Pierwszy raz spotkałem się z tym zjawiskiem jeszcze za głębokiego PRL-u tu na Śląsku. To był jakiś sklep, jakaś kolejka, jakieś zamieszanie, oczywiście awantura, no i nagle ktoś zawołał: „Kiedy w tym kraju będzie wreszcie porządek?” No i na to, z charakterystycznym zaśpiewem, odezwał się jakiś lokalny patriota i odpowiedział „Tu porządek był tylko raz: od 39. do 45.”
Później, czy to z powodu rosnącej świadomości lokalnego towarzystwa, czy może mojej zwiększonej czujności, tego typu oceny stawały się coraz częściej artykułowane. Przyszły lata 90, a wraz z nimi wolność indywidualnej ekspresji, no i nagle okazało się, że ludzi, którzy już nie tylko są przekonani, że najlepiej było za Gomułki, czy nawet za wczesnego Bieruta, ale, najzwyczajniej w świecie, za Hitlera, jest znacznie więcej. I tu naprawdę nie trzeba było sięgać do publicystyki Janusza Korwina Mikke, żeby się dowiedzieć, że tamte czasy to i niskie podatki, szybkie autostrady, czyste koleje, no a przede wszystkim ten wymarzony przez nas wszystkich porządek.
I ja oczywiście nie mam najmniejszych wątpliwości, że to wszystko święta prawda. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że tacy Niemcy, w swojej długiej i bogatej historii, ani przez moment nie dali nam powodu wątpić w swoje możliwości, jak idzie o dbałość o tak zwany rozwój cywilizacyjny. Swego czasu nawet tu na blogu zwracałem uwagę na ten jakże drobny element wystawy w muzeum w Auschwitz, gdzie możemy oglądać dokument skazujący jednego z więźniów na ileś tam dni karceru za to, że zrobił kupę poza wyznaczonym do tego miejscem, a na owym dokumencie widniej pięć pieczątek i sześć podpisów, wszystkie wyraźne, solidne, i nawet po tych wszystkich latach nie budzące wątpliwości.
A więc to jest ten rozwój i ten postęp, co do którego ja nie mam najmniejszych wątpliwości. To jest rozwój i postęp, z którym my Polacy, o czym jestem głęboko przekonany, nigdy ani nie mieliśmy najmniejszych szans się równać, ani też jakichkolwiek nadziei, żeby na niego liczyć… co najwyżej oczywiście, z niemiecką pomocą. A więc – powtórzę – to jest jak najbardziej doskonałe potwierdzenie tego, co tyle już lat temu powiedział ów przedstawiciel lokalnej społeczności, kiedy publicznie stwierdził, że w historii „tego kraju” porządek był tylko raz – w latach 1939-1945. Bo nie oszukujmy się. Porządek to zaledwie słowo-hasło; tak naprawdę chodzi o coś znacznie więcej – o cywilizację i postęp. A jeśli ktoś ma ochotę zarzucać mi manipulację, od razu pragnę się zastrzec i dać słowo honoru, że mi nawet nie chodzi o te głupie pieczątki, ale o rozwój ogólny.
Wczoraj mój kolega Lemming – człowiek, który kiedyś należał do najczęściej i w sposób najbardziej znakomity komentował ten blog, ale życie go rzuciło na głębokie wody i mamy, co mamy – przysłał mi link do artykułu w świątecznej „Gazecie Wyborczej” z uwagą: „No przyznam, że jestem zaskoczony”. Ponieważ w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że nie mam absolutnie siły, żeby się tym czymś zająć, przekazałem ten mail Gabrielowi, który zrobił z niego odpowiedni użytek. Jednak po chwili pomyślałem sobie, że czemu nie? Ja też przecież mam coś do powiedzenia, i wiem, jak to zrobić, żeby zadźwięczało. No i mówię.
O co chodzi? Otóż, mówiąc bardzo krótko, „Gazeta”, jak się możemy domyślać, z okazji narodowego święta, publikuje rozmowę z jakimś zaprzyjaźnionym historykiem, który dowodzi, że zabory były dla nas cywilizacyjnym zbawieniem. Z zalinkowanego przez Lemminga wywiadu dowiadujemy się, że gdyby nie zabory, Polska wciąż by zajmowała cywilizacyjną przestrzeń, charakteryzującą może Północną Koreę, czy jakiś Wietnam, a nie aspirujący europejski kraj. Że to właśnie dzięki zaborom – a ja się domyślam, że „Wyborczej” nie chodzi o jej element wschodni – mamy to co mamy, no i, podobnie dziś, jeśli tylko zrozumiemy, jak się rozkładają te wektory, powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, w czym leży nasza szansa.
Jak niektórym wiadomo, Gabriel w swoim tekście znakomicie rozprawił się z tym, co się stało na poziomie ściśle merytorycznym, i tu nie tylko ja nie mogę mieć nic do dodania. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Jeśli „Gazeta Wyborcza” z okazji święta 11 listopada publikuje taki, a nie inny, tekst, to nie dlatego, że tak im wypadło, ani, tym bardziej, że oni są tacy otwarci na dyskusję i na kontrowersje. To możemy wykluczyć z miejsca. Jeśli oni drukują ten tekst a nie inny, to znaczy, że chcą nam powiedzieć coś, co uważają za bardzo ważne. I to jest, moim zdaniem, dokładnie to, co przed trzydziestu już pewnie laty usłyszałem od pewnego Ślązaka: „W tym kraju porządek był tylko raz: od 39. do 45.”… z tym jednym uzupełnieniem, które oczywiście musiało się pojawić w wypowiedzi przedstawicieli nie motłochu, ale elit: „…no i jeszcze wcześniej – w XIX wieku”.
Podobnie jak mój kolega Lemming, chciałbym powiedzieć, że wydawało się, że nic mnie nie zdziwi, tu jednak przyznaję się do porażki. I oczywiście, od dziś jestem otwarty na wszelkie możliwości.
Inne tematy w dziale Polityka