Jan Osiecki Jan Osiecki
1747
BLOG

Polityka, czyli krwawe walki o władzę

Jan Osiecki Jan Osiecki Polityka Obserwuj notkę 11

Ile jest prawdy w powiedzeniu: „władza deprawuje”?
Sto procent.
 
Naprawdę rządzą nami zdemoralizowani cynicy?
Na szczęście nie. To powiedzenie warto odnieść na przykład do myśli Arystotelesa, który mówił: „Władza sprawdza człowieka”.
 
 

Fragment wywiadu z książki „ Polaków rozmowy o polityce”. Rozmowę z prof. Pawłem  Śpiewakiem (z rozdziału: Paweł Śpiewak: Polityka, czyli krwawe walki o władzę)

 
 
 
 
 
Na czym polega ten test?
Gdy ktoś dostaje mandat poselski, natychmiast zostaje wystawiony na próbę i jeśli nie jest odporny na pokusy niesione przez władzę, takie jak prestiż czy zaszczyty, to pojawia się u niego „arogancja władzy”. Traci kontakt z innymi ludźmi. Mówiąc kolokwialnie, woda sodowa uderza mu do głowy. Umiejętność wygrania z pokusami jest dla każdego testem.
Powiedzenie, od którego zaczęliśmy rozmowę, ma jednak ciąg dalszy: „Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”. Na szczęście w tym kraju nikt nie ma władzy absolutnej. Natomiast z całą pewnością jest tak, że każda władza wyrządza wielką krzywdę ludziom, którzy ją dostają. Tak jak na przykład nauczycielowi zawód zmienia charakter w belfra, tak też politycy mają swoje choroby – nazwijmy je, zawodowe.
 
A co jest chorobą zawodową polityków?
Coś, co można nazwać nadaktywnością. Polityk nie umie nawet przez chwilę spokojnie usiedzieć na czterech literach. Nie potrafi skupić się i przeczytać książki, nie jest w stanie zebrać myśli i dokonać poważnej analizy.
 
Dlaczego?
Cały czas jest podekscytowany, stale jest w pewnego rodzaju wibracji. Ma poczucie, że musi być wciąż na najwyższych obrotach, bo jest elementem pewnej machiny. Trybem, który musi pracować, żeby nie wypaść, a właściwie nie zostać wymienionym na nowy.
 
Czyli jak Japończyk na urlopie? Po dwóch tygodniach wakacji jest przerażony, że skoro przez ten czas nikt z firmy do niego nie dzwonił, to znaczy, że jest niepotrzebny i zostanie zaraz zwolniony?
Tak. Boi się, czy nie wypadnie z sieci powiązań, w której się znalazł. Dla polityka największym koszmarem jest myśl, że nie zadzwonią do niego, żeby coś skonsultować, bo to będzie oznaczało, że nie jest już potrzebny partii. Dlatego mimo zmęczenia czy choroby – pojedzie na zebranie, na spotkanie itp. Jest zmęczony, ale jednocześnie zafascynowany takim życiem.
 
To chyba niegroźne objawy?
Tyle że ich skutkiem jest to, że taki polityk nie ma czasu na nic, bo musi robić wiele rzeczy naraz. W efekcie na przykład nie ma komu przygotować ustaw.
 
To kto pisze poselskie projekty ustaw? Przecież posłowie co i rusz zgłaszają jakieś pomysły.
Bardzo często robią to lobbyści albo przedstawiciele różnych grup wpływu. Takie osoby zjawiają się w biurach poselskich i proponują swoje rozwiązania. Potem poseł, którego odwiedzili, przychodzi do sejmu szczęśliwy, że ma projekt, i rzuca na stół to, co dostał od lobbysty.
 
Dlaczego szczęśliwy?
Bo może się czymś wykazać. Zarówno przed szefami, jak i przed wyborcami.
 
Jaką część prawa przygotowują lobbyści?
Niestety, jest to dość częste zjawisko.
(…)
Dlaczego ludzie zabierają się za politykę? Robią to dla pieniędzy, dla władzy, a może z jakiegoś innego powodu?
Trudno znaleźć dobrą odpowiedź na to pytanie. Motywów jest bardzo wiele. Jedni zajmują się polityką, bo chcą udowodnić swojemu ojcu, że są zdolni, a inni na przykład dlatego, że chcą zarobić kasę.
W sejmie można zaobserwować całe spektrum postaw od bardzo nieszlachetnych do bardzo szlachetnych. Zdarza się, i to wcale nie rzadko, że jedna osoba łączy motywy takie jak troska o dobro wspólne (chodzi o interesy polityczne, narodowe, państwowe) z wyjątkowo niską pobudką, jaką jest chęć zrobienia pieniędzy.
Dlatego, mówiąc o politykach, nie warto budować obrazu, że są to albo idealiści, albo czarne charaktery. Wszystko jest pomieszane.
 
Ale pojawiają się osoby z pieniędzmi, na przykład Janusz Palikot czy Piotr Misztal.
Owszem, ale co robić, jak się ma dużo pieniędzy, pewność siebie? Milionów nie da się wydać ani przejeść. Pieniądze od pewnej wysokości nie są już celem dla siebie. Za to władza bywa czymś, co nigdy nie traci swego uroku i pobudza namiętności.
 
Jakiś typ ludzi przeważa wśród polityków?
Przeważają ludzie, którzy mają coś, co określiłbym jako silnelibido dominante.
 
