzusze. Mężczyzni wiedzą jakie to uczucie.
Nie oczekuję, że władze zrobią to co ja oczekuję bo jestem maleńkim pyłkiem. Uważam jednak, że moje odczucia są podzielane przez większość świadomego elektoratu PiS. Myślę, że brak zauważalnej reakcji na powyższe wydarzenia spowoduje rozczarowanie obecnymi rządami na tyle silne, że wielu odpuści sobie pójście do urn.
Nie sądzę aby buńczuczne demonstracje polityczne były rozsądne, dlatego Polska powinna pokazać swoje niezadowolenie w następujący sposób:
- na najbliższe spotkanie V4 w Jerozolimie wysłać viceministra MSZ oświadczając, że w obliczu zbliżających się wyborów w Izraelu nie chcemy ingerować w proces wyborczy w tym kraju
- wysyłamy oficjalną notę do władz USA przypominając, że w latach '60 zostało osiągnięte porozumienie dotyczące majątku żydowskiego i wszelkie roszczenia spadkowe i bezspadkowe organizacje żydowskie winny kierować do władz USA
- należałoby wezwać na pilne konsultacje ambasadora Polski w Izraelu
- Polska powinna uzgodnić wizytę na szczeblu ministra MSZ w Iranie
- Kontakty Polski z Izraelem należałoby sprowadzić do odpowiednich rozmiarów stosownie do odległości Polski od tego kraju.
Komentarze