Obawa Sądów przed skutkami strasburskiego wyroku.
Czasami za własne błędy funkcjonariusz sądowy rzeczywiście musi płacić . Nie zdarza się to zbyt często ale akurat w tym wypadku , zdarzyło się na pewno. Któregoś dnia, obywatel Łomży , postanowił wygrać proces w Strasburgu i z dnia na dzień, stał się bogatym , ponieważ tym razem to on zastawił pułapkę na Temidę
Zdawałoby się sprawa tuzinkowa , jak wiele innych . Stwierdzenie nabycia spadku i dział spadku . Sprawa zahaczała o coraz to nowe instancje i tak „ odbijano w nieskończoność „ piłeczkę „ - od Rejonu, poprzez Sąd Okręgowy i Sąd Najwyższy i od nowa ta sama droga .
W czasie kiedy Temida nie potrafiła zdecydować się , którą drogą powinna podążać - skarżący doszedł do przekonania że nieruchomość którą wcześniej zajmowały Organy Bezpieczeństwa a obecnie Policja , Sąd powinien przyznać jemu gdyż wcześniej , stanowiła ona własność jego ojca , a co zatem idzie , w drodze sukcesji uniwersalnej , także i jego własność . Ponieważ czas tej „ drogi na Golgotę „ wydłużał się , skarżący przystąpił do ataku .
Złożył skargę do Strasburga ale tym razem oprócz roszczenia o zapłatę znacznej kwoty pieniędzy za rzekome wywłaszczenie nieruchomości , którego nigdy nie było i której to nieruchomości właścicielem nie był , zażądał odszkodowania , a dodatkowo - zadośćuczynienia za przewłokę postępowania , które trwało już przecież 8 lat. . Strasburg, chętnie przystał na jego żądania i zasądził hojną ręką 700 tys. złotych od Rządu polskiego . Początkowo , Sąd nie był w stanie pogodzić się z taką stratą i zakwestionował orzeczenie strasburskie .
Usiłował wywieść rewizję od tegoż werdyktu . Niestety Trybunał w Strasburgu nie zgodził się na taki obrót sprawy i żeby wyjść obronną ręką z opresji odpisał zdawkowo, że sprawa jest zbyt skomplikowana , dotyczyła wywłaszczenia nieruchomości której właścicielem był ojciec skarżącego itd. itd..” rozmył „ skomplikowaną rzeczywistość . Skoro nie pomogły prośby, Wymiar Sprawiedliwości zaczął apelować do godności obdarowanego, do jego uczciwości etc…etc.. Sprawa przycichła , ale od czasu do czasu , ktoś trafia na ten niepowtarzalny wyrok Sądu strasburskiego i zastanawia się nad faktem, jak to się stało że , niewywłaszczony, dostał 700 tys. złotych za wywłaszczenie, którego nigdy nie było mimo że ani on, ani jego ojciec , nie byli właścicielami przedmiotowej nieruchomości.
Do takiego stanu rzeczy doprowadził Sąd w Olsztynie. A ja powiedziałabym „ twarde prawo ale prawo. „ . Temida musiała przekonać się na własnej skórze , co znaczy tkwić uparcie w swoim postanowieniu , nawet i wtedy gdy jest ono bezzasadne.
Ale, to nie był jedyny skutek strasburskiego wyroku. Temida zaczęła się bać o to , co będzie jeśli przeczytają ten wyrok pieniacze , wykorzystają ten instruktaż dla przyszłych działań i żądań , no bo przecież dziś wystarczy byle jakim dokumentem wprowadzić Trybunał strasburski w błąd by uzyskać odszkodowanie za nieruchomość której się nigdy nie miało.
Na marginesie, wspomnieć należy że mowa tutaj o precedensowym wyroku ETPC z 19.czerwca 2001 i 2 lipca 2002 ( sygn.. 39049/96 ) .
Uważam że ten wyrok , jest niejako gorzką lekcją dla Temidy , pozwalającą bodaj w części spojrzeć oczami pokrzywdzonego Malinowskiego czy Kowalskiego na problem który ona sama zgotowała osobom trzecim .
Tym razem, sprawiedliwość się spóźniła, ale przyszła, chociaż ze względów etycznych i moralnych jest ona wysoce kontrowersyjna.
Komentarze