To znaczy?
Libido jest namiętnością, instynktem seksualnym, w takim razielibido dominantejest instynktem panowania, rządzenia, wpływania.
Jak ktoś nie ma tego instynktu, to się nie nadaje do polityki. Żeby być dobrym w tej pracy, trzeba mieć w sobie taką namiętność do rządzenia.
 
To cecha często spotykana w populacji?
W każdej szkole, każdym przedszkolu, w każdej grupie są tacy ludzie.
(…) W sejmie nie ma artystów i indywidualistów, czyli tak zwanych wolnych duchów. O miejsca walczą ludzie, którzy chcą coś osiągnąć. Walczą albo o jakieś prywatne korzyści, albo o dobro publiczne. Zazwyczaj łączą oba motywy. W każdym razie są to osoby zahartowane w walce, wiedzą, jak bić się o swoje, jak kopać dołki pod innymi. I mają jedną wspólną cechę: są radarocentryczni.
Co to znaczy?
Orientują się na szefów, na ludzi istotnych dla nich z punktu widzenia strategicznego.
 
Po prostu wiedzą, pod kogo się „podczepić”?
Tak, i są niesłychanie konsekwentni w swoich działaniach, po prostu wspaniale umieją to robić.
W sejmie może znaleźć się jakiś „student poselski”, ktoś, kto jest nieprzygotowany do polityki, jednak cztery lata kadencji na pewno go zmienią. Tam nie trafiają ludzie, którzy przyszli w parlamencie stracić dziewictwo.
 
A gdzie ideały?! To się jeszcze liczy?
Gdyby w nocy pozmieniać im etykietki polityczne, czyli z Platformy przenieść do PiS, a z PiS do Samoobrony, to oni by tego nie zauważyli.
 
Naprawdę?
Pierwszy przykład z brzegu: Wojciech Mojzesowicz. Ten człowiek świetnie się czuł w PZPR, sprawdzał się w Samoobronie, szybko odnalazł się w PiS i nawet został ministrem. A teraz prawdopodobnie przejdzie do Platformy Obywatelskiej. To polityk, który umie się wszędzie znaleźć, jest inteligentny, wie, czego chce, wiele potrafi, ma zawodowe kontakty.
 
To znaczy, że nie ma kręgosłupa ideowego?
Nie, po prostu jest dobry w tej grze.
 
Politycy mają w ogóle kręgosłup ideowy?
Nie wiem, co to znaczy.
 
Że poza karierą myślą również o pewnych wartościach, o programie partii, o tym, co obiecali wyborcom.
Są tacy, którzy mają bardzo silne wartości ideowe. Wielu jest też takich, którzy są jak chorągiewki na wietrze. Nie wiem, czy da się to jakoś uogólnić, na pewno w sejmie nie chodzi o to, by mieć kręgosłup ideowy. To nie jest zresztą najważniejsze.
 
To co powinno się liczyć?
Najważniejsze, żeby posłowie dobrze wykonywali swoją pracę, czyli właściwie sprawowali funkcje kontrolne albo kompetentnie pisali ustawy. A osób, które umieją to robić, jest bardzo mało.
Na tym polega problem naszych polityków. Ich kręgosłup moralny, ich konformizm jest tak naprawdę mało istotny. (…)Kiedy zostałem posłem, poznałem niemieckiego deputowanego, który dał mi dobrą radę: „Niech pan pamięta, największym wrogiem jest osoba nie z innego ugrupowania, ale z własnego klubu partyjnego. Partyjni koledzy będą chodzili do szefa i opowiadali o panu jakieś niestworzone rzeczy. Będą donosić. Zrobią wszystko, żeby pana zniszczyć, bo będą zazdrośni o pana pozycję”. I jego słowa sprawdziły się w stu procentach.
 
Jakie zmiany zachodzą w pośle po kilku latach?
Jest uzależniony od tych spotkań, władzy, od pieniędzy, od wpływów, od walki, którą zaczął, i chce się bić do końca. To jest jak z hazardem. Naprawdę tylko jednostki same rezygnują z takiej kariery, zauważając, że to wszystko nie ma sensu. Większość jednak nie potrafi z tego zrezygnować, raczej z nich rezygnują.
 
Władza jest jak narkotyk?
Tak, to ciężka choroba, poważne uzależnienie. Tu trzeba ludzi odspawać od stołków, a potem długo cierpią.

 

Jan Osiecki
O mnie Jan Osiecki

Nie pracuję w Sejmie. Po prostu tu mieszkam: na galerii prasowej, przy „okrągłym” [teraz jest kwadratowym jak możecie zobaczyć w TVN24, ale nazwa została] stoliku dziennikarskim, na korytarzach sejmu i w Hawełce spędzam 13 i więcej godzin dziennie… A w wolnych chwilach (ha, ha dobry dowcip): piszę pracę doktorską, uczę studentów, żegluję po świecie i bujam w obłokach… BLOG– od angweblog — sieciowy dziennik, pamiętnik (źrodłowikipedia). Wpis na blogu jest zatem jedynie subiektywnym odczuciem autora. Nie jest to artykuł prasowy,więc nie musi być obiektywny. Informuję, że skończył się okres ochronny dla wszelkiej maści trolli oraz talibów - jednej partii, jednego wodza i jednie słusznej wersji historii. Wszelkie komentarze nie na temat, inwektywy, treści obraźliwe dla mnie oraz głupoty będą wycinane. I żadne krzyki nie przekonają mnie, żeby z tego zrezygnować.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